Rozdział 28

228 17 0
                                    


Harry

Staliśmy wszyscy w Wielkiej Sali.
Cały Zakon Feniksa przeciwko Voldemortowi i jego kilkoma sprzymierzeńcami, których nie udało mi się złapać.

W głębi serca cieszyłem się, że wszyscy moi bliscy są tu ze mną, choć nie powinni. Nie chciałem, żeby znowu były straty, żeby niewinni ludzie zostali tak po prostu przez niego zabici.

Voldemort nic nie robił. Stał i się uśmiechał. Rozglądał się po całej sali, jakby szukając kogoś, a gdy zobaczył Malfoyów spoważniał.

- Lucjuszu, coś się chyba tobie pomyliło... - powiedział wolno i głośno.

Lucjusz siedział cicho.
On nawet nie patrzył się na czarnoksiężnika. Bał się. Nawet przeczucie mi mówiło, że za parę chwil on i jego żona ponownie  cichaczem uciekną z wojny, ale mi to było akurat obojętne.

- Chodź do mnie, ze mną byłeś kimś, miałeś wszystko - przekonywał go.

- J-ja... - jęknął.

- Lucjuszu, potrzebujemy cię... Będziesz miał wszystko, a tam co masz? Tylko zdrajcy krwi i szlamy - warknął.

Wahał się, widziałem to.
Nie obchodziło mnie to czy pójdzie to czy nie. Prawdę mówiąc chciałem tylko zniszczyć Voldemorta i mieć już to z głowy!

- Za żadne skarby! - krzyknął Malfoy.

Spojrzał się na dumną z niego żonę i ciągnął:

- Nigdy więcej! I nie mów mi nawet takich rzeczy! Żałuję, że byłem wśród śmierciożerców, a tu jest mi dobrze...

Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mu śmiech czarnoksiężnika.

- Nigdy nie wstąpię w twoje szeregi! - krzyknął na koniec.

- Jeszcze będziesz mi błagać na kolanach, a wtedy będzie już za późno! - krzyknął wściekły.

- Tato! - krzyknął James.

Wszyscy się zdziwiliśmy.
Ja już nie skomentuję tego, co on zrobił... Ale nie tylko on, nawet Lily, która nigdy nie popierała pomysłów Jamesa też tu była.

- O jak słodko... - zakpił Voldemort. - Nawet dzieci przyszły. Zabiję je wszystkie - zaśmiał się.

- Tylko tknij moje dzieci, a pożałujesz! - krzyknąłem.

- Już się boję - ponownie się zaśmiał.

- James wiem, że jesteś bardzo odważny... - zaczął zwracając się do mojego najstarszego syna. - Najlepszy z Potterów juniorów, no i ten twój pożal się Boże braciszek, z którym się wciąż kłócisz... - ciągnął, a James patrzył na niego i słuchał jak mówi. - Zapraszam cię do mnie, a dostaniesz wszystko co będziesz chciał, nie będziesz musiał słuchać jaka ta Liliana jest mądra i że musisz z niej brać przykład... Chodź do mnie, a dostaniesz wszystko co będziesz chciał, powiedz jedno słowo, a to dostaniesz - uśmiechnął się szeroko do niego.

James cały czas słuchał i patrzył się na niego jak w obrazek.
Już się zaczynałem bać, że się zgodzi, ale nic nie powiedział.

Nagle zrobił parę kroków w przód.

Poszedł do Voldemorta! Nie zniosę tego! Już chciałem rzucić jakieś zaklęcie, gdy nagle James krzyknął mu prosto w twarz:

- Nigdy do ciebie nie dołączę, wybij to sobie z tej twojej brzydkiej główki. Aż takim idiotą nie jestem! - uśmiechnął się szeroko i wrócił na swoje miejsce.

************************************
No i teraz dopiero się zacznie...
Nie wiem jak mam to opisać, ale postaram się i zrobię wszystko żeby wyszło w miarę 😊😆😆😆
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖

He come back || HP || HarrmioneWhere stories live. Discover now