Rozdział 18

6K 218 59
                                    


Nawet sobie nie wyobrażacie ile czasu zajęło namówienie Jessie do wyjazdu. Po nieszczęśliwym wypadku na schodach, brunetka kompletnie zamknęła się w sobie. Nie chciała gadać, snuła się bez humoru i raz nawet próbowała rozwalić gips, kopiąc z całej siły w ścianę (domyślcie się, jak to się skończyło...). W sumie wcale się jej nie dziwiłam - zawsze była aktywną, roztańczoną i roześmianą osobą, a teraz nie mogła nawet swobodnie chodzić.

Próbowaliśmy przekonać ją zarówno prośbą, jak i groźbą. Ostatecznie Tony obiecał jej, że podczas całego festiwalu będzie nosił ją na rękach i to był najwyraźniej najlepszy z możliwych argumentów.

***

Jak się okazało, koncert miał odbyć się  w sobotę, w malowniczym Palm Springs. Cieszyłam się jak cholera, ale niestety od Miami były to aż 4 godziny drogi, dlatego w podróż wyruszyliśmy niemalże od razu po piątkowych zajęciach. Zabraliśmy się na dwa samochody - w jednym byłam z Davidem, Harrym, Flynem i Zackiem, a reszta ekipy pojechała autem Tonego. Na miejsce dojechaliśmy późnym wieczorem. Chłopcy wcale się nie patyczkowali i wynajęli ogromny apartament z pięcioma pokojami, przestronną kuchnią i dużym salonem. Przeraziłam się na samą myśl ile to musiało kosztować, ale David już na samym początku zaznaczył, że on wszystko sponsoruje. Nie czułam się z tą myślą najlepiej, ale z drugiej strony nie miałam tyle pieniędzy, by pozwolić sobie na podobne luksusy.

Pokoje podzieliliśmy w ten sposób, że ja z Davidem byłam w jednym, Jessie z Tonym w drugim, a chłopcy mieli resztę. Układ ten został oficjalnie zatwierdzony, więc zamówiliśmy pizze i rozwaliliśmy się w salonie, gdzie Flyn od razu dorwał się do gier wideo.

- Kto gra? - zapytał, machając padem w powietrzu.

- Ja mogę - odparła Jessie, spoglądając na blondyna z zadziornym uśmieszkiem na ustach.

- O nie, nic z tego. Z tobą nie gram - pokręcił przecząco głową i zaczął wypatrywać innych chętnych.

- No dalej Flyn, bądź mężczyzną - próbowała go jakoś zachęcić, ale bez większych skutków. Blondyn się uparł i ostatecznie jako swojego przeciwnika wytypował Briana. Ja w tym czasie leżałam na kanapie, opierając się o klatkę Davida i zajadałam kawałek pizzy, która wyjątkowo mocno tego dnia mi smakowała. Wkrótce jednak wszyscy po kolei zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, chcąc się porządnie wyspać na następny dzień. Razem z Davidem również postanowiliśmy się oddalić, więc szarooki wziął mnie na ręce i rzucając reszcie krótkie ''cześć'', poczłapał w kierunku określonych drzwi.

Nasz pokój był piękny. Kolorystyka była utrzymana w jasnej, pastelowo-białej tonacji, na środku stało wielkie, podwójne łóżko, a wszystkie pozostałe meble były nowe i bardzo nowoczesne.

Chłopak odstawił mnie na siwych panelach tuż po przekroczeniu progu i skierował się prosto do drzwi balkonowych. Nie mając co ze sobą zrobić, podążyłam jego śladami, wychodząc na dość mały tarasik. Widok z tego miejsca był bynajmniej zatrważający i ujmował całą esencję Palm Springs, czyli palmy spokojnie poruszające się na pustynnym wietrze i góry. Niedbale oparłam się o barierkę i zaczęłam napawać się panującym dookoła spokojem. Trwaliśmy w błogiej ciszy dłuższą chwilę, aż poczułam delikatne szturchnięcie. Odwróciłam twarz w kierunku Davida, który wystawił w moim kierunku paczkę papierosów, jednego wkładając sobie do ust. Zawahałam się, ale po chwili chwyciłam fajkę w smukłe palce i poczekałam, aż David pomoże mi ją odpalić. Wtedy ponownie zaczęłam wpatrywać się przed siebie, a mojemu towarzyszowi najwidoczniej to pasowało, bo sam również milczał. Słychać było tylko odgłos wypuszczanego z ust dymu, co muszę przyznać, że działało na mnie uspokajająco.

- Możemy, no wiesz... już tak oficjalnie być razem? - w pewnym momencie Dav postanowił zabrać głos.

- Co? - zapytałam z niekrytym zdziwieniem, nie będąc pewna, czy dobrze wszystko usłyszałam.

- Pytałem czy... - zaczął tłumaczyć, a zakłopotanie na jego twarzy było dość zabawne. Nie widziałam jeszcze takiego Davida.

- Wiem o co pytałeś - przerwałam mu i delikatnie się uśmiechnęłam - Chodziło mi o to, czy mówisz serio - sprecyzowałam i zgniotłam peta w stojącej nieopodal popielniczce.

- Serio - skinął głową i w identyczny sposób zgasił swojego papierosa - Już od jakiegoś czasu o tym myślałem, ale nie było odpowiedniej okazji, by spytać. W końcu i tak spędzam z tobą każdą wolną chwilę.

Byłam mile zaskoczona, bo naprawdę to była ostatnia rzecz, jaką spodziewałam się dzisiaj usłyszeć.

- Myślę, że możemy spróbować - uśmiechnęłam się szerzej, nie zastanawiając się długo nad odpowiedzią. Davidem byłam zauroczona od samego początku, a chłopak z każdym dniem tylko umacniał mnie w przekonaniu, że jest warty mojej uwagi. Co prawa obiecałam sobie, że nie będę bawić się w związki, ale przecież nie mogłam przewidzieć, że tak się sprawy potoczą.

Szarooki odwzajemnił uśmiech i przysunąwszy się bliżej, mocno wpił się w moje usta. Bez zawahania odwzajemniłam pocałunek, przeciągając go tak długo, jak tylko było to możliwe. Gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy, uśmiechy w dalszym ciągu gościły na naszych twarzach.

- Ale póki co nie mówmy o tym nikomu, dobrze? - zapytał nagle.

- Co? Czemu? - zdziwiłam się, marszcząc przy tym brwi.

- Tak będzie lepiej. Chce ominąć docinki chłopaków, przecież wiesz jacy oni potrafią być okropni - zaczął się tłumaczyć łagodnym tonem głosu, splatając dłonie na wysokości mojej talii i przyciągając mnie bliżej.

- Ugh, dobra? Skoro tak uważasz - w dalszym ciągu tego nie rozumiałam, ale postanowiłam nie drążyć tematu. W końcu znał swoim współlokatorów lepiej ode mnie.

- Zmęczył mnie ten dzień, idziemy spać? - zagadnął i gestem głowy wskazał na drzwi prowadzące do środka. Skinęłam jedynie w odpowiedzi, również nie mając już na nic siły.

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now