9 1/2

115 7 28
                                    

Poczułam jak przesuwa swoje dłonie w górę i w dół mojej talii, zaciskając i rozluźniając uścisk.

- Clinton... - zaczęłam cicho.

- Paige, shhh - przytknął palec do moich warg.

- Clinton to nie jest wyjście - odparłam, odsuwając się o krok.

- Tak właśnie myślisz? - w jego oczach widziałam ból odrzucenia. Nie chciałam mu tego robić ale nie miałam wyboru. Robiłam to dla nas obojga. To nie sprawiało mi ani trochę przyjemności.

- Clinton ja nie chcę się w to pakować... Ja szanuje Briden i przede wszystkim cenię siebie... - zaczęłam niepewnie, patrząc mu w oczy.

- Mała... Paige, ja... - zabrał dłonie z moich bioder - Po prostu się wprowadź na ile potrzebujesz. Już nigdy więcej cię nie dotknę - powiedział chłodno, wychodząc z pomieszczenia, jakby z obrzydzeniem ocierając usta.

Wszystko ścisnęło mnie w środku. Jak mogłam być dla niego taką suką. Nie chciałam żeby poczuł się zraniony, ale ja zawsze potrafię znaleźć sposób żeby odepchnąć od siebie ludzi na których mi zależy.

***

W ciągu tych kilku dni wprowadziłam się do Clintona i wyjaśniłam swoją długą nie obecność Christianowi i po krótce streściłam mu ze zamieszkam z Clintonem, oczywiście pomijając naszą małą bliskość w jego łazience tamtego pamiętnego dnia.

Czułam się coraz lepiej z dnia na dzień. Clinton nie był problemowy, ja reż kie lubiłam robić afer, więc mieszkanie razem przychodziło nam nawet bardzo naturalnie.

Mój pokój był mały ale przytulny i pełen wielu niepoukładanych rzeczy i jego pudeł.

Przysięgam że kiedyś je wywalę na korytarz, jeśli ich nie zabierze.

Malo rozmawialiśmy, ale to dobrze bo nie czułam się jeszcze gorzej zastanawiając się co powinnam powiedzieć.

Dzisiejszy dzień w pracy przebiegał głównie na wypełnianiu rejestrów i zamawianiu brakującego towaru.

Gdy wróciłam do mieszkania, zobaczyłam że po całym mieszkaniu walają się pudełka po jedzeniu, a z salonu dobiegł męski krzyk i oklaski.

Gdy znalazłam się w pomieszczeniu, oczy grupki chłopaków znalazły się na mnie.

- Paige! - zawołali chórem, po czym zauważyłam jak Christian wstaje żeby do mnie podejść i zamknąć mnie w uścisku.

- Hej, jak się bawicie? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, czując jak blondyn całuje mnie w policzek.

- Właśnie gramy w NBA - wyjaśnił Jesse, pokazując na rywalizujących właśnie między sobą Mitchela i Pata.

- Och, super. Gdzie Clinton? - zapytałam, zauważając jego nieobecność.

- W kuchni - powiadomił mnie Kras, chwytając moją dłoń.

Razem poszliśmy do kuchni, widząc bruneta odlewającego makaron. Gdy nas zobaczył durszlak wysunął się z jego ręki, zalewając mu dłoń.

- Kurwa - przeklął siarczyście, upuszczając wszystko do zlewu.

- Clinton, nic ci nie jest? - powiedzieliśmy niemal na raz z blondynem. Prędko znalazłam się tuż przy nim, biorąc jego dłoń w nadgarstku żeby się jej przyjrzeć. Była jedynie lekko czerwona.

- Christian, maść przeciwopażeniowa w apteczce - poinstruowałam go, widząc jak brunet w ciszy z poczuciem upokorzenia wpatruje się we mnie.

Blondyn pobiegł do łazienki, zostawiając nas samych.

- Musisz to trzymać pod zimną wodą - odkręciłam korek, wzywając jego rękę pod lodowaty strumień.

- Dam sobie radę, Paige - odrzekł z przekąsem, delikatnie pozbywając się mojej dłoni ze swojej.

- Mam - przybiegł blondyn, trzymając jakąś tubkę w dłoni.

- To jest na stłuczenia, Christian - przekręcił oczami brunet.

- Przyniosę - odparłam, zyskując od Clintona skinienie i słaby uśmiech, co sprawiło, że moje serce zabiło trochę mocniej chociaż na chwilę.

Musiałam się nauczyć tłumić uczucia, jeśli chciałam uchronić swoje serce przed rozczarowaniem.

////

Co sądzicie o zachowaniu Paige? Jest zasadne, czy może nie?

THE DRUG // CLINTON CAVE PLWhere stories live. Discover now