Rozdział 9

50 5 0
                                    

Szła na śniadanie przez długi korytarz. Cały czas myślała o snach, o Simone, o dziwnym przeczuciu, że dzieje się coś złego. Wydawało jej się, że po tym wszystkim co ją spotkało, życie w końcu jej odpuści. Niestety narazie nic nie dawało jej takich oznak. 

- Simon?- zauważyła idącego przed nią ślizgona. 

- Cześć kochanie! - odwrócił się do niej i porwał w ramiona. 

- Jak się spało? Widziałem jaka byłaś zmęczona i już nie chciałem Ci przeszkadzać wieczorem. - po tym jak Malfoy mu przyłożył szybko pozbył się śladów. Później jednak żałował bo wiedział, że mógł to wykorzystać przeciwko niemu. 

- Dobrze... Chyba. Cały czas bolało mnie przedramię. Dawno nie dawało znaku życia, a teraz kiedy mam szkołę i muszę się uczyć, a nie marnować czas na takie rzeczy, to zaczyna dawać się we znaki. 

- Oo... Pokaż mi je, proszę. Może jakoś ci pomogę. 

- Wątpię... - westchnęła odkrywając przedramię.

Chlopak wziął je i przysunął bliżej. Nagle gdy brunet przejechał po nim palcem Gryfonkę zalała fala obrazów. 

Simon stojący nad Czarnym Panem. Celujący w nią różdżką. Siedzący z Malfoyem w wagonie. Mierzący czarodziejskim atrybutem w jakąś mugolaczkę. Patrzyła na niego z ogromnym poświęceniem. Później już widziała tylko jak Malfoy i ona we własnej osobie stoją na peronie i patrzą na siebie, a Simon w pośpiechu przerywa im. 

Szybko wyrwała swoją rękę z uścisku chłopaka i przyjrzała się swojej bliźnie. Robiła się dziwnie czerwona. 

- Czy coś się stało? 

- Ja... Zapomniałam, że miałam wziąć dla Ginny kilka kosmetyków. Idź... Ja zaraz do Ciebie dołączę. - rzuciła w pośpiechu i ruszyła do łazienki. Czuła jak po przedramieniu spływa jej mała kropelka krwi. Domyślała się, że na tym się nie skończy. 

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~

Szedł korytarzem do Wielkiej Sali. Przez dłuższą chwilę błądził po korytarzach bez celu. Sam nie wiedział co robi w tej części zamku. 

- Kretyn ... - prychnął pod nosem i ruszył w stronę sali mając w planach porządny posiłek. 

Idąc korytarzem usłyszał jakiś dźwięk. Był ciekawy kto, tak jak on, miał zamiar opóźnić przybycie na śniadanie. Po chwili znów coś usłyszał. Tym razem wyraźniejszy dźwięk układający się w słowo. Rozpaczliwe "Cholera". 

Podszedł bliżej i przez uchylone drzwi do łazienki ujrzał Granger stojącą przy zlewie. Chciała sięgnąć po coś do torby, ale nie było jej dane osiągnąć tego celu. Torba spadła na podłogę, a wraz z nią krople krwi. 

- Granger. Co ty tu robisz? - wszedł do środka pewnym krokiem widząc co się dzieje. 

- To zabawne Malfoy, że to pytanie zadajesz mi właśnie ty. - podjęła się próby dogryzania, ale jej głos, lekko podłamany i zdenerwowany, absolutnie nie chciał jej tego ułatwiać. 

- Przestań. To nie czas i... 

- Malfoy wyjdź! Nie mam ochoty... 

- Uspokój się! Nie przyszedłem ci przeszkadzać tylko pomóc. I nie wyjdę bo sama sobie z tą blizną nie poradzisz. - spojrzał na nią i zauważył brak chęci do dalszej walki i zdziwienie. 

- Skąd? Jak Ty... 

- Wytłumaczę Ci wszystko, ale teraz daj mi to ramię. 

Niepewnie wysunęła do niego rękę, a on chwycił je pewnie i zaczął mu się przyglądać. 

Stawiamy na szczerość!-DramioneWhere stories live. Discover now