XXV

131 16 0
                                    

Szybkim pociągnięciem ręki starła resztki kurzu z ramy łóżka, które niegdyś należało do Laury. Jeszcze raz obrzuciła pokój wzrokiem, oceniając czy wszystko dostatecznie uprzątnęła. Część rzeczy dziewczyny wciąż stała na swoim miejscu, ale nie wszystkiego chciała się pozbywać i Karolina na pewno przyznałaby jej rację.

Szybko przebrała się w bardziej wyjściowe ubrania i wybrała się pomóc w pakowaniu przyjaciółce, tak jak obiecała. Eric nie odezwał się już do niej i cieszyła się, że ma spokój od upierdliwego demona. Nie lubiła, gdy wtrącał się w nieswoje sprawy.

Karolina nie miała wielu rzeczy do zabrania, wzięła z domu tylko prowizoryczny pakiet ubrań na najbliższy tydzień, twierdząc, że w międzyczasie będzie jeszcze wracać po resztę. Dziewczyny uwinęły się ze wszystkim przed dwudziestą i już o tej porze siedziały w ich wspólnym mieszkaniu zajadając się zamówioną pizzą. Na kolanach Mai leżał czarny kot, dla którego wciąż nie miała imienia.

– Otwieramy drugą butelkę?–Mai kiwnęła głową w stronę pustych kieliszków po winie i równie opróżnionej butelki taniego trunku.


– Otwieraj, mamy jeszcze dwie. Uwielbiam przeceny na Carlo Rossi.

Szatynka zaśmiała się, wstała i poszła do kuchni. Chwilę szukała korkociągu, a po chwili z powrotem siedziała na kanapie polewając wino.

Drugie wchodziło im znacznie szybciej niż pierwsze i nim się zorientowały, kolejna butelka była pusta.

– Trzecie chyba nie jest zbyt dobrym pomysłem...?–Karolina nie mogła powstrzymać śmiechu, choć sama nie wiedziała co ją tak bawiło.

– Jak to nie! Już wstaję!– Mai dźwignęła się z trudem z kanapy i chwiejnym krokiem podeszła do kuchennego blatu. Już trzymała w ręce szyjkę butelki, gdy zza pleców usłyszała mrożący krew w żyłach wrzask swojej przyjaciółki. Wystraszona i z otępiałym refleksem upuściła butelkę, która roztrzaskała się na podłodze. Natychmiast się odwróciła, ale salon wyglądał tak samo, tylko Karolina trzęsła się na sofie jakby ktoś poraził ją prądem.

–Co się stało?!

– Chodź tutaj!–Mai szybko wykonała polecenie i podążyła wzrokiem w kierunku, który przerażona dziewczyna wskazywała palcem.

– Nic nie widzę.

– Jeszcze p-przed chwilą... W tym kącie siedziało... Coś.

– Karo, spokojnie, co widziałaś? – patrzyła w przestrzeń między komodą a ścianą, ale żadnego śladu czegoś dziwnego nie mogła dostrzec. 

– Sama nie wiem. O mój Boże!–wrzasnęła i zaczęła łapczywie łapać powietrze, jak gdyby ktoś ją dusił. Zaczęła się drapać po szyi, próbując ściągnąć z niej niewidzialny ucisk.

Mai nie wiedziała jak jej pomóc, patrzyła ze zgrozą, jak wokół szyi jej przyjaciółki pojawia się krwawa obręcz wyglądająca jak ślad po sznurze. Karolina bezskutecznie próbowała błagać o pomoc, a łzy płynęły strumieniami po jej policzkach.

Miała wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko, otumaniony alkoholem umysł nie był w stanie racjonalnie myśleć, aż w końcu ją olśniło.

– Przestań – wyszeptała żałośnie.

Ciężki, chrapliwy oddech dziewczyny rozniósł się po pokoju, gdy wreszcie zdołała nabrać powietrza w płuca. Zdawać by się mogło, że nastał spokój, ale już po chwili Karolina wydała z siebie przerażający wrzask, wskazując szaleńczo kąt pomieszczenia. Wzrok Mai powędrował za wyciągniętą ręką przerażonej przyjaciółki i dostrzegła czarne smugi sunące po podłodze wprost w ich stronę. Wyglądały jak gęsty czarny dym, momentami przybierający bardziej smołę.

PrzeklętaWhere stories live. Discover now