I

1.6K 169 10
                                    

Gwałtowne szarpnięcie całego ciała obudziło dziewczynę. Rozejrzała się spłoszona po pokoju. Była sama. Spojrzała na zegarek i nie mogła uwierzyć, że nie minęła nawet minuta, od czasu gdy ostatni raz sprawdzała godzinę przed zaśnięciem. Przetarła dłonią gorące czoło. Zastanawiała się, czy w ogóle spała. Czy może po prostu straciła na chwilę świadomość? Tak czy inaczej, obudziła się wyczerpana. Podparła się ręką o czoło. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, co myśleć. 

Gdyby się nad tym bardziej zastanowić, już od jakiegoś czasu jej współlokatorka zachowywała się co najmniej podejrzanie. Tyle tylko, że wcześniej Mai nie zwracała zbytnio na to uwagi. Myślała, że może dziewczyna przechodzi trudny okres w życiu. Sama jej przecież żaliła się, jak to nie wysypia się w nocy. Często, w środku nocy Mai była budzona przez przerażający wrzask koleżanki. Zawsze wtedy słyszała kiepskie wytłumaczenia. Laura miała koszmary. Tego zielonooka mogła być pewna. Zdawało się też, że podejrzewała blondynkę o paranoję, albo nawet schizofrenię. Ale nie rozmyślała o tym aż do dzisiaj. Do momentu, aż dziwne, chyba łacińskie słowa wwierciły się jej w głowę. 

Podniosła się z fotela energicznie. Potrzebowała towarzystwa. Nie funkcjonariuszy policji, którzy by chętnie wykorzystali każdą chwilę by znowu ją przesłuchać, a Tomka. Potrzebowała znaleźć się w jego ramionach i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Ale on był  teraz na zajęciach. Pisał kolokwium, na które ona dziś nie poszła. Olała studia. Zwątpienie przetoczyło się falą przez jej myśli. Nie! Zaliczy w terminie poprawkowym. Wdech, wydech. Wszystko będzie dobrze. Zadzwoni do Tomka, jak tylko jej chłopak skończy zajęcia. 

Podeszła do lodówki i wyjęła wczorajszą zapiekankę z kurczakiem. Włożyła talerz do mikrofalówki i oparła się o szafki. Przeczesała palcami burzę ciemnych włosów. Małe mieszkanie wydawało się takie puste bez Laury. Usłyszała dzwonek swojego telefonu. Podeszła do komody w salonie i odebrała swoją komórkę. 

–Halo– powiedziała beznamiętnym głosem.

–Mai, Boże, słyszałam co się stało! Przyjechać do ciebie?– ciepły głos Karoliny poprawił jej lekko humor.

–Skąd wiesz? Nie jesteś na uczelni?

–Byłam. Ale przyszła policja i powiedzieli nam o wszystkim. Więc właśnie do ciebie jadę. Nie możesz siedzieć sama!

–Przyznaj się, potrzebujesz dla siebie jakiejś moralnej wymówki by uciec z zaliczenia, prawda?–mikrofalówka dała znać o ciepłym jedzeniu. Wyjęła gorący talerz i postawiła na stole.

–Wcale nie! Po prostu chcę być przy tobie... A z resztą– oczami wyobraźni widziała jak jej przyjaciółka macha lekceważąco ręką– zaraz będę. 

Gdy akurat zmywała talerz i blachę po zapiekance, zadzwonił dzwonek do drzwi. Powolnym krokiem podeszła i otworzyła je wpuszczając dziewczynę. Brunetka natychmiast rzuciła jej się w ramiona. Gdy się od siebie odkleiły, co prawda obie zapłakane, Karolina spojrzała współczująco na przyjaciółkę.

–Jak się trzymasz?

  – Sama nie wiem–  odpowiedziała wymijająco. 

Towarzystwo przyjaciółki dobrze wpłynęło na dziewczynę. Gdy minęła siedemnasta, Mai w towarzystwie Karoliny opuściła mieszkanie i poszła na spotkanie ze swoim chłopakiem. Gdy szła przez miasto, miała wrażenie, że wszyscy się jej przyglądają. Jezu dziewczyno masz paranoję!  Powtarzała sobie oddychając głęboko. Wchodząc do kamienicy, w której mieszkał Tomek nie mogła się doczekać momentu, aż znajdzie się w jego ramionach. Jak w transie dopadła do drzwi i zaczęła energicznie pukać. Po chwili drzwi otworzył chłopak. Rzuciła się przytulając skołowanego Tomka. Ten nieśmiało pogłaskał ją po plecach. 

–Mai... Nie spodziewałem się ciebie...– dopiero jak się od niego odkleiła, zauważyła, że właśnie zapinał sobie koszulę. 

–Wychodzisz gdzieś?– spytała zawiedziona.

–Ech..– przeczesał palcami krótkie włosy- umówiłem się z kumplami. Wiesz, jest piątek i chcieliśmy iść do tej nowej knajpy na Ząbkowskiej. O! Może pójdziesz z nami? 

–Nie. Liczyłam na to, że zostaniesz ze mną, pogadasz, przytulisz i sprawisz, że zapomnę o tej tragedii podczas gdy ty...

–Czekaj, czekaj. Jakiej tragedii?

–No o śmierci Laury! O wypadku, którego byłam sama świadkiem!– Z oczu Mai zaczynały powoli spływać pojedyncze łzy. Za to Tomek był najwyraźniej rozbawiony. 

–A no tak! Policja nam mówiła. Serio widziałaś to na własne oczy?– Spojrzała na niego pretensjonalnie.  – Wiesz co, kochanie? Kiedy indziej mi opowiesz. Muszę już lecieć. Marcin zaraz po mnie przyjedzie. Jakbyś mogła już lecieć...– nie dokończył, bo zawiedziona dziewczyna wymierzyła mu głośnego policzka. Odwróciła się obrażona i czym prędzej opuściła kamienicę. 



PrzeklętaWhere stories live. Discover now