Rozdział 9

6.9K 279 15
                                    

- Tony biję się z Ashtonem! - krzyknął i wskazał na drzwi wyjściowe. David zmarszczył brwi i bez zawahania ruszył za Josephem na zewnątrz. Byłam jeszcze lekko otumaniona i nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale instynktownie udałam się za nimi. Wydostawszy się z dusznego, przepełnionego różnego pokroju dymami domu, zaciągnęłam się świeżym powietrzem i nerwowo omiotłam podwórko spojrzeniem. Bez problemu dostrzegłam szarpaninę i tłum gapiów, którzy zebrali się dookoła w ramach rozrywki. Potruchtałam w tamtym kierunku i przedarłszy się przez okrąg ludzi, dostrzegłam krwawą scenę, przepełnioną nienawiścią i chęcią mordu. Niejaki Ashton leżał na trawniku i ciężko oddychał. Z jego łuku brwiowego i wargi sączyła się szkarłatna krew, która zdążyła zabrudzić również jego ubrania. Tuż obok Dav i Joseph odciągali ogarniętego amokiem Tonego, który wyrywał się i pyrgał, starając uwolnić się od stalowego uścisku swoich przyjaciół. 

- Ty jebany frajerze! Zabije cię, przysięgam! - krzyknął, po raz kolejny podejmując próbę wyszarpnięcia się. W tym samym momencie do leżącego Ashtona podbiegła jakaś blondynka, z przejęciem sprawdzając jego stan. 

- Czy ty widzisz co zrobiłeś? - zapytała Tonego, dławiąc się napływającymi do oczu łzami. Ten jednak zdawał się kompletnie ją ignorować i w dalszym ciągu walczył ze swoimi współlokatorami. W między czasie na miejscu zdarzenia pojawił się jeszcze Harry i Zack, którzy również starali się uspokoić furiata.

- Jesteś najzwyklejszą w świecie szmatą Margaret - wychrypiał ze wściekłością Tony, całą swoją uwagę skupiając teraz na blondynce. Splunął w jej kierunku, po czym oswobodził się i jakby nigdy nic odszedł w kierunku domu. Takim sposobem widowisko dobiegło końca, ludzie zaczęli się rozchodzić, a na miejscu pozostał jedynie mocno pobity Ashton i starająca się mu pomóc, zrozpaczona Margaret. 

Poczułam się kompletnie zdezorientowana. Wszystko działo się bardzo szybko i na dobrą sprawę nikt nie wiedział o co poszło.

- Chodź, pójdziemy go znaleźć - Dav ujął moją drobną dłoń i poprowadził mnie na piętro budynku. Szłam za nim w milczeniu, próbując uspokoić kołaczące się po mojej głowie myśli. 

Zatrzymaliśmy się pod jednymi z licznych drzwi, a mój towarzysz energicznie zapukał w drewnianą powłokę. 

- Nie ma mnie, kurwa, dla nikogo - usłyszeliśmy po chwili, w reakcji na co szarooki ostentacyjnie przewrócił ślepiami. Weszliśmy do środka, a naszym oczom ukazał się dość smutny widok. Tony leżał rozwalony na łóżku i przysysał się do butelki z wódką. Jego koszulka jak i knykcie ubabrane były krwią, nos był poharatany, a pod okiem rysował się soczysty siniak. David podszedł do niego i wyrwał mu alkohol z ręki, spoglądając na niego karcącym spojrzeniem. 

- Co ty odpierdalasz stary? - westchnął i odstawił flaszkę na pobliskie biurko. Czułam się nieco niezręcznie i nie wiedziałam, czy powinnam być przy tej rozmowie. Znaliśmy się w końcu zaledwie kilka godzin.

- Co ja odpierdalam? - chłopak nagle się ożywił i szybko podniósł się do pozycji siedzącej. Stałam z boku i jedynie przyglądałam się całej tej sytuacji. Wykorzystałam ów chwilę, by wzrokiem prześledzić sylwetkę awanturnika. Jego brązowe włosy były ścięte na krótko, a lodowo-niebieskie oczy wyrażały złość pomieszaną ze swoistego rodzaju rozgoryczeniem. Mocno zarysowana linia żuchwy i tatuaż na szyi dodawały mu nieco niebezpiecznego wyglądu. 

- Laska po dwóch latach związku puszcza się z jakimś przydupasem w jego obdrapanym samochodzie pod moim domem. I to ja odpierdalam, tak? - kontynuował, stopniowo podnosząc ton głosu. Na nowo nabrał bojowej postawy, a jego oddech mimowolnie przyspieszył. David przyglądał mu się w milczeniu, jakby kalkulując słowa przyjaciela. Chwilę później pochwycił skonfiskowaną butelkę i oddał ją właścicielowi. 

- Przydałoby się coś zrobić z twoją twarzą - wtrąciłam się nagle - Macie jakąś apteczkę czy coś? - tym razem skierowałam słowa do Davida. Brunet skinął głową i ruszył w kierunku wyjścia.

- I jeszcze jakąś mrożonkę - dopowiedziałam, odprowadzając go wzrokiem. Niepewnie podeszłam do łóżka i zajęłam miejsce koło niebieskookiego. 

- Jakie to wszystko jest pojebane - rzucił i ukrył twarz w swoich dużych dłoniach. Nigdy nie byłam zbyt dobra w pocieszaniu ludzi, dlatego też nie do końca wiedziałam, co powinnam mu teraz powiedzieć. 

- Znajdziesz sobie normalną dziewczynę, nie ma co się załamywać - próbowałam coś sklecić, chociaż nie szło mi najlepiej. 

- Łatwo powiedzieć - prychnął - Nie ma już normalnych dziewczyn. Albo pokazują dupę w internecie, albo zdradzają cię z pierwszym lepszym fagasem - dodał z wyraźną rezygnacją w głosie.

- No dzięki - udałam urażoną, spoglądając na niego znacząco. 

- Eh... Wiesz, że nie chciałem cię obrazić  - mruknął, pociągając sporego łyka wódki - Ja po prostu nie mam już do tego siły. Chyba czas przestać bawić się w związki i zacząć na każdej imprezie obracać inną dziewczynę. Tak będzie prościej. 

- I myślisz, że to będzie dobre rozwiązanie? 

- Ja już nic nie myślę - wzruszył ramionami, widocznie zmęczony ów tematem - Napij się ze mną - poprosił i podał mi butelkę. Zawahałam się, aczkolwiek postanowiłam mu dzisiaj nie odmawiać. Upiłam sporego łyka i oddałam mu trunek. W tym samym momencie do pokoju wszedł Dav, niosąc wszystkie potrzebne fanty. 

- Dasz sobie radę? - zapytał widząc, że zabieram się do roboty. Skinęłam głową i pochwyciłam wodę utlenioną i gazik. 

- Dobrze. Ja muszę coś załatwić - obwieścił i zniknął równie szybko, co się pojawił. Nie przeszkadzało mi to jednak. Przez ten krótki czas zdążyłam polubić Tonego. Był bardzo mądrym facetem i wcale mu się nie dziwiłam, że zaatakował tamtego chłopaka. W jego skórze pewnie zrobiłabym to samo. 

Siedzieliśmy tak jeszcze pewien czas, gadając i doprowadzając twarz niebieskookiego do ładu. W międzyczasie popijaliśmy wódkę, aż całkiem zapomniałam o moim limicie i najzwyczajniej w świecie się upiłam. Mina Davida gdy mnie zobaczył, nie była zadowolona. 

- Chodź, zaprowadzę cię do łóżka - zaproponował, starając się pomóc mi wstać.

- Nie chce spaać! - zaczęłam protestować, głupkowato się uśmiechając. 

- Ej, zostaw ją! Jeszcze nie skończyliśmy - mruknął Tony, który również wypił nieco za dużo. 

- Ty to już dzisiaj się nie wtrącaj - skarcił go Dav, zaczynając prowadzić mnie do wyjścia. Nogi plątały mi się tak, że chłopak musiał mnie nieustannie podtrzymywać, bo wyrżnęłabym jak długa.

Przeszliśmy do pokoju obok, gdzie szarooki położył mnie na łóżku i zdjął z moich stóp buty. 

- Będziesz ze mną spał? - wybełkotałam, wtulając twarz w aksamitną poduszkę. Chwilę później poczułam jak łóżko się ugina, a brunet przykrywa mnie czymś miękkim i ciepłym. Zasnęłam szybciej niż przewidywałam, wymęczona i kompletnie pijana. 



Hello, PrincessWhere stories live. Discover now