Część XXXIV 100zł

265 12 0
                                    

'Martyna'

Po zakupach Piotrek odwiózł mnie i dzieciaki do domu. Pozwoliłam mu zostać na noc, ale umowa była taka że nie śpimy razem w łóżku.

*Następnego dnia*

'Martynna'

Jest godzina 12 Piotrek pojechał do siebie się ogarnąć. Ja w tym czasie postanowiłam wziąć dzieci na spacer. Gdy byliśmy w parku na przeciwko mnie szła ta dziewczyna co mi powiedziała o ciąży z Piotrkiem. Ale dziwne bo by było widać ten brzuch chociaż trochę. Szczególnie że ma obcisła sukienkę założoną. Idę do niej.

- Przepraszam panią!

- Tak słucham?

- Pamięta mnie pani?

- Nie za bardzo. A powinnam?

- Tak. To mi pani zrujnowała życie mówiąc że mój chłopak znaczy teraz były chłopak a ich ojciec jest z panią w ciąży.

- Co z związku z tym?

- Pani teraz jest prawie w 6 miesiącu powinno być widać już brzuch. Jestem ratowniczką wiem takie rzeczy.

- A zrobiłam aborcję.

- Niech powie pani prawdę.

- Nic nie ma za darmo.

- Ile chcesz?

- 100zł.

- Dobra ale mówisz prawdę.
Oki mów ja naszykuję jak skończysz to ci dam.

- Oki. No to co chcesz wiedzieć?

- Czy kłamałaś? Jeżeli tak, to czemu? Czy ktoś kazał ci tak powiedzieć? I, kto ci kazał jeżeli ktoś ci kazał.

- Więc tak kłamałam. Dostałam za to kasę od takiej baby. 50 zł tak naprawdę za nic.

- Od jakiej baby?

- Nie znam jej. Takie rude włosy. Mówiła że jest ratowniczką i że ty chcesz go zabrać a ona go kocha. Dała kasę a ja powiedziałam. 

- Czy ona miała na imię Renat?

- Chyba tak. Tak mi się zdaje bo jakiś koleś tak do niej powiedział.

- Oki dzięki.

- Moja kasa.

- Za co? Za to że prawie życie mi zrujnowałaś? Pomarz sobie.

- Oszustka.

- Widzisz takie życie.

Wróciłam do domu. Piotrka jeszcze nie było. Zaczęłam się pakować, chociaż nie wiedziałam czy on mnie przyjmie do domu. Mam nadzieję że tak. Jestem teraz sama z maluchami. Maluchy śpią więc mogę na spokojnie pakować walizki i pudełka. Po godzinie wszystko było spakowane usiadłam na kanapie i czekałam na Piotrka. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi był to Piotrek. Otworzyłam. Jak tylko wszedł rzuciłam mu się na szyję.

- Przepraszam. Mogę z dziećmi wrócić do domu?

- Jasne że tak. Za co mnie przepraszasz?

- Że ci nie uwierzyłam. Wiem że mówiłeś prawdę.

- Już wszystko dobrze. Choć spakujemy was.

- Już spakowałam.

- To dobrze a gdzie dzieci?

- Na górze śpią.

- Choć idziemy do nich. Zarz zaniosę walizki i kartony do samochodu.

- Oki.

Poszliśmy na górę stanęliśmy przy ich podwójnym łóżeczku. Popatrzeliśmy na nich.

- Nasze małe dwa słodziaki.

- No. A wiesz co jest najlepsze?

- Nie.

- Że wybaczyłaś tatusiowi.

Spojrzeliśmy na siebie uśmiechnęłam się. Pocałowaliśmy się do puki Grzesiu nie zaczął płakać. Piotrek wziął go na ręce. Uspokoił się. Wzięłam go od Piotrka, a Piotrek zaczął zanosić walizki i pudła do auta.



Z powodu że ostatnie rozdziały to były zdjęcia postanowiłam dodać dzisiaj dodatkowo ten rozdział. Miłego czytania. Pozdrawia.

MIŁOŚĆ TO LEKARSTWO/MAPI [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now