Chapter V

629 45 27
                                    


Zaraz po akcji w Ravendale ludzka część ekipy stwierdziła, że dobrą opcją będzie posilenie się.

Wybór miejsca, przynajmniej dla Laury i Hanka, był prosty.
Chicken Feed. Mała, prosta budka ale
z sercem i dobrym jedzeniem.

- Tam nawet nie ma sałatek.- narzekała, będąca wegetarianką, Jade- Co ja tam zjem?-

- Kupię ci frytki, tylko błagam skończ biadolić.-  westchnął porucznik
i zaparkował samochód, z którego wysiedli wszyscy oprócz Connora.

- Może iść z nami?- spytała brunetka- Głupio mi go tu zostawiać.-

- A co? Boisz się, że go ktoś ukradnie?- matka kobiety prychnęła śmiechem.

- Niech ci będzie młoda ale miej go na oku.- Anderson westchnął ciężko.

Zielonooka otworzyła drzwi pojazdu.

- Chodź.- powiedziała do RK800.

Gdy szatyn wysiadł, policjant zamknął auto i wszyscy podeszli do budki.
Od razu było widać, że Hanka i Laurę tu znają, gdy, Gary, sprzedawca przywitał się z nimi po imieniu.

To znaczy z Andersonem, bo do brunetki zwrócił się per „ młoda".

Po chwili do zgromadzonych podszedł znajomy Hanka, Pedro i próbował mu zaproponować obstawienie pieniędzy.

- Po ostatnim „ pewniaczku" byłem
w plecy tygodniówkę...- mruknął porucznik.

- Tym razem jest inaczej, daje sto procent gwarancji. Nie przegrasz tego.- zapewnił Pedro.

- Dam połowę.- zaproponowała zielonooka.

- O widzisz!- znajomy porucznika wskazał na dziewczynę- Masz aprobatę młodej.-

- Laura!- Jade spojrzała na córkę karcąco.

- Mamo to moje pieniądze.- kobieta sięgnęła do portfela, wyjęła z niego potrzebną kwotę i podała ją Hankowi.

Mężczyzna wyjął swoją część z kieszeni i wręczył Pedro.

- Wchodzimy w to.- stwierdził.

- To rozumiem!- odparł ich rozmówca wesoło- Nie pożałujecie!- dodał odchodząc.

- Czy ten musi za nami chodzić jak pies?- spytała szeptem Jade, wskazując na Connora.

- Musi.- odpowiedziała Laura- Bo ja tak chcę.- 

- Jesteś niemożliwa dziecko drogie...- mruknęła czerwonowłosa.

- Młoda to co zwykle?- padło pytanie ze strony Gary'ego.

- Nie dzisiaj tylko frytki.- rzekła kobieta.

W oczekiwaniu na zamówienie, Laura przyglądała się RK800 i Hankowi, którzy zajęli się rozmową.

- Przepraszam za moje zachowanie na posterunku.- powiedział szatyn- Wiem, że mogło być uznane za zbyt wścibskie. Nie chciałem być niemiły.-

- Wow...- prychnął Anderson- Nawet wazeliniarskie przeprosiny ci wgrali.
Te łby z CyberLife o wszystkim pomyślały.-

- Trzymaj młoda.- w międzyczasie Gary podał brunetce jedzenie, które ta zaczęła pałaszować na spółkę z matką.

Również Hank otrzymał swoje zamówienie więc cała grupa przeniosła się nieco dalej, do stolika, pod parasolem ale bez krzeseł.

- Nie zostawiajcie mi go tu!- sprzedawca wskazał na Connora.

- Wyluzuj. To równy gość.- stwierdziła Laura, a RK800 stanął nieopodal miejsca, gdzie grupa zajęła się spożywaniem posiłku.

Y.E.A.R.  Z.E.R.O |dbh ff|Where stories live. Discover now