Chapter X

502 39 25
                                    


Następnego dnia, to jest dziewiątego listopada dwa tysiące trzydziestego ósmego roku, Hank wraz z Connorem, Laurą i Jade pojechali do domu Elijaha Kamskiego.
Mężczyzna był CEO CyberLife.
Grupa liczyła, że jeśli ktoś ma coś wiedzieć o defektach to będzie to on.

Podczas, gdy matka z córką zostały
w aucie, porucznik wykonywał ważny telefon, a Connor jak zwykle kręcił się wokół niego.

- Co się wczoraj stało?- zapytała
w końcu czerwonowłosa.

- A co się miało stać?- brunetka sięgnęła w stronę klamki, chcąc wysiąść ale jej rodzicielka ją powstrzymała.

- Plastikowy wyglądał jak siedem nieszczęść.- stwierdziła starsza z kobiet, łapiąc młodszą za rękę.

- Defekt go poturbował.- wyjaśniła jej rozmówczyni, lakonicznie.

- Tobie się nic nie stało?- wyczuwając autentyczne zmartwienie w głosie matki, zielonooka złagodniała.

- Nie.- stwierdziła.

- Nie chciałabym być wścibska ale... jak pierwsza noc w nowym mieszkaniu?- czerwonowłosa kontynuowała rozmowę.

- Tak jak powinna.- zniecierpliwiona brunetka, otworzyła drzwi pojazdu
i wyszła na zewnątrz.

- Wszystko gra, Hank?- spytała widząc niecodzienny wyraz na twarzy mężczyzny.

- Zeszłej nocy Chris był na patrolu.- wyjaśnił policjant i akurat w tym momencie z nieba zaczął obwicie sypać śnieg.

- Został zaatakowany przez defekty.- kolejne słowa rozmówcy wywołały
u Laury nie lada szok.

- Coś mu się stało?- spytała
z niepokojem.

- Mówi, że uratował go sam Markus.- powiedział Anderson, a zielonooka jeszcze bardziej zaniemówiła.

Markus, przywódca rebelii androidów potraktował życie człowieka jako coś ważnego.
W tamtym momencie młodsza detektyw zaczęła się zastanawiać czy
w tym wypadku to właśnie ludzie nie byli „ tymi złymi". W końcu tyle już widziała.

Defekty to były ofiary nękania. Popełniały samobójstwa, kochały się i cieszyły...
Czarnowłosa dażyła je wszystkie sympatią.

No prawie wszystkie.

Tego, który wczoraj ranił Connora rozszarpała by na kawałki.

Kobieta zauważyła, że ostatnio coraz cieplej myśli o swoim brązowowłosym towarzyszu. I nie wiedziała czy to źle czy dobrze.

- Pani detektyw?- głos RK800 wyrwał ją z zamyślenia.

Dostrzegła Jade i Hanka stojącego już prawie pod drzwiami domu Kamskiego podczas, gdy ona i Connor wciąż stali koło samochodu porucznika.

- Idzie pani?- po kolejnym pytaniu, Laura kiwnęła głową i wraz
z androidem ruszyli za resztą grupy.

W drzwiach przywitała ich blondwłosa androidka z niebieskimi oczami.

- Cześć.- zaczął Hank- Jestem porucznik Anderson, z policji kryminalnej Detroit. To detektyw Laura i Jade Humpries. Mamy się spotkać z panem Kamskim.-

- Proszę wejdźcie.- ku zdziwieniu zielonookiej ich rozmówczyni uśmiechnęła się szeroko i gestem ręki zaprosiła ich do środka.

- Okej...- powiedział policjant, najwyraźniej równie zszokowany co jego młodsza towarzyszka.

Ostatecznie wszyscy weszli do wnętrza domu, a RK800 starym zwyczajem przepuścił czarnowłosą w drzwiach po czym bezceremonialnie wpakował się przed jej matkę.

Y.E.A.R.  Z.E.R.O |dbh ff|Where stories live. Discover now