20

2.9K 295 203
                                    


Mówiłem ci, że będą ze mną same kłopoty. Wiesz, że nie jestem dobry.

Oszukiwałem samego siebie tak, jak wiedziałem, że będę.

Przy promie panowało takie zamieszanie, że Harry zaczął się zastanawiać, w którym momencie Lydia pomyślała, że coś takiego mogłoby pomóc im się zrelaksować. Wszędzie było pełno ludzi i nikogo nie obchodziło, że XX są zespołem, który powinien mieć zagwarantowane jakieś szybsze przejście na statek. Byli ściśnięci z całą resztą, powoli kierując się w stronę wejścia. Przynajmniej nie musieli martwić się o bagaże, bo wszystko pojechało w ich autobusie. Razem z garniturami, które na dobrą sprawę nie wiadomo skąd i kiedy załatwiła im Lydia. Ale gala była już za nimi, a teraz czekały ich dwa koncerty w Skandynawii, a potem w końcu powrót do domu, do Anglii.

- Louis nie wygląda najlepiej – skomentował Liam.

Stał obok Harry'ego, nie wiadomo po jaką cholerę, skoro w ostatnim czasie tak go unikał. Brunet miał wrażenie, że szykuje się do jakiejś cięższej rozmowy, ale nie zamierzał mu w tym pomagać. Jeśli Liam miał problem z wyduszeniem z siebie jakiś słów, to już tylko i wyłącznie jego problem. Kilka osób przed nimi czekali Zayn z Niallem, bo mulat wziął sobie do serca odizolowanie się od Harry'ego, by nie uczestniczyć w żadnych scenach zazdrości, które planował rozegrać. Było minęło. Takie podejście miał rano w hotelu, a teraz ma inne. Przyjmie jego postawę – ignorancję.

- Może dlatego, że boi się otwartej wody – zauważył neutralnie Harry, nawet nie odwracając się za siebie. Louis, wnioskując po tym jak oglądał się Liam, musiał stać gdzieś za nimi.

- Może powinniśmy mu jakoś pomóc? – zaproponował, bo oczywiście, że to zrobił. Musiał się udzielać i pokazywać swoją nic nieznaczącą dobroć, bo był Liamem, który po prostu nie mógł się, kurwa, powstrzymać.

Podczas gdy Harry robił wszystko, by wyjść na twardego dupka, który stoi ponad wszystkimi i ma gdzieś to co znajduje się pod jego stopami, Liam postępował wręcz odwrotnie. Pracował nad wizerunkiem dobrego, uprzejmego i przejmującego się przyjaciela. Coś ich jednak łączyło, bo oboje byli tak samo fałszywi w tym, jak postępowali.

- Zdaje się, że ma Travisa, prawda? Czy ten nie zdecydował się odprowadzić go pod sam statek, bo jest tak zajebiście kochany? – starał się brzmieć na niewzruszonego, ale jad sam cisnął mu się na język, kiedy wypuszczał z własnych ust to paskudne imię.

- Nie wydaje mi się. Strasznie się szarpią.

Tylko to, że Liam brzmiał na szczerze zaniepokojonego, zmusiło Harry'ego, by w końcu się odwrócił. Co innego, kiedy Travis chciał omamić Louisa swoim fałszywym uczuciem, pocałunkami i całym tym gównem, ale jeśli faktycznie podnosił na niego rękę, to już wykraczało poza granicę ich gry.

Mimo mnóstwa ludzi, którzy dosłownie otaczali ich z każdej strony i tym razem nie byli to ich fani, Harry odnalazł Louisa niemal od razu. Miał coś takiego w sobie, że przyciągał jego wzrok, nieważne jak bardzo starał się ukryć pod kapturem swojej rozciągniętej bluzy. Tym razem jednak to nie jego aura sprawiła, że Harry tak szybko go dostrzegł, a faktyczna szarpanina. Byli zbyt daleko z tyłu, by mógł ich usłyszeć, ale widział, że o coś się kłócą. Travis szarpał jego ramionami, jakby próbował nim potrząsnąć, a Louis jak to Louis, nie dawał się stłamsić i co chwila się wyszarpywał, patrząc na niego z wrogością i zapewne wyklinając go w niebogłosy.

Dobrze, pomyślał Harry. Niech się kłócą, to Louis zobaczy jaki Travis jest naprawdę. Zdaje się, że jego taktyka ignorancji nawet nie była konieczna skoro już wszystko zaczęło się między nimi sypać.

SUCK IT & SEEWhere stories live. Discover now