58. Ważne decyzje

267 36 23
                                    

Stopa Adama przekrzywiła się, sprawiając, że jego ciało straciło równowagę i zleciał twarzą w dół po schodach, tworząc sequel przygód pani Koper. Na szczęście pół sekundy przed spotkaniem się nosa z podłogą otworzył oczy, gwałtownie łapiąc powietrze i ciesząc się, że zamiast śmierci czekał go ostatni dzień szkoły, a koszmarna wizja jego rozpoczęcia okazała się tylko snem. Z ulgą złapał telefon, wyłączając budzik, lecz jego szczęście nie trwało za długo.
   — No chyba, kurwa, nie — wymamrotał, widząc trzynaście procent przy ikonce baterii na telefonie. Okazało się, że mimo podłączenia komórki do ładowarki, ta nie była podłączona do przedłużacza, przez co musiał nadrobić straty przed opuszczeniem domu.
   Po wyjściu z mieszkania ostrożnie stawiał kroki na stopniach na klatce schodowej, lecz trzymając się drewnianej poręczy, trafił na drzazgę, przez co omal nie zjechał dupą po schodach, spełniając swój sen sprzed niecałej godziny. Ten poranek nie zapowiadał się tak szczęśliwie.
   Wreszcie nastał ostatni dzień w roku szkolnym Szesnastego Liceum Ogólnokształcącego, jednak tym razem klasa pierwsza "A" odczuwała mniejszy stres niż w poprzednim semestrze, gdyż nowy nauczyciel starał się jak mógł, aby żaden z uczniów nie musiał przygotowywać się do poprawki. Wizja wakacji w towarzystwie podręcznika i zeszytów jeszcze do niedawna wisiała nad Adamem i Łucją niczym czarna chmura, ale tego dnia, gdy chłopak zobaczył w elektronicznym dzienniku kolejną poprawioną ocenę (co prawda była to trójka minus), z ulgą stwierdził, że zdał matematykę. Ostatnie kilkanaście dni spędzili z Adrianem na powtarzaniu do sprawdzianu i dwóch kartkówek, z których wcześniej licealista dostał od pani Koper dwie jedynki i żałosną dwójkę. Nadchodzący tygodniowy maraton poprawek przyprawiał go wcześniej o mdłości, więc po ujrzeniu ostatniej oceny nie mógł uwierzyć, że wyszedł z tego bez szwanku, zaliczając wszystko, czego się uczył.
   — Pamiętasz to zadanie? — zapytała Łucja, podsuwając mu pod nos swój zeszyt z pokreślonym równaniem. — Nie ogarniam tego.
   Adam pokręcił głową. Naprawdę nie pamiętał takiego zadania, zresztą akurat tego działu nie musiał poprawiać, więc nawet się nie zagłębiał w żaden z tych tematów. Łucja zawzięła się, by zaliczyć kartkówkę z początku semestru "tak na wszelki wypadek", gdyby jednak okazało się, że poprawione oceny z tygodniowego maratonu nie wystarczą.
   Kiedy dyrektor pojawił się na korytarzu, Adam zakrył plecakiem kontakt z ładowarką przy sali matematycznej, przypominając sobie, jak ich przewodnicząca klasy dostała opieprz od sprzączki za ładowanie komórki w szkole, jakby zużycie prądu przez ucznia raz na ruski rok robiło jej wielką różnicę. Na szczęście Wojnicz nie zwrócił uwagi na ucznia.
   — Witam — powiedział, zaglądając do sali, gdzie Adrian czekał na koniec przerwy. Na widok mężczyzny nauczyciel poczuł kołatanie w sercu, jakby jego wizyty zawsze miały oznaczać kłopoty. — Czy mógłbyś na następnej przerwie wpaść do mojego gabinetu?
   — Oczywiście — odparł bez wahania. Po tonie głosu i wyrazie twarzy dyrektora mógł wnioskować, że raczej nie czekało go nagłe wywalenie z pracy, a przynajmniej nie za to, czego się tak obawiał przez cały czas, lecz wtedy zrozumiał, że być może Wojnicz w końcu podjął decyzję co do umowy na stałe. W końcu nie będzie mu przekazywał tej informacji ze łzami w oczach. Gdy mężczyzna wyszedł, Przybyło osunął się lekko na krześle. Dobrze, że czekały go jedynie ostatnie poprawki, inaczej nie mógłby się skupić na prowadzeniu zajęć.
   Jeżeli tego dnia miał się dowiedzieć, jak maluje się jego przyszłość, i jeżeli miał otrzymać pozytywne wieści, oznaczało to poważną rozmowę z Adamem. Zresztą, czy pozytywnym można nazwać zatrudnienie właśnie w tym miejscu? Przecież to oznaczałoby dwa lata tortur. Z drugiej strony bez tej pracy nie mógłby sobie pozwolić nawet na ciepłą wodę pod prysznicem.
   Czekał go poważny wybór.

☆☆☆

Adam zajął swoje miejsce z nadzieją na wolną lekcję ze względu na to, że sporo osób korzystało z ostatniej możliwości na poprawienie ocen, jednak Adrian postanowił pozostałym zadać trzy zadania, a pierwsza osoba, która je poprawnie rozwiąże, miała otrzymać ocenę z aktywności. Mimo że Adam postanowił dać z siebie wszystko, nie zdążył wyprzedzić kilku kolegów, z których dopiero trzeci w kolejce trafił z wynikami. Jak na złość, Przybysz zgłosił się jako czwarty. Miał nawet na sobie bluzę z tym zasranym wzorem skróconego mnożenia i, jak widać, nie przyniosła mu ani odrobiny szczęścia... chociaż może szczęściem było uniknięcie upokorzenia, gdyby jego równania w zeszycie okazały się błędne. Kolejnym, a w zasadzie pierwszym plusem tamtego dnia okazała się pogoda, dzięki czemu osiemnastolatek nie musiał zdychać z gorąca. Wręcz przeciwnie — momentami czuł dreszcze i żałował, że pod bluzę nie założył koszulki z długim rękawem.
   Gdy wychodzili z sali, a Łucja z paniką w oczach sprawdzała pokreślone równania w zeszycie, przygotowane w czasie nauki do poprawki, chłopak spostrzegł z niepokojem, jak Adrian w pośpiechu chował swoje rzeczy, a długopis dwa razy wypadł mu z dłoni. Posłał mu zmartwione spojrzenie, licząc, że je odwzajemni, lecz nauczyciel nie patrząc na nikogo zamknął salę i pognał w kierunku schodów.
   Spokojnie, pomyślał Adam. Nic się nie dzieje.
   Adrian jednak nie mógł sobie pozwolić na chwilę wytchnienia, gdyż lada moment miał stanąć twarzą w twarz z dyrektorem. Czekał na to od... w sumie od nie tak dawna, lecz ta rozmowa prawdopodobnie miała zadecydować o jego przyszłości i o tym, czy zamieszka pod mostem. Pocieszała go myśl, że gdyby jednak go wywalili, mógłby przynajmniej spotykać się z Adamem, chociaż wątpił, że chłopak chciałby pokazywać się z bezdomnym. Całowaliby się w toitoiach w parku.
   Zaśmiałby się na wyobrażenie tej sytuacji, jednak wtedy drzwi gabinetu dyrektora otworzyły się, zanim zdążył w ogóle zbliżyć się do nich na tyle, by zapukać.
   — O, jesteś — powiedział Wojnicz, zapraszając go do środka gestem dłoni. — Właśnie miałem sprawdzić, czy przyszedłeś.
   Adrian uśmiechnął się nerwowo, siadając na krześle przed biurkiem, wskazanym przez mężczyznę. Ogromny obraz królowej Jadwigi wisiał na ścianie na lewo od drzwi, a między oknami widniało godło, natomiast pod nim zwisała pionowo flaga Polski, przez co nauczyciel poczuł się jak na wizycie u prezydenta. Zauważył, że każdy gabinet dyrektora, który widział w całym swoim życiu, zaczynając od podstawówki i na pracy kończąc, był udekorowany, jakby jego właściciel sprawował ważną funkcję w rządzie kraju.
   Zaczął fantazjować, że jeżeli ta rozmowa nie będzie na temat umowy o pracę, przywali Wojniczowi obrazem Jadwigi w ten sposób, by jego głowa przebiła się w miejscu jej twarzy.
   — Słuchaj — zaczął, siadając za biurkiem. — Mamy do pogadania.
   Gdyby nie adrenalina, Adrian zwymiotowałby albo na czerwony dywan, albo na swojego rozmówcę, mimo że znajdował się w odległości co najmniej metra.
   — Aneta Koper... cóż... jest bardzo, bardzo niedysponowana. — Dyrektor oparł łokcie na biurku, splatając palce dłoni. — A muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się twój sposób prowadzenia zajęć i podejście do uczniów. No i te wyniki pierwszej "A"... jestem zaskoczony. Naprawdę aż tyle osób poprawiło oceny w zeszłym tygodniu?
   Adrian przytaknął, bojąc się, że jeśli postanowi wypowiedzieć jakieś słowo, z jego ust wydobędzie się ciąg losowych liter.
   — Cóż, może to nie są piątki, ale... nawet te dwójki i trójki coś znaczą. Zresztą, widziałem też dużo czwórek i nawet kilka piątek. Jest nieźle. Dużo lepiej.
   O mój Boże, błagam, daj mi już tę pracę, myślał Przybyło, skubiąc z nerwów skórkę obok paznokcia.
   Wojnicz westchnął, kiwając głową, jakby przez kilka sekund prowadził monolog wewnętrzny z samym sobą, a Adrian wyobrażał sobie, jak godło spada mu na głowę, jeżeli odważy się jakimś cudem odmówić mu dalszej współpracy.
   — Podjąłem bardzo... bardzo ważną decyzję... — odezwał się w końcu dyrektor. — Teraz czeka to także ciebie.

✔️ "A" do kwadratu | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz