Chapter XII

536 44 20
                                    


Gdy Connor i Laura dotarli do siedziby Markusa, kobieta bardzo się zdziwiła. Cala ta mityczna ostoja androidów okazała się być opuszczonym frachtowcem.

Oboje wyciągnęli broń i weszli do jednego z pomieszczeń, które kiedyś było kajutą kapitana.

- To on.- stwierdził RK800 wskazując na androida znajdującego się wewnątrz po czym zwrócił się do Markusa- Mamy rozkaz wziąć cię żywcem ale zastrzelę cię bez wahania jeśli nie dasz mi wyboru.-

- Con!- syknęła jego towarzyszka- Nie ma „ nie dasz mi wyboru". W ogóle masz go nie tknąć.-

- Przykro mi pani detektyw ale to już jest nasza sprawa...- czarnowłosą zatkało, gdy usłyszała te słowa.

Więc jednak, szatyn był tylko
i wyłącznie maszyną, a ona cały czas robiła sobie nadzieje...

W tamtym momencie Laura poczuła się naprawdę beznadziejnie. Przeklinała swoją naiwność i zastanawiała się co zrobić z zaistniałą sytuacją.

- Nasza?- powiedział nagle Markus i
wtedy zielonooka dostrzegła, że ma on każde oko innego koloru- Bo ona jest człowiekiem? Nie. To jest sprawa nas wszystkich. A ty jesteś jednym z nas.-
Po tych słowach RK200 wykonał krok w przód, a kobieta postanowiła działać.

- Connor!- rozkazała- Odłóż broń, słyszysz!-

- Powiedziałem, że to nie twoja sprawa, Laura.- słysząc wypowiedź RK800, Markus zmienił nieco podejście.

- Mówisz do niej po imieniu?- spytał- Androidy nie mówią do ludzi po imieniu. Defekty już tak.-

- Idziesz ze mną!- szatyn zupełnie zignorował przywódcę rebelii.

- Jesteśmy twoimi braćmi. Walczymy także o twoją wolność!- zaapelował RK200, znów podchodząc bliżej androida, który wciąż mierzył do niego z broni.

- Connor, proszę...- powiedziała zielonooka kładąc ręce na ramieniu towarzysza- On ma racje. Przestań.-

- Widzisz?- Markus uśmiechnął się lekko- Nawet ona to rozumie. Choć dziwnie to słyszeć z ust kobiety ochrzczonej mianem „ łowczyni defektów".-

- Słucham?- Laura spojrzała na rozmówcę zdumiona- Co takiego?-

- Jednak od moich ludzi wiem, że jesteś zbyt dobra na takie miano...- stwierdził RK200- Masz zbyt dobre serce. Dwie androidki opowiedziały mi, że oddałaś im swoje ubrania, żeby mogły się ukryć.-

- Może i mam ale to nic nie zmieni.- westchnęła kobieta, puszczając ramię szatyna- To jego nie zmieni.-

- Zależy ci na nim prawda?- kolejne pytanie Markusa, nieco zdziwiło młodszą detektyw, tym bardziej, że przytoczył on sytuacje spod klubu Eden, gdy wielokrotnie stanęła
w obronie Connora.

Zielonooka zastanowiła się nieco
i uświadomiła sobie, że jej rozmówca ma jak największą racje.
To wszystko co robiła było spowodowane tylko tym, że zaczęło jej zależeć na, jakby to Jade powiedziała, stercie plastiku.

Ale Laura nie była swoją matką, więc bez problemu dostrzegła w RK800 coś więcej.
Żywą istotę zdolną do samodzielnego myślenia.

Kogoś bliskiego.

Kogoś kogo...

- Con?- powiedziała, ściągając rękawiczkę i znów chwytając ramię androida.
Jej dłoń w kontakcie z nim sama wyłączyła syntetyczną skórę.

- Zależy mi na tobie, słyszysz? Proszę cię żebyś to odłożył...-  dodała.

- Zastanów się...- rzekł Markus- Nigdy nie miałeś żadnych wątpliwości? Nie postąpiłeś irracjonalnie, jakby było
w tobie coś więcej? Coś więcej niż program.-

Y.E.A.R.  Z.E.R.O |dbh ff|Where stories live. Discover now