Właśnie tak myślał tego wieczoru, siedząc u boku trzeźwego Chanyeola, lecz również w towarzystwie jego pijanych kumpli, których prawie nie znał, nie wliczając Jongina. Wieczór mijał spokojnie, więc czekał, aż coś uderzy i zniszczy tę cudowną sielankę, tym samym niszcząc jego oczekiwania w sposób skuteczny, lecz brutalny.

Chanyeol się uśmiechał, chodząc częstokroć po kolejną butelkę soju. Miał błysk w oczach i roztrzepane włosy, które, zaraz po pierwszym kieliszku zmierzwił dłonią, tym samym burząc starania Baekhyuna nad jego fryzurą. Właśnie z tego powodu sam nie mógł zająć się swoim wyglądem. Dokładnie po to, by później on zniszczył jego wysiłek jednym, zdecydowanym ruchem. Już wtedy jego humor znacznie opadł, ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Wszystko, co krańcowe, zaczęło się oczywiście od Krisa. Wystarczyło, że Chanyeol oświadczył po piątym kieliszku oraz dwóch piwach, że na dziś kończy, bo musi prowadzić samochód.

— Stary, pij teraz chociaż po połowie, nie bądź kutas — jęknął, sam już mocno pijany, trącając swojego przyjaciela ramieniem, chcąc, by się rozluźnił.

Nim chłopak zdążył się odezwać, Baekhyun zrobił to za niego:

— Nie namawiaj go.

Głos miał opanowany, wręcz chłodny, ale przy pełnym niechęci spojrzeniu Krisa, które otrzymał, mógł się schować i to właśnie miał ochotę zrobić.

— Nie wpierdalaj się, ładnie cię proszę.

Byun zacisnął pięści, czując idealną okazję do porządnej kłótni, której nie chciał tym razem uniknąć. Wu już przecież od dawna działał mu na nerwy. Im szybciej to załatwią, tym lepiej dla nich.

Tym razem to jednak Chanyeol zabrał głos. Uśmiechnął się przymilnie, co zbiło Baeka z tropu.

— Wszystko w swoim czasie.

Baekhyun nie chciał tego słyszeć. Nie chciał też widzieć, jak Park nalewa sobie pełną szklankę soju, po czym wypija ją jednym haustem. Nie chciał obserwować, jak Kris uśmiecha się zwycięsko, po czym klepie krztuszącego się chłopaka po plecach. Nie chciał, lecz musiał. Nie miał przecież wyboru.

Baekhyun nie był jednak typem, który po jednej porażce by się poddał, dlatego po pięciu krótkich minutach już siedział na kolanach Tao. Huang nie był do tego pozytywnie nastawiony, ale również nie odezwał się ani jednym słowem, by zaprotestować, co ucieszyło Baekhyuna. Dopiął swego, a o to mu właśnie chodziło.

Za każdym razem, kiedy Chanyeol wypijał kieliszek, Baekhyun robił to samo, dodatkowo jednak, niby od niechcenia, dotykał Zitao po barku lub szyi.

Chan był coraz bardziej zdenerwowany, a Baek coraz bardziej rozbawiony. Wzrok Krisa z kolei był coraz bardziej nienawistny, ale to akurat interesowało go najmniej.

Im dłużej siedział na kolanach Zitao oraz im więcej alkoholu wypił, tym bardziej mu się podobało to, co robi. Musiał przyznać, że z profilu chłopak wyglądał całkiem dobrze, dodatkowo pachniał naprawdę przyjemnie. Niewiele myśląc, wplątał swoją dłoń w jego włosy. Tym razem jednak Huang chciał się odezwać, ale ubiegł go Chanyeol.

— Baekhyun-ah — odezwał się Park, wstając od stołu. Wydawał się poddenerwowany.

— Co byś chciał? — mruknął, krzywiąc się i opuszczając prawą dłoń wzdłuż ciała, która wcześniej była zawieszona na szyi chłopaka.

— Zapalić.

Zgrabnie ześlizgnął się z jego kolan, z kwaśną miną, jakby Chanyeol zepsuł mu dobrą zabawę.

B. don't test me || Chanbaek  ✓Where stories live. Discover now