'Piotrek'
- Martynka wiesz że cię kocham ale nie ma mowy że małego tu zostawimy. Jedzie z nami.
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. To jest rodzina i nie możemy go tak zostawić.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też skarbie.
- To co ja idę poszukać dyrektorki, a ty może wróć do dzieci.
Otworzyłem drzwi a tam dzieci...
'Martyna'
- Martynka zobacz.
Podeszłam do niego. Patrzę a na łóżku dzieci przytulone do siebie (cała trójka) śpi.
- Słodki widok.
- Bardzo. To może niech sobie śpią a ja idę z tobą załatwiać papierki.
Poszliśmy do gabinetu gdzie trafiliśmy dzięki jednej z sprzątaczek. Zapukaliśmy do drzwi gdy usłyszeliśmy 'proszę' weszliśmy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Proszę niech państwo siadają.
- Dziękujemy.
Usiedliśmy.
-To słucham w czym mogę pomóc?
- Chodzi o mojego brata. Krzysztofa Kubickiego. Moi rodzice go tutaj oddali. J jestem jego starszą siostrą. Czy mogę go z tond zabrać.
- Z racji tego że jest pani jego rodziną to może pani ale staną się państwo jego opiekunami prawnymi. Będziemy nie raz kontrolować co się u państwa dzieje.
- Dobrze.
- To już daję kartki do uzupełnienia.
Wypełniliśmy i podpisaliśmy. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy. Pozbieraliśmy z pomocą jednej z opiekunek rzeczy Krzysia. Zdecydowanie trzeba mu kupić nowe ubrania i zabawki. Po pozbieraniu rzeczy wzięliśmy dzieci na ręce i poszliśmy do auta. Zapieliśmy ich w fotelikach. Znaczy Grzesia i Gosię. Krzyś był u mnie na kolanach bo nie ma jeszcze swojego fotelika.
- To co teraz mamy trójkę dzieci?
- No. Mam tylko nadzieję że sobie poradzimy.
-Jesteś we dwójkę więc damy sobie radę.
Pojechaliśmy do domu. Apropo Piotrek coś wymyślił i z dziećmi zostanie dzisiaj jego mama, a ja mam się wystroić i on mnie gdzieś zabiera. To jedyne co wiem.
*Wieczorem*
'Martyna'Właśnie szykuję się do wyjścia. Teraz prostuje i słuszę włosy. Gdy skończyłam poszłam do sypialni by sie przebrać w sukienkę. Wybrałam taką:

I do tego założyłam takie buty:

I poszłam na dół gdzie gotowy Piotrek już na mnie czekał. Gdy mnie zobaczył podniósł sięz kanapy i skierował w moją stronę.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Jedziemy?
- Tak.
Poszliśmy do drzwi. Piotrek założył mi płaszcz a sobie marynarkę. Przyleciały do nas dzieci.
- A kto nam baje przeczyta?
- Babcia wam na pewno przeczyta.
- Martyna nie zostawiaj mnie.-Krzysiu się do mnie przytulił.
- Spokojnie Krzysiu jak się obudzisz to już będę w domu.
- Na pewno?
- Tak.- Przytuliłam go i dałam buziaka w czoło.
- I teraz tak...
- I zaczyna się. Piotruś oni znają to na pamięć.
- Ale mimo wszystko powtórzę.
- Dwa lata później.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Jeszcze nie zacząłem przecież. A więc tak słuchać się babci, zjeść ładnie kolację, umyć się i iśćbez żadnego marudzenia spać. Nie roznieść domu. Rozumiemy?
- Tiak. Papa.
- Papa.
Wyszliśmy z domu. I pojechaliśmy do restauracji na kolację. Po zjedzeniu Piotrek zaproponował spacer. Zgodziłam się. Gdy chodziliśmy po parku zauważyłam światełka. Zaczęliśmy iść w ich stronę.
- Piotruś czy ty te światełka tutaj dałeś?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Okej.
Poszliśmy dalej. Staliśmy na moście przy światełkach gdy nagle Piotrek uklęknął przede mną.
- Martynka. Kocham Cię ponad życie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i dzieci. Chcę być przy tobie we wszystkich chwilach tylko lepszych i w tych gorszych. Chcę być z Tobą już do końca. Martynka czy zostaniesz moją żoną?
- Tak.- pokiwałam głową na tak po czym się pocałowaliśmy. Gdy nagle wszyscy (przyjaciele z bazy, przyjaciele z po za pracy, rodzice i nasze małe kochane skarby) wyszli z kryjówek i zaczęli bić nam brawa. Dzieci przyleciały do nas i się przytuliły. Moi rodzice też byli.
Wszyscy zaczęli nam gratulować. Nagle do mnie podeszli moi rodzice.
- Gratulacje. Ale teraz albo ten bachor wróci z kąd przyszedł albo my się tym zajmiemy. Zaczynam żałować że ci powiedzieliśmy.
- Dziękuję. Jak możecie tak mówić to wasz syn. Druga curka już nie żyje. Zmarła. A Krzysiu jest jeszcze mały ktoś musi się nim zająć. Ale wogóle to jest mój brat a wasz syn w życiu tam nie wróci. A was do póki nie zmienicie zdania nie chcę widzieć.
Odeszłam od nich i za razem szczęśliwa jak i dobita poszłam do mojego narzeczonego i dzieci. Następnie wszystcy pojechaliśmy do nas. Naszykowaliśmy dzieci do spania i je położyliśmy a sami udaliśmy się do gości. Okazało się że mamy wolne więc pojedziemy do sklepów kupić rzeczy dla Krzysia. Około 2 w nocy wszystcy poszli a my naszykowaliśmy się do spania i wtuleni w siebie leżeliśmi próbując zasnąć. Postanowiłam powiedzieć Piotrowi o mojej dzisiejszej rozmowie z rodzicami.
- Piotruś. Śpisz?
- Nie. A co się dzieje?
- Rodzice jak podeszli do mnie żeby pogratulować to powiedzieli że Krzysiu ma wrócić do domu dziecka albo oni się tym zajmą. Ja nie chce go oddawać ale oni nie rozumieją.
- Spokojnie. Młody zostanie z nami.
- Na pewno?
- Tak.
YOU ARE READING
MIŁOŚĆ TO LEKARSTWO/MAPI [ZAKOŃCZONE]
FantasyOpowieść opowiada o życiu postaci z serialu ,,Na sygnale" w szczególności o Martynie Kubickiej i Piotrze strzeleckim. Mam nadzieję że się spodoba, życzę miłego czytania. 5.1.2019-1 miejsce w Martyna