Ucieczka <14>

145 25 2
                                    

Zacząłem pakować do torby wszystkie potrzebne przedmioty: siekierę, latarkę, scyzoryk i puszkę bekonowej zupy. Borys spojrzał na mnie niepewnie.
-Sammy wspominał coś o piętrze K. Alice znajduje się piętro wyżej. Uważaj, żebyś jej nie spotkał.-mówi.
-Jasne...Nie masz się o co martwić. W razie czego postawię ją do kąta i po sprawie.-śmieję się.
-Henry...To dobrze, że się nie boisz, ale naprawdę na siebie uważaj.-prosi.
-Jak już mówiłem: nie musisz się martwić. Gdzie jest najbliższa winda?-pytam, zakładając na ramię torbę.
-Gdy wyjdziesz, idź w lewo w stronę schodów. Zejdź po nich. Potem skręć w najbliższy korytarz po prawo. Tam powinna być winda. Pamiętaj, piętro K. Obecnie jesteśmy na piętrze O. Nie pogub się.-odpowiada.
-Spokojnie, Borys...Wrócę z zapiskami. Słowo.-mówię wychodząc. Znów słyszę znajomy zgrzyt klucza w zamku. Schodzę po schodach na niższe piętro. Nerwowo się rozglądam. Nie widać niczego, prócz jednostajnych ścian. Ulga rozchodzi się po moim ciele. Skręcam w prawo. W oddali widać windę. Uśmiecham się. Borys miał rację. Dobry wilczek...Powoli podchodzę do windy. Przyglądam się jej. Wygląda na starą...Ciekawe, ile lat już nie była używana? Wolno i ostrożnie wchodzę do windy. Chwieje się pod moim ciężarem, ale nic się nie dzieje. Upewniony, wchodzę dalej. Na pulpicie widnieją piętra oznaczone literami alfabetu. Kolejno od najwyższego: B, H, I, O, P, D, K, W. A zatem czeka mnie przedostatnie piętro. W dechę. Klikam guzik umiejscowiony przy literze K. Drzwi zamykają się z piskiem i zgrzytem, a winda gwałtownie rusza z miejsca. Stoję spokojnie, jakby czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Po chwili drzwi otwierają się z hałasem. Ukazuje mi się spory pokój. Wychodzę z windy, pozostawiając ją samą sobie. U góry, na kawałku obniżonego sufitu, widnieje napis: She will save us...Ona nas ocali. Już chyba wiem, o kogo chodzi. Opuszczam wzrok. Pokój wypełniony jest plakatami, kartonowymi modelami i maskotkami Alice. Na jego środku znajduje się narysowany atramentem pentagram. Jedynym światłem rozświetlającym pokój okazuje się być świeczka w jego centrum, stojąca na malutkim stojaku. Zdejmuję torbę z ramienia, odpinając ją. Wyjmuję z niej latarkę, którą zapalam. Zapinam torbę, ponownie ją zakładając. Kieruję strumień światła na podłogę, by się nie potknąć. Schodzę po małych schodkach. Pokój rozgałęziony jest na dwa korytarze. Patrzę w jeden-drzwi. Patrzę w drugi-drzwi. Skręcam w lewo, nie mając większego wyboru. Ostrożnie, z lekkim niepokojem otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje się ogromny pokój. Balkon, na którym stoję okrąża pokój, tworząc namiastkę półpiętra. W jego rogu znajduje się stara szafa. Spuszczam wzrok. Dół niemal całkowicie zalany jest atramentem, a korytarze tworzą labirynt. Jaka szkoda, że Sammy nie mógł jakoś...hm...konkretniej stwierdzić lokalizacji zeszytów z zapiskami Bendy'ego. Zwykły przypadek czy celowe działanie? Wyłączając myślenie schodzę po schodach, wchodząc jednocześnie po kolana do atramentu. Dobra...Znajdźmy te notatki i miejmy to za sobą. Zapalam latarkę, by w razie czego mieć większą szansę na ich znalezienie. Wchodzę do jednego z korytarzy. Okazuje się on prowadzić do pokoju pełnego bekonowych zupek w puszce. Super...Gdzie te notatki?! Zawracam, wchodząc do innego korytarza. Okazuje się on być jednak ślepym zaułkiem. Rzeka tuszu utrudniała przemieszczanie się, do tego powodowała ona ciągły hałas podczas chodzenia. Stanąłem przez chwilę, wsłuchując się w hałasy...Ktoś idzie przez atrament...Słychać pluski. Drżę, idąc jak najszybciej przez czarną maź. Wychodzę do głównego pokoju. Nie widać nikogo, na co reaguję westchnieniem ulgi. Nagle...zdecydowałem się odwrócić. To był jeden z moich najgorszych błędów. Tuż przede mną stała wysoka, atramentowa postać. Miała projektor zamiast głowy, a sama w sobie wyglądała jak nurek. Oświetlał mnie blaskiem z projektora. Nie znałem jego uczuć, ale czułem, że mam przesrane. Przełykam ślinę, rzucając się do ucieczki. Biegnę przez atrament w stronę balkonu. Jestem zwinny, ale nie w tej mazi! Projektor dogania mnie, łapiąc za nogę. Wspinam się na schody, mocno zapierając się rękoma. Wyrywam się, na czworaka wchodząc po schodkach. Prostuję się jak struna, na ślepo biegnąc w stronę niewielkiej szafy w rogu. Błagam...To moja jedyna nadzieja. Ostatnia deska ratunku. Chowam się do niej, szczelnie ją zamykając. Przez niewielką dziurę w drewnie obserwuję poczynania Projektora. Leniwym krokiem podchodzi do szafki. Ogląda ją dokładnie z każdej strony, oświetlając ją. Już prawie ją otworzył, prawie mnie ma...Niespodziewanie ze ściany wychodzi Ink Demon. Świetnie! Niezłe combo! Normalnie nie wierzę. Zginąć w paszczy jednego potwora to nawet bohaterska śmierć, ale dwóch?! Naprawdę? Wbrew moim oczekiwaniom, Bendy patrzy nienawistnie na Projektora.
-Zos...taw...GO!-krzyczy chrapliwie, rzucając się na stwora.

GO!-krzyczy chrapliwie, rzucając się na stwora

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zaczyna się prawdziwa jatka. Ink Demon powala Projektora. Walczą nawzajem. Bendy ma sporą przewagę.
-Dawaj, Bendy! Dasz radę!-krzyczę w myślach. Po chwili Ink Demon urywa głowę Projektorowi, rzucając ją jak najdalej. Zwyciężył. Ciężko dyszy, pochylony nad martwym ciałem Projektora. To...niemożliwe. Bendy...pod złą postacią...ocalił mnie! Przecież to nie może być prawdą...Niepewnie otwieram drzwi szafki, mierząc zdumionym wzrokiem Ink Demona. Bendy ocieka tuszem, patrząc na mnie łagodnie.
-Dziękuję...-szepczę.
Ink Demon nie mówi nic. Po prostu wnika w ścianę, bez żadnego słowa. Czy to zdarzenie coś zmieni?
-Dajesz mi nadzieję, Bendy...-mówię sam do siebie. Rozglądam się, badając wszystko zamglonym wzrokiem. Po chwili jednak budzę się z mentalnego letargu, biegnąc do windy. Wychodzę z pokoju, zmierzając przez korytarz. Skręcam w prawo, biegnąc przez pozostawiony na podłodze pentagram. Wskakuję do windy. Zachwiała się, lecz nieprzejęty nacisnąłem guzik pod literą O. Błagam...Niech coś się zmieni...Cokolwiek...Byle na lepsze. Byle do przodu. Winda jedzie w górę, prowadząc mnie na znajome piętro. Za dużo emocji jak na jeden dzień...Ale jutro będzie lepiej.

Kolejny rozdział, na którego opisanie czekałam spory kawałek czasu. Jeśli się podoba to oczywiście kliknij tu > ☆. Dzięki, do next :)

BatIM: Cartoon from the deepest hell [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now