V

1K 154 8
                                    

Gdy wreszcie została sama, mogła odetchnąć.  Miała jeszcze sporo czasu, z racji tego, że wstała dzisiaj dużo wcześniej niż zwykle. Pomimo, iż fotel kusił ją swoją miękkością, wstała i leniwym krokiem poszła do kuchni. Tam przygotowała sobie małe śniadanie i powoli, nie spiesząc się zjadła je w spokoju. Ten poranek nie przypominał niczym jej codzienności. Zwykle wstawała po piątym sygnale budzika, śpieszyła się tak bardzo, że prawie nigdy nie jadła śniadania. Z resztą, wcześniej nie była sama. 

Z melancholią pomyślała o Laurze. Teraz codziennie poranki będą samotne. I wieczory... Nagle inna myśl zaistniała w jej głowie. Jak ona utrzyma to mieszkanie, nie mając już nikogo, z kim mogłaby dzielić rachunki?  Muszę znaleźć sobie nowego współlokatora- pomyślała ze smutkiem. 

W o wiele gorszym humorze niż dotychczas zaczęła się szykować na zajęcia. Stwierdziła, że lepiej będzie się ubrać w coś czarnego. Może i nie była w najbliższej przyjaźni z Laurą, ale nie czułaby się komfortowo chodząc po uczelni w wesołych kolorach. Założyła swoje ulubione czarne jeansy i ciemnoszary, ciepły sweter. Zmartwił ją fakt, że tym razem nie może poprzestać na lekkim makijażu, gdyż trzeba czymś zamaskować siniaka pod okiem, którego nabił jej Tomek tej nocy. W końcu stwierdziła, że nie wygląda najgorzej. Całości dopełniła zakładając kraciastą apaszkę na szyję, przykrywając tym długie, poszarpane strupy na karku.

Stojąc na przystanku zdała sobie sprawę, że musi przestać myśleć o wszystkim co ją spotkało przez minioną dobę, bo coraz bardziej chce jej się płakać, a przecież dookoła niej stoją ludzie. Otarła rękawem łzę z kącika oka i wsiadła do autobusu, który właśnie podjechał. 

Na uczelni była już dwadzieścia minut później. O tej porze, w stolicy potrafią być naprawdę paskudne korki. Na widok Karoliny, od razu się rozpromieniła. Wiedziała, że może liczyć na wsparcie przyjaciółki nawet w najtrudniejszych chwilach. Gdy ta tylko ją zobaczyła, bez słowa podeszła i wzięła Mai w ramiona. Nie musiały się witać, ani zadawać zbędne pytania.  Niestety, reszta znajomych nie była tak dyskretna i od razu zarzuciła biedną dziewczynę masą irytujących pytań.

-Tak, dobrze się czuję. Tak, dam sobie radę- burknęła poddenerwowana zachowaniem wścibskich studentów. Większości z nich nawet nie znała. Cała sytuacja wydała jej się tak sztuczna i fałszywa, że była w stanie tylko potakiwać i uśmiechać się wymuszenie. 

 – Masz dość?– usłyszała znajomy, męski głos gdzieś obok siebie. 

– No nie, jeszcze ciebie tu brakowało– jęknęła zirytowana– gdzie jesteś?- Obróciła się dookoła szukając gdzieś niedaleko mężczyzny na korytarzu, ale nie dostrzegła nikogo oprócz wkurzających znajomych. 

– Nie ma mnie tu.– Oczami wyobraźni widziała jak jej rozmówca uśmiecha się z politowaniem, wyczuła to w jego rozbawionym głosie.

– W takim razie jakim cudem znowu cię słyszę?– Kilkoro studentów odwróciło się w jej stronę, patrząc się na nią jak na idiotkę, która gada sama do siebie.

– Przemawiam do ciebie tylko w twojej głowie, oni mnie nie słyszą. Za to myślą, że masz szok pourazowy rozmawiasz sama ze sobą. 

– Znasz ich myśli?– spytała zaciekawiona, ignorując zupełnie ciekawskie spojrzenia. 

– Mhm– potwierdził– z resztą, w obecnej sytuacji nie trudno się domyślić– zaśmiał się, na co dziewczyna zmarszczyła brwi. 

– Idź już dręczyć kogoś innego. Za chwilę mam zajęcia. 

– Ej Mai– podeszła do niej Karolina i z troską w oczach położyła jej rękę na ramieniu– do kogo mówisz? 

– Ech...– w myślach posłała mężczyźnie pretensjonalne spojrzenie– do nikogo. Nie ważne, chodźmy. 

~*~

Zapraszam do wyrażania opinii w komentarzu. Każdy komentarz to więcej motywacji do kontynuowania historii.





PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz