Rozdział 7

362 26 0
                                    


Harry

Podobno zdziwienie; zaskoczenie to początek zrozumienia, lecz w tym momencie nic nie rozumiałem...

Może nawet niczego nie czułem?

A charakterystycznym dla nich gestem jest patrzenie na świat rozszerzonymi ze zdziwienia źrenicami.

Mówią, że doświadczenie wielu nieprzewidzianych sytuacji powoduje, iż coraz mniej może człowieka zaskoczyć, jednak nie odnosi się to do mojej osoby.

To wszystko wydaje mi się bardzo dziwne!

Przecież on nie żyje, zabił się... To oznacza, że ten zdrajca przez cały ten czas żył na wolności, nie przejmując się niczym, nawet wojną!

Muszę go zabić, zemścić się, tylko tym razem nie ulituję się nad nim.
Zabiję go od razu!
Muszę go tylko znaleźć.

Nie dość, że zdrajca, to jeszcze tchórz, wielki mi gryfon! Nie jest wart, niczego! Nie zasługuje na bycie gryfonem, to już wolałbym aby w Gryfindorze był Severus Snape...

Zabije go, zemszczę się, obiecuję! Za moich rodziców, i za to, że mój chrzestny przez niego siedział w Azkabanie, NIEWINNIE!

- Myśl Harry, myśl! - mówiłem sam do siebie.

Zmierzwiłem nerwowo włosy, o mało ich sobie nie wyrywając.

Miałem pustkę w gołwie, nie wiedziałem jak mam go znaleźć; nic nie miałem!

Przecież on miał nie żyć!
Mam gdzieś, co o mnie ludzie pomyślą, i co zrobiłby mój ojciec!

Syriusz miał rację, trzeba było go od razu zabić, wtedy we Wrzeszczącej Chacie!

Zacząłbym poszukiwania, jednak to bez sensu, przecież on może być wszędzie!

- Kochanie... - weszła zdziwiona Hermiona, rozglądając się po moim gabinecie. - Co tu...?

Dopiero teraz zrozumiałem, że mam wielki bałagan w pomieszczeniu... Pełno papierów waliło się w gabinecie, oprócz tego było jeszcze wiele różnych rzeczy... Kubki po kawie, a także książki...

- Coś pilnego? - wyrwałem się z krzesła i od razu do niej podszedłem, zabierając jedną z kaw, które trzymała w dłoni.

- Chyba już za dużo ich wypiłeś... - szepnęła spoglądając na kawę.

- Pomaga mi myśleć - upiłem łyka. - Ale wciąż stoję w miejscu... - mruknąłem jakby do siebie, podchodząc do okna.

Chciała coś powiedzieć, jednak jej przeszkodziłem:

- Muszę go zabić - odwróciłem się w jej stronę, widząc przez to jej zdziwioną minę. - Nie Hermiono, muszę... Już raz dałem mu spokój, jak widać ta kara była zbyt lekka... to była pomyłka, powinienem wtedy... - urwałem.

Nigdy nie czułem tego, co dzisiaj. Chęć zemsty, chęć mordu... Nawet nie czułem tego, gdy zabijałem Voldemorta. Nigdy tego nie czułem! Miałem ochotę go zabić, co szczerze nie podobało mi się... Czułem się trochę jak morderca, choć nikogo nie zabiłem (nie licząc Voldemorta).

- Harry... - szepnęła, spojrzałem w jej oczy.

Miała łzy w oczach, była przestraszona i zdziwiona. Jednak najbardziej na świecie nienawidzę, gdy płacze, a gdy jest nieszczęśliwa...

Odruchowo ją przytuliłem do siebie.

- Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze... - szepnąłem jej do ucha.

- Nie mówisz poważnie - rzuciła, nie zważając na to, co przed chwilą powiedziałem.

Stała jak słup patrząc się na mnie, jakby czekając aż powiem, że to nie prawda, że nie zabiję go.

- Hermiono...

- Nie jesteś mordercą, nie możesz tego zrobić! - przerwała mi.

- A on mógł?! - krzyknąłem. - Mógł ich zdradzić? A oni uznawali go za przyjaciela!

- Ale ty tego nie zrobisz... - jęknęła.

- Przecież nie powtórzę tego, co zrobiłem kiedyś... - powiedziałem już trochę ciszej.

- To była najlepsza kara.

- Naprawdę? - zadałem pytanie retoryczne i odwróciłem się w stronę okna.

************************************
Hejo! ♥♥
Rozdział dzisiaj troszkę dłuższy, niż te z maratonu, więc NO... xD
Jak Wam się podoba? ^^
Mam nadzieję, że się Wam chociaż trochę podobał heh
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! < 333
♥Pozdrawiam♥

He come back || HP || HarrmioneWhere stories live. Discover now