Niemalże cała społeczność siedząca przy stole spojrzała zaskoczona w moją stronę. Nya podniosła brew.

- Mieliśmy akurat porozmawiać, więc dobrze się składa. A już zjadłam. - dodałam spokojnie, żeby nie wyglądać jak idiotka.

Ale na to było już za późno.

Zabrałam śniadanie uszykowane dla Kai'a i ruszyłam do jego pokoju, czując na sobie wzrok pozostałych.

Udało mi się stamtąd uciec. O to właśnie chodziło. Ulga.

Zapukałam do drzwi.

- No wejdź.

Przytaknęłam sama do siebie i postąpiłam tak, jak stwierdził. Chłopak leżał na brzuchu. Spojrzał w moją stronę, podnosząc przy tym brew.

- O, co za niespodzianka.

- Nawet mi nie mów. - pokręciłam lekko głową i położyłam jego śniadanie na stoliku obok łóżka.

- Co się stało, że zawiało cię aż tutaj? - zerknął.

- Fakt, że masz rozwalone plecy i moja dobrotliwość. - puściłam mu oczko.

Parsknął pod nosem.

- Uciekłaś przed nimi?

Spojrzałam w jego stronę lekko zaskoczona.

- Tak. - odpowiedziałam po chwili zawahania.

- Kto by się spodziewał. - rzekł z nutką ironii w głosie. - To co tam dla mnie masz, pielęgniarko Lawrence?

- Leki.

- Na cóż to? Moją zacność?

- Na twoje ego.

Kuknęliśmy na siebie równocześnie z powagą, by w jednym momencie się zaśmiać.

- To ja ci dam szczepionkę dla osób mocno niezdecydowanych. - stwierdził z rozbawieniem.

- Ah tak? Wpierw musiałbyś mi podać jej skład. W przeciwnym wypadku - nie zgodzę się. - uśmiechnęłam się chytrze.

- Poznać skład? W stu procentach będę w nim ja. - puścił mi oczko.

Podniosłam delikatnie brew, ale uśmiechnęłam się po chwili słabo.

- Przepraszam za mojego ojca, Kai. Nie zdawałam sobie sprawy, jaki jest niebezpieczny. - westchnęłam pod nosem.

- Wiem. - obserwował mnie przez pewien moment. - Raz to przechodziliśmy. Teraz już zgaduję, że domyślasz się z kim.

Przytaknęłam powoli.

- Lloyd.

Kiwnął głową i spojrzał na mnie.

- Może gdzieś w środku to wciąż dobry facet. Wszystko jest możliwe. Nie skreślaj go odrazu.

Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.

- Z resztą - patrzył na mnie caly czas. - Każdy z nas się zmienił.


Minęło kilka dni. W ciągu tego czasu reszta przyzwyczaiła się do mojej obecności. Nadal w to nie mogłam uwierzyć, że naprawdę nie mieli mi tyle za złe. Jakby mnie rozumieli.

Czy gdybym została z Bradley'em, również by tak postąpił? Czy zrozumiałby moją sytuację? Podał pomocną dłoń?

Zapewne nie.

Dlatego cieszę się, że poszłam z chłopakami. Mimo wszystko.

W ciągu tych kilku dni odkryliśmy jedynie, jak nazywa się tajemnicza dziewczyna.

Na Zawsze. | NinjagoWhere stories live. Discover now