Zdziwiona weszłam do mieszkania Clintona, czując jak moje serce wali niczym młotem. Byłam zdziwiona jego raptowną otwartością w stosunku do mnie. Czy to ja... Czy może chodziło o coś innego?
Nie wierzyłam bardzo w jego dobre intencje, po prostu moja intuicja mi na to nie pozwalała.
Usiadłam na kanapie w jego salonie, zerkając na okna mojego mieszkania. To co robiłam było idiotyczne, ale nie mogłam się powstrzymać. Uwielbiałam pakować się w kłopoty.
- Za dwie godziny zaczynam zmianę - westchnęłam, widząc jak Clinton wchodzi do salonu.
- Nie możesz zadzwonić, że jesteś chora? - zapytał, przekręcając oczami - Chciałem coś ugotować albo po coś zadzwonić...
- Miło z twojej strony, ale muszę iść do pracy - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mogę zadzwonić po Christiana, jeśli przebywanie ze mną sam na sam cię niepokoi - zaoferował nagle co jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
- Nie chodzi tu o niego - pokręciłam nerwowo głową - Lubię cię i z chęcią spędzę z tobą czas, ale po pracy, dobrze?
- Przyjdę po ciebie w takim razie - powiedział spięty I lekko rozczarowany, podczas gdy ja wstałam z fotela, kierując się do drzwi.
- Przyniosę Ci rzeczy - zaoferował się chłopak, wychodząc I zamykając mi drzwi swojego mieszkania przed nosem.
Nadal nie miałam pojęcia o co mu chodziło, ale cierpliwie zaczekałam aż wrócił, po czym poszłam się przebrać i żegnając się z nim nieśmiało wyszłam do pracy.
Ten dzień był zaprawdę dziwaczny, a ledwo się zaczął.
***
Dzień w pracy minął mi zadziwiająco szybko. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Clintona wchodzącego do środka, podczas gdy na dworze było już ciemno. Możliwe, że za bardzo byłam pogrążona w pracy, żeby poczuć upływ czasu.
- Jak ci minął dzień? - zapytał chłopak, opierając się o blat kasy, jakby to był blat kuchenny w jego mieszkaniu.
Mój szef obdarzył nas ganiącym wzrokiem, po czym zniknął w swoim biurze, chwilę później gasząc świetlówki, ponieważ już wychodził. Małe światełko lampy oświetlało nasze twarze.
- Było jak zwykle - zaśmiałam się nerwowo, wzruszając ramionami - A tobie?
- Edytowałem to i owo - odparł jakby od niechcenia, wsuwając się za ladę, gdy zobaczył że mój przełożony opuścił budynek nie mówiąc nawet słowa pożegnania - Do widzenia panu! - krzyknął, a ja byłam w szoku, że był w stanie coś takiego zrobić. Rzuciłam się, żeby zatkać mu usta. Miałam wrażenie, że szef w każdej chwili może wrócić przez to co usłyszał.
- Czy ty się w głowę uderzyłeś? - powiedziałam, wciąż trzymając dłoń na jego ustach.
- Jak byłem dzieckiem upuściłem Mitchela na podłogę, ale samemu nigdy nie upadłem - odparł, uśmiechając się głupkowato, unosząc brew w górę w zaczepnym geście. Miałam wrażenie, że moje nogi były niczym z waty. Byliśmy tak blisko, on oparty tyłem o blat, a ja przyciśnięta do niego, żeby zatknąć mu usta.
- Jezu, Clinton - parsknęłam śmiechem, odsuwając się od niego.
- Jestem szczery - wzruszył ramionami.
- Wystarczy z tą szczerością, idę się przebrać, zaraz przyjdę - odparłam, idąc do przebieralni.
Weszłam do przebieralni, zamykając za sobą drzwi, zapalając rażące światło. Wyciągnęłam z szafki swoją codzienną koszulkę, po czym zdjęłam uniform, zatapiając swoje ciało w oversizowej białej koszulce, którą powpasałam w czarne dziurawe jeansy. Założyłam na siebie również swoje ulubione czarne Nike. Poprawiłam swój wygląd, rozpuszczając włosy, naprawiając makijaż, po czym wyszłam do głównej strefy, gdzie czekał na mnie chłopak.
![](https://img.wattpad.com/cover/156886067-288-k866045.jpg)
YOU ARE READING
THE DRUG // CLINTON CAVE PL
FanfictionSpoglądała na niego przez szkło, gdy myślała że on nie patrzy. Jednak on widział wszystko. © 2018/19