HarryOdzwyczaiłem się od zebrań.
Minęły lata, a ja nie pamiętam jak to kiedyś było, w dodatku już nie ma tych samych członków jak kiedyś. Większośc nie żyje, a na ich miejsce doszli nowi, więc teraz jest zupełnie inaczej. Do tej pory wszystkim zarządzał Dumbledore i Syriusz, ale z racji, że ich już nie ma, tę rolę przyjmuje Hermiona, i to nie tylko dlatego, że jest ministrem magii, a dlatego też, że potrafi tego typu rzeczy. Martwiłem się o nią, ale wiedziałem, że sobie poradzi. Jest silna, zawsze była.
- Dziękuję wszystkim za przybycie. Teraz... - mówiła do zebranych.
Oprócz zgromadzonych z ministerstwa, były rodziny takie jak Weasley'owie, Lupin'owie, a także moje dzieci...
Stop!
Moje dzieci?!Nie powinno ich tu być... Ale skąd... Hermiona...
James jak zawsze rozwalony siedział na najlepszym fotelu, Lily bardzo uważnie słuchała co mówi jej własna matka, a Albus siedział jakby z niechęcią.
Nie no, nie wierzę, jak Miona mogła ich tu zaprosić...
Gdy zakończyła swoją przemowę, której i tak nie słuchałem, a to wszystko dlatego, że dzieci byli w nieodpowiednim miejscu, wziąłem Hermionę za ramię i pociągnąłem lekko na bok.
- Co to ma być? - szepnąłem lekko zdenerwowany. - I tak narażam was wszystkich, a to już jest dużo, ale dzieci, to jest...
- Spokojnie Harry - przerwała mi.
- Mam być spokojny?
- Chcą ci pomóc, nie denerwuj się, proszę - uśmiechnęła się lekko.
Ja jej nie rozumiem...
- To jest zbyt niebezpieczne co robisz z nimi - byłem zły.
- A nie pamiętasz, jak my w ich wieku byliśmy w zakonie?
- To było co innego.
- To jest to samo, Harry - była taka spokojna.
- To jest niebezpieczne, poza tym...
- Harry... - znowu mi przerwała. - Oni sami zaproponowali.
- Jakoś nie widać - wypowiedziałem moje myśli na głos.
- Ale w głębi duszy tak jest i proszę cię nie denerwuj się - pogłaskała mnie po ramieniu, na co się trochę uspokoiłem.
- Ale walczyć nie będą - warknąłem nagle, spoglądając w ich stronę.
- Zobaczymy... - szepnęła tak cicho, że prawie nie usłyszałem. Na pewno specjalnie, ale głuchy jeszcze nie jestem i usłyszałem.
- Ja również chciałbym wam podziękować, narażam was i wasze rodziny już po raz drugi... - zacząłem po jakimś czasie. - Na prawdę nie wiem jak to się stało, że Voldemort się odrodził, mam tylko nadzieję, że tym razem uda mi się go zabić, i że tym razem już nigdy nie wróci - powiedziałem szczerze.
Chciałem coś jeszcze dodać, lecz ból czoła, a w szczególności ból mojej blizny mi to uniemożliwił.
Mimowolnie podtrzymałem się o kant stołu, niedaleko którego akurat stałem.
Bolało jak kiedyś, jak jakiś czas temu, kiedy Voldemort mówił do mnie. Tym razem tak też było, był ten znajomy ból, a wraz z nim usłyszałem jego głos:
- Nie bądź taki pewny. Przyjdzie dzień, już niedługo, w którym ja i ty znowu się spotkamy, a wtedy... - mówił powoli, spokojnie i szeptem, a mnie tak cholernie bolało. - Wtedy cię w końcu zabiję! - czułem jak się uśmiecha. - Niedługo przyjdę znowu, a ty zjawisz się tam, gdzie ci rozkażę... Pożegnasz się ze wszystkimi, a potem przyjdziesz do miejsca, którego odwiedzisz ostatni raz w swoim życiu, powiesz ostatnie słowo i będziesz błagać o litość, o to, abym cię nie zabił, jednak ja nie dam ci tej szansy... - ból był coraz silniejszy. - I zginiesz! - znowu się uśmiechnął. - Nigdy mnie nie pokonasz, ''wybrańcu''.
************************************
Hejo! ♥
Wybaczcie mi, że zrobiłam taką przerwę, ale wiecie szkoła, powoli wystawienie
ocen, poprawy, sprawdziany itp... Do tego wliczam brak jakiegokolwiek czasu...
Mam nadzieję, że rozdział jest okey :************
Za jakiekolwiek błędy bardzo przepraszam, a jeśli je znajdziecie, to piszcie w komkach,
a ja od razu poprawię ♥♥♥
Czekam na Wasze komki i gwiazdki! < 333
♥Pozdrawiam♥
KAMU SEDANG MEMBACA
He come back || HP || Harrmione
Fiksi PenggemarDruga część historii Trouble || HP || Harrmione Nie musisz czytać pierwszej części. Minęły lata, Potterowie wiodą szczęśliwe i radosne życie, jednak życie nigdy nie jest usłane różami... Kto powróci? Co się tym razem stanie? Jak skończy się TEN dram...