Rozdział 8

56 5 1
                                    


Hermiona leżała w skrzydle szpitalnym do wieczora. Tuż przed kolacją została wypuszczona. Od razu poszła do Wielkiej Sali coś zjeść i zobaczyć się z przyjaciółmi. 

- Hermiona! Jak dobrze cię widzieć... Nawet nie wiesz jakie okropne mieliśmy zajęcia. Dwie pierwsze lekcje ze Ślizgonami, później trochę lepiej, ale na koniec znowu Ślizgoni. Masakra. - Harry wskazał swojej przyjaciółce miejsce obok siebie i opowiadał co im się dzisiaj przytrafiło. 

Gryfonka po zjedzonym puddingu wstała aby opuścić Wielką Salę. 

- Ja już wracam. Do zobaczenia. 

- Czekaj my też już wracamy... - powiedział Ron wstając ze swojego miejsca. Złota Trójca wraz z Ginny udała się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. 

Wybraniec opowiadał coś Weasley'owi o nowych miotłach, które zakupiła jedna z drużyn Quidditcha. Zaś Hermiona szła wpatrzona w podłogę. Rozmyślała o tym dlaczego tak dobry czarodziej jak jej chłopak musiał trafić akurat do Slitherinu. Może i myślała stereotypowo, ale nie dbała o to bo przecież Ślizgoni to Ślizgoni. Nic tego nie zmieni. 

- Uważaj bo kogoś poturbujesz. - usłyszała za sobą głos, za którym tak bardzo tęskniła. 

- Nie zachodź mnie od tyłu bo mogę zareagować odruchowo, a wtedy mógłbyś zostać spetryfikowany. - zaśmiała się po czym ucałowała Simona. 

- Hermiona? - trójka jej przyjaciół patrzyła na nią zdziwionymi spojrzeniami. 

- O co chodzi? Coś nie tak? - zapytała. 

- Przecież to jest Simon. On jest synem Bellatrix. Czy to do ciebie niedotarło? Aż tak źle się czułaś? - odezwał się Harry.

- Poprawka... Ja nie jestem synem Bellatrix. - wtrącił Simon. 

Cała trójka spojrzała na niego spod byka i tylko Hermiona pozostała niewzruszona. 

- Rozumiemy, że lubisz dawać ludziom drugie szanse i nie nakładać im łatek, ale to jest zbyt wiele. Przy nim nawet Malfoy'owi dałbym drugą szansę. - odezwał się Ron. 

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, że będziemy się nawzajem wspierać. - Hermiona nie rozumiała, dlaczego jej przyjaciele próbują ją skłócić z jej chłopakiem. Czy nie widzą, że jest z nim szczęśliwa? 

- Hermiona... - Ginny chciała dogadać się z przyjaciółką, ale nagle między nimi zjawił się Malfoy. 

~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~

- Cześć Granger. Czy to o czym mówiliśmy jest nadal aktualne?- wszyscy teraz spojrzeli na Malfoya. 

- O czym ty mówisz? 

- Nasza rozmowa? - Draco powoli zaczynał tracić cierpliwość. W co ona pogrywa? 

- O proszę, proszę. Pieprzony książę Slitherinu zniżył się do poziomu szlamy i raczy z nią rozmawiać. To jest jakiś pieprzony zakład czy co? Przecież tobie nie można mówić co masz robić. - Draco szybko przybrał drwiący uśmiech na twarz. Nie mógł pokazać, że został skrzywdzony. 

- Doobrzee. Nie myśl, że chce z tobą rozmawiać, a co więcej zakładać się o ciebie. Czasami poprostu niektórzy muszą sprawdzić czy szlamy znają swoje miejsce. No, a ty chyba nareszcie zaczynasz coś rozumieć. Chociaż, trochę późno jak na Pannę wiem-to-wszystko. - teraz wszyscy stojący na korytarzu przyglądali się tej wymianie zdań. 

- Ja... - zaczęła pocierać lewe ramię. 

Malfoy przyglądał się Gryfonce i nie wiedział co się dzieje. Zauważył, że bije się ona z własnymi myślami. W jej oczach dostrzegł to co trzymał w sobie przez tyle i nie mógł tego pokazywać. 

Stawiamy na szczerość!-DramioneWhere stories live. Discover now