Kobieta ze snu

396 24 0
                                    

Oto jest kolejny rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba. Liczę na wasze komentarze odnośnie rozwijającej się sytuacji i gwiazdki, a teraz życzę wam miłej lektury <3

Właśnie siedzę w moim pokoju i zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się na to spotkanie. Z drugiej jednak strony Renesmee jest bardzo miła więc może te złe przeczucie które towarzyszyły mi w domu Państwa Cullen oraz w supermarkecie były złudne i może wcale nie są tacy straszni. Ja naprawdę nie wiem dlaczego od samego początku zakładam, że jest coś z nimi nie tak. Przecież to rodzina jak każda inna, a ich nazwiska to tylko zbieg okoliczności...chyba...ale małe jest prawdopodobieństwo że w miasteczku liczącym ponad 4000 ludzi są rodziny o tym samym nazwisku. Więc pewnie są ze sobą spokrewnieni.. i te oczy. Te duże jasne wręcz karmelowe oczy. Nie mogę o nich zapomnieć i czuje gdzieś w środku, że to nie jest normalne zjawisko. A może to ja już doszukuje się nie wiadomo czego. Przecież to mogą być tylko soczewki kolorowe...ale znowu z drugiej strony kto normalny chodziłby w soczewkach o tak dziwnym kolorze...Nie wiem najlepiej jak o tym zapomnę i dam mojej głowie odpocząć, bo od tamtej nocny w lesie o niczym innym nie myślę. Odkładam mój szkicownik w którym skończyłam już rysować kobietę z mojego snu i sięgam po telefon oznajmiający przyjście nowej wiadomości.

Renesmee: Mam prośbę czy mogłybyśmy się spotkać w domu moich dziadków. Niestety w moim domu jest awaria i nie ma prądu, nie mam pojęcia dlaczego. Pasowałaby ci godzina 15 ?

Ja: Nie ma sprawy, spotkajmy się u twoich dziadków. Godzina mi pasuje, wyślesz adres ?

Renesmee: To świetnie, dom moich dziadków znajduje się w *zachodnim Vancouver*. Jeśli nie wiesz gdzie to jest to mogę po ciebie przyjechać tylko podaj adres. xoxo

Ja: Skoro nie będzie dla ciebie problemu aby po mnie przyjechać to było by mi bardzo miło. Mój dom jest na ulicy World Street.

Renesmee: Pewnie, nie ma problemu w końcu sama zaproponowałam. W takim razie będę po ciebie o 14:40 pasuje?

Ja: Pasuje. To do zobaczenia <3

Renesmee: Do zobaczenia <3

Teraz już nie ma odwrotu, muszę się nią spotkać w końcu nie wypadałoby teraz do niej zadzwonić i powiedzieć " HEJ SŁUCHAJ JEDNAK NIE PRZYJDĘ BO MAM DZIWNE WRAŻENIE ŻE TWOJA RODZINA JEST DZIWNA TO PA" tak to by było dziwne.

Wstaję z mojego wygodnego łóżka które już nie jest tak ładnie pościelone jak jeszcze było rano do póki na nie, nie wskoczyłam. Dosłownie wskoczyłam. Zmierzam do mojej garderoby aby przebrać się w coś bardziej wyjściowego niż stara rozciągnięta szara bluzka i czarne getry. Wyjmuję czarną bluzkę na długi rękaw z małymi wycięciami na ramionach i z małą różyczką przyszytą na prawej piersi do tego bordowe rurki z dziurami na kolanach i mój kolejny ulubieniec czarne nike air force. Przebieram się w garderobie przy okazji odkładając ubrania w których byłam od kąd przyszłam z rozpoczęcia i wychodzę aby poprawić makijaż i fryzurę. Gdy uznaję że moje włosy są dalej ładnie pofalowane a makijaż nie naruszony o prócz szminki którą zjadłam przy obiedzie biorę z powrotem moją czarną torbę i na powrót przekładam do niej rzeczy z białej. Tak wyszykowana spoglądam na zegarek i widzę że do przyjścia Renesmee zostało mi nie całe 10 minut więc postanawiam zejść do salonu gdzie mój tata ogląda telewizję.

- Za jakieś 10 minut wychodzę bo jadę do koleżanki która po mnie przyjedzie. - oznajmiam.

- Dobrze kochanie, tylko proszę cię nie siedź tam długo. Jutro jest szkoła a poza tym nie chciałbym powtórki z rozrywki. - mówi zatroskany.

- Tato obiecałam ci już że więcej taka sytuacja sie nie powtórzy. Dobrze będę w domu przed 21 dobrze?

- Przed 20 w domu i możesz iść.

Nowe ŻycieWhere stories live. Discover now