Rozdział 29

218 17 3
                                    


Harry

Byłem z niego dumny.
Przez chwilę wydawało mi się, że naprawdę dołączy do niego i będzie źle.

Voldemort wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Chwilę minęło zanim pustą Wielką Salę wypełnił jego głos:

- Potter... - zaczął. - Każdy jest taki sam... Harry - zwrócił się prosto do mnie, na co mimowolnie drgnąłem. - Chcę żebyś cierpiał przed śmiercią - uśmiechnął się szeroko.

Skierował swoją różdżkę w stronę Hermiony, na co się przeraziłem.

Nie wiem po co, może myślałem że to w czymkolwiek pomoże, ale zrobiłem kroczek w jej stronę, tak aby Voldemort tego nie zauważył.

Po chwili jego ręka skierowała się w stronę Jamesa.

- Za to, że jesteś takim nie kulturalnym gówniarzem! - krzyknął.

Chciałem się rzucić, obronić go jakoś, zrobić cokolwiek, lecz w ostatnim momencie Voldemort rzucił na mnie Crucio, najgorsze jest to, że przez ten cholerny ból niewyraźnie widziałem.

Nagle usłyszałem:

- Avada Kedavra!

Rzucił to prosto w Jamesa.

Nic nie mogłem z tym zrobić, bolało mnie...

Nagle zdałem sobie sprawę, że to nie James dostał zaklęciem, a moja ukochana Lily.

Moja jedyna córeczka, moja mała księżniczka. Ja nic nie mogłem z tym zrobić. Już nigdy jej nie zobaczę, nie usłyszę, nigdy nie poznam jej chłopaka...

Moje przemyślenia przerwał głośny krzyk, wycie, płacz. Hermiona!

- Nie! - przeciągnęła.

Spojrzałem się w jej stronę.

Kucała nad Lily. Przytulała ją do siebie i kołysała ją w swoich ramionach w przód i tył.

Nie wiem kiedy i jakim cudem ruszyłem się z miejsca i zdałem sobie sprawę, że je przytulam do siebie.

- Lilko, Lilusiu, Lilianko, kochanie, skarbie... - przez cały czas mówiła jakby do niej, jakby chciała ją obudzić.

- Ja... Mamo, tato przepraszam - usłyszałem przy uchu płaczący głos Jamesa.

- To nie twoja wina, synu - szepnąłem tylko.

- Znowu giną za ciebie ludzie Potter, tym razem znowu Lily - usłyszałem śmiejącego się Voldemorta.

We mnie jakby zbierało się coraz to więcej złości.

Wstałem, złapałem swoją różdżkę mocniej, tak aż bolała mnie ręka, ale to nie było teraz ważne, teraz chciałem wręcz pragnąłem go zabić, zemścić się!

Krzyknęliśmy w tym samym momencie:

- Expelliarmus!

- Avada Kedavra!

Nasze różdżki się połączyły.

Chyba nigdy w życiu nie miałem aż tyle siły. Gdybym tylko zrobił to szybciej, Lily by żyła! To moja wina, nikogo innego. Jak mogłem do tego dopuścić?! Jestem idiotą i już! Do tego James czuje się winny, a przecież on nic złego nie zrobił! No nie? Tak, no to akurat moja wina i się do tego przyznaję...

************************************
Miało wyjść zupełnie inaczej... 😐
Wybaczcie mi...
Komentujcie to sami! 💕💕
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖

He come back || HP || HarrmioneWhere stories live. Discover now