~*~

- Widzę, że pacjentka czuje się dobrze? - wybudził mnie głos mężczyzny. Mruknąłem i wtuliłem się mocniej w poduszkę. Była dziwnie wygodna. Za wygodna. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Głos... Na początku nie wiedziałem co się dzieje i byłem gotów zaatakować osobę, która przerwała nam sen, jednak po chwili przypomniałem sobie wszystko. Otworzyłem szybko oczy i uniosłem głowę.

- Mam bardzo wygodne cycuszki, co? - zapytała czerwonowłosa i zaśmiała się krótko. Uśmiechnąłem się i pocałowałem jej sutek przez materiał. Ruth wciągnęła głośno powietrze i zarumieniła się lekko.

- Przepraszam za niego doktorze... - warknąłem cicho i spojrzałem na lekarza, który uśmiechał się głupkowato pod nosem.

- No nic. Zajrzę do ciebie jeszcze później, jeśli będzie tak dobrze jak jest teraz, to myślę, że powinno się już wszystko ustabilizować. Do zobaczenia. - powiedział, po czym ukłonił się i wyszedł. Spojrzałem na ukochaną z uśmiechem i położyłem głowę na jej piersiach. Kobieta zaśmiała się cicho.

- Nic ci nie jest? Czujesz się dobrze? Nie boli cię głowa? - pytałem szybko, podrywając głowę do góry i patrząc prosto w oczy. Ruth uśmiechnęła się i dotknęła mojego policzka.

- Czuję się na prawdę dobrze. Głowa mnie nie boli. Nie musisz się martwić. - powiedziała. Z uśmiechem podniosłem się i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku, który powoli przeradzał się w namiętną pieszczotę. Odsunąłem się od jej ust, aby zaczerpnąć powietrza. Ruth z uśmiechem obserwowała każdy mój ruch. Położyłem się obok niej, dziewczyna objęła mnie ręką w pasie i z uśmiechem zamknęła oczy. Pocałowałem ją w czoło i sam poszedłem spać.

~*~

_Adam_

- Jak to się kurwa mogło stać?! Ta dziewucha... Jakim cudem... - mruczałem pod nosem, gdy dowiedziałem się o wypadku ukochanej Isaaca.

- Tato, ona oszalała. Kiedyś Isaac jej pomógł i ona... Zaczęła sobie wyobrażać siebie jako Lunę i jego ukochaną. Wkurzyła się, kiedy Isaac przyprowadził do nas Ruth i jej brata. - powiedział spokojnie Oscar. Stanąłem w miejscu i westchnąłem, odchylając głowę do tyłu. Od kiedy mój syn znalazł swoją mate, mają same problemy. Najpierw Arabelle a teraz ta Adrianna.

- Oscar, jak czuje się Ruth?

- Dobrze tato. Isaac powiedział, że nic ją nie boli. Teraz chyba obaj śpią... - powiedział, na co pokiwałem głową.

~ Należą im się wakacje.

~ Wiem Drogo. Gdy tylko się obudzą, wyślę ich gdzieś. ~ odpowiedziałem, zastanawiając się, gdzie będzie im najlepiej.

~ O! Pamiętasz moje imię! Możemy ich wysłać na wyspę...

~ Dobry pomysł... ~ mruknąłem. Muszę jeszcze poprosić Leilę, aby spakowali naszych młodych zakochańców.

~ Lelio, skarbie dobrze się czujesz? ~ zapytałem ukochaną. Odpowiedziało mi głośne warczenie.

~ Kurwa, pytasz się już mnie o to dzisiaj piąty raz! Co chcesz?

~ Wpadłem na pomysł, żeby wysłać Isaaca i Ruth na wyspę, na której byliśmy po stracie... naszego pierwszego dziecka. 

~ Wspaniały pomysł! Ty wszystko załatw a ja pójdę ich spakować. Zrobię też im kanapki i kawę. ~ powiedziała szybko Leila.

~ Spokojnie kochanie... ~ mruknąłem, jednak zostałem olany. Super. Trzeba załatwić im pełną lodówkę i helikopter. A potem zajmą się sobą sami. Poszedłem do Marka, który biegał na polu treningowym.

- Mark! Podejdź no tu! - krzyknąłem. Mężczyzna z uśmiechem przybiegł do mnie szybko, przybijając żółwika.

- Stało się coś?

- Chcę wysłać Isaaca i Ruth na wyspę, na której byłem z Leilą na naszym, że tak powiem, urlopie kilkanaście lat temu. - wyjaśniłem. Mężczyzna zmarszczył brwi, lecz po chwili pokiwał ze zrozumieniem głową.

- Rozumiem. Mam załatwić im transport?

- Tylko helikopter i pilota. Samochód dam Isaacowi, potrafi prowadzić. Wyjaśnię mu, gdzie ma jechać. Poradzi sobie. - powiedziałem z uśmiechem. Mark pokiwał głową i pobiegł do domu.

~ Daj mi później znać, o kiedy będą musieli wyjeżdżać.

~ Oczywiście, alfo. ~ odpowiedział szybko. Pokiwałem głową z uśmiechem i wolnym krokiem poszedłem do mojego syna. Mam nadzieję, że nie śpi. Ale najpierw pójdę do mojej mate. W końcu za niedługo może wydać na świat naszych synów.

~*~

- Nie pakuj ich kochanie. Nie wiadomo, czy będą potrzebowali ubrań. - mruknąłem obejmując moją ukochaną żonę. Leila zaśmiała się dźwięcznie.

- To, że tobie pasowało chodzić jak natura cię stworzyła nie znaczy, że Ruth będzie miała taki sam tok myślenia, wilczku. Poza tym, nie będę ich pakować, gdy oboje śpią wtuleni w siebie. Jeszcze bym ich obudziła...  - odparła na co sam się zaśmiałem.

- Mark powiadomi mnie, gdy będę mógł wysłać Isaaca i Ruth do samochodu. Isaac będzie prowadził, przekażę mu jedynie, kiedy będą musieli wyjechać.

- Mam nadzieję, że gdy wrócą do nas, będą promienieć szczęściem. Szczególnie czerwonowłosa. - powiedziała cicho Leila. Pocałowałem ją w tył głowy, podniosłem w stylu panny młodej i położyłem ją delikatnie na łóżku.

- Kocham cię wilczku.

- A ja kocham ciebie kocico. - złączyłem nasze usta i zacząłem ją powoli rozbierać. Do wieczora będziemy bardzo zajęci...

~*~*~*~
Zazwyczaj dodaję rozdział co dwa, bądź co trzy dni. Przepraszam, że nie pojawiał się przez taki okres czasu, jednak... no pomysły są, jednak nie ma kiedy tego pisać.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Nie musisz się mnie bać  |Tom IIWhere stories live. Discover now