14. Słońce świeci, a koper jest zielony i wchodzi między zęby

2.4K 326 441
                                    

Kiedy Przybysz osuszył telefon, który mimo to zacinał się przez pół nocy, po długim odpoczynku zaczął normalnie działać. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że urządzenie nie pożyje długo przez ów incydent, ale nie martwił się tym za bardzo. Wszystkie zdjęcia trzymał na karcie, a większość piosenek przechowywał na starej Nokii, więc w każdej chwili mógł je przesłać do nowej komórki.
   Pechowy wtorek zamienił się w całkiem przyjemną środę.

   Adam nie liczył na chłodny dzień, ale zanim wyszedł na zewnątrz, tym razem upewniając się, że nie będzie padało, czuł w sobie przypływ pozytywnej energii. Nie miał zakwasów po zajęciach wychowania fizycznego, przestał mu przeszkadzać fakt, iż siostra przygarnie jego laptopa, a także nie przejmował się nauką na historię, która czekała na niego wieczorem. Co więcej — słońce wydawało się mniej groźne i nawet pani Katarzyna wstała z uśmiechem na ustach, a nie zdarzało się jej to często, gdyż ból kręgosłupa skutecznie niszczył jej poranki.
   Wszystko było takie...  zwyczajne. Bez problemów, marudzenia i złej aury, jaką licealista często roztaczał wokół siebie. Tym razem wydawało się, że pech opuścił chłopaka przynajmniej na ten jeden dzień, chociaż to jeszcze nie był czas korepetycji, a najzwyklejsza w świecie środa. No... prawie "najzwyklejsza", bowiem stał się — jak to określił osiemnastolatek — cud nad śniadaniem.
   Mama zgodziła się na wolny od lekcji czwartek.

   — Ale to pierwszy i ostatni raz — powiedziała, starając się brzmieć poważnie, chociaż w duchu cieszyła się, że jej syn dostał kopa motywacji. — Przekaż Adrianowi, że następne spotkania macie organizować po szkole.
   — Tak jest, generale — odparł licealista, przybierając poker face. — Mam odmaszerować?
   — Najpierw dokończ śniadanie.
   Chłopak zmarszczył nos, gdyż poranne posiłki były dla niego katastrofą. O tak wczesnej porze jego żołądek buntował się na wszelkie możliwe sposoby, nie pozwalając wcisnąć w siebie więcej niż kilka kęsów kanapki. Przyjmował jedynie herbatę gorzką lub z samym cukrem, a w ostateczności wodę niegazowaną. Kiedy jednak trafiało do niego jedzenie, zaczynał odsyłać je w górę. Katarzyna nie była w stanie tego zrozumieć i zazwyczaj myślała, że Adam wolał jeść wtedy, kiedy naprawdę miał na to ochotę. Jego waga była odpowiednia do wzrostu, chociaż trzeba przyznać, że czerwonowłosy nie ograniczał się w spożywaniu słodyczy.
   Jedynie mięso zaczęło znikać z jadłospisu rodziny Przybyszów. Odkąd Gabriela przeszła na wegetarianizm, co zdarzyło się rok wcześniej, mama musiała dostosować kuchnię do córki, chociaż przez pierwszy miesiąc była z tego powodu bardzo niezadowolona. Dopiero gdy Adam również odstawił mięso, co tłumaczył tym, że po prostu odzwyczaił się dzięki siostrze, Katarzyna przestała panikować. Zaczęła szukać kreatywnych przepisów, a jej kuchnia stała się bardziej kolorowa oraz bogatsza w wiele nowych składników. Mimo wszystko kobieta od czasu do czasu nie odmawiała sobie kurczaka czy ryby, a jej dzieci nie zamierzały specjalnie zaglądać jej w talerz, tak jak ona obiecała, iż nie będzie zaglądała im do łóżek.
   Co jak co, ale kiedyś taka rozmowa musiała mieć miejsce.

   Adam zerknął na klasowy chat, gdzie Marysia zdążyła pochwalić się swoją poranną przygodą i ostrzec pozostałych przed upałem.

Maryś: pobudeczka, Wasza pogodynka przyszła napisać, że musicie wziąć dzisiaj buty z grubymi podeszwami, bo inaczej się Wam spalą, ok

Mati: niby czemu

Maryś: a wyjdź sobie boso na zewnątrz, to wtedy pogadamy
Maryś: bejbe

Mati: Czy Ty wyszłaś boso?

Maryś: no w kapciach wyszłam, bo się spieszyłam, ale tak mi stopy zjarało, że od razu się zorientowałam, że coś jest nie tak
Maryś: przy okazji wlazłam na asfalt, a on się autentycznie pode mną ugiął
Maryś: przecież stu kilogramów nie ważę
Maryś: po prostu słońce tak wali

✔️ "A" do kwadratu | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz