Część IX Piotrek!

470 10 1
                                    

... nogę. Dosyć głęboko jednak dobrze że nie w serce, brzuch, klatkę piersiową. Po chwili jak tylko policja go przejęła zaczęli kręcić mi się w głowie i zanim straciłem przytomność usłyszałem tylko płacz Martyny i jak mówi:
- Piotrek! Nie umieram mi! Co ja bez Ciebie zrobię?
- Martynka, dasz radę co by się nie działo jeżeli operacja się nie powiedzie zapomnij o mnie i nie rozpaczaj po mnie. - powiedziałem ostatnimi siłami po czym zobaczyłem ciemność.
'Martyna'
Piotrek właśnie stracił przytomność. Ja jestem załamana nie wiem co robić. Tylko z wielkim płaczem krzyczałam.
- Piotrek! Piotrek, Piotruś obudź się nie rób mi tego!
Nagle zabrali go na salę operacyjną poszłam za nimi. Siedziałam przed salą jakąś godzinę. Jak dla mnie to naprawdę długo, jak wieczność. Gdy tylko wyszedł lekarz pobiegłam do niego.
- Doktorze. Co z nim? Będzie żył?
- Tak sytuacja została opanowana. Będzie żył.
- Gdzie go teraz zabieracie?
- Na salę pooperacyjną.
- Czy mogę do niego wejść? Błagam.
- Tak.
- A czy on jest już przytomny?
- Wybudziliśmy go ale nie jest przytomny.
- A kiedy będzie?
- Za godzinę może półtorej jak na moje oko. Ale to zależy od Pana Strzeleckiego.
- Dobrze dziękuję do widzenia.
-Do widzenia.
Pobiegłam na salę gdzie był Piotrek.
*Godzinę później*
'Piotrek'
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem zapłakaną Martynę.
- Ej, Martynka nie płacz. Bo też będę płakał.
- Piotrek!
Martynka od razu się przytuliła.
- Tak się bałam. I to wszystko przeze mnie. Przepraszam, Piotruś.
- Za Co? Ej mała to nie twoja wina. Uśmiech proszę.
- Ale to przeze mnie Cię dźgną nożem.
Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Choć tu.
Przytuliła się.
- Ta nie twoja wina. To on mnie dźgną A nie ty. Po za tym wyjdę z tego. Zobacz jestem przytomny. Operacja się powiodła.
- Ale jak bym się nie pojawiła w twoim życiu to on by Cię nawet nie znał i to by nie miało miejsca.
- Jak byś się nie pojawiła to bym teraz nie miał pi co żyć. Uśmiechnij się, słonko.
Uśmiechnęła się.
- Kocham Cię Piotruś.
- Ja Ciebie też Martynka, tylko że mocniej.
- Nie, ja mocniej.
- Ja.
- Ja ja ja ja ja.
- Nie kłam tak nie wolno. Wiadomo, że ja.
Zaczęliśmy się śmiać. Wieczorem wyrobiłam Martynka do domu, żeby odpoczeła.
*Następnego dnia rano*
'Martyna'
Rano się naszykowałam i poszłam do Piotrka. To co tam zobaczyłam.

Ten rozdział miał być jutro ale się pospueszyłam i jest dzisiaj. Mam nadzieję że się podoba. Komentarze i gwiazdki mile widziane.😗

MIŁOŚĆ TO LEKARSTWO/MAPI [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now