XIX

858 137 11
                                    

Szła, a raczej biegła żwirową ścieżką pomiędzy drzewami  i ławkami w parku. Oddychała ciężko, ale jej oddech nie był jedynym, który słyszała. Ten drugi dochodził zza jej pleców i był dużo głośniejszy i chrapliwy. 

Dobiegła do fontanny mieszczącej się po środku parku i przysiadła na marmurowej powierzchni. Nie miała siły dalej biec, ale nie zamierzała też się poddać. Chciała zobaczyć z czym ma do czynienia. 

Po chwili, spomiędzy drzew wysunęły się cztery sylwetki. Po ciele Mai przeszedł zimny dreszcz, postacie bowiem nie miały wyraźnie zarysowanych krawędzi. Wyglądały jak cienie, albo czarne duchy. Każda ze zjaw miała twarz wykrzywioną w nienaturalnym grymasie. Nacierały na nią z coraz większą prędkością, więc dziewczyna prędko podniosła się z krańca fontanny i ruszyła przed siebie. Nogi jednak odmówiły jej posłuszeństwa i już po paru krokach potknęła się o własne nogi i boleśnie wylądowała na kamiennych płytach. Czuła przetarcie na policzku i kilka mniejszych zadrapań na dłoniach. Demony widząc jej nieciekawą sytuacje przyspieszyły i już po chwili były nie dalej niż metr od przerażonej dziewczyny. Pisnęła i zaczęła się niezgrabnie czołgać do tyłu. Gdy upadła po raz kolejny, a przerażające cienie były coraz bliżej, zamknęła oczy czekając na ból, śmierć czy jakieś straszne następstwa. Nie chciała płakać, ale z jej oczu pociekło parę łez. 

Zimny powiew wiatru wstrząsnął jej ciałem. Wzdrygnęła się i objęła w pasie ramionami. 

-Zostawiam cię na chwilę, a ty już tarzasz się po ziemi- usłyszała rozbawiony, znajomy głos. 

Mai gwałtownie otworzyła oczy i ujrzała przed sobą kucającego Erica. Patrzył na nią z tą swoim szczególnym błyskiem w oku. 

-Czemu to ty zawsze musisz mnie ratować?- spytała pół żartem. 

-Jak chcesz mogę sobie pójść- powiedział i zaczął powoli wstawać, na co dziewczyna zareagowała natychmiastowym przerażeniem i poczuła wzbierający w niej atak paniki. 

-Nie!- rzuciła mu się na szyję- nie zostawiaj mnie!

Uśmiechnął się przyciągając dziewczynę do siebie. Wziął ją na ręce i razem z Mai w ramionach wstał i zaczął wychodzić z parku. 

-Odprowadzisz mnie do domu mojego brata?- spytała podnosząc na niego wzrok- mieszka na...

-Wiem- przerwał jej, a dziewczyna dopiero po chwili przypomniała sobie, że mężczyzna niosący ją do domu czyta jej w myślach. 

Był środek nocy, a ona strasznie zmęczona usiłowała nie zasnąć w bezpiecznych ramionach hybrydy. Miała do niego kilka pytań, ale czuła, że teraz, gdy jest ledwo przytomna to nie jest najlepszy moment.

Cicho tak, by nie zbudzić nikogo z rodziny Mai, wniósł ją do domu, po schodach i na koniec do pokoju. 

-Możesz mnie już postawić- szepnęła dziewczyna, gdy zamknął za nimi drzwi. 

-Mogę, ale nie muszę- uśmiechnął się szelmowsko i przysiadł na łóżku wciąż jej nie puszczając. Zaczęła się lekko wyrywać, ale nie wzruszyło to nawet jej towarzysza. 

-Jestem już zmęczona i chcę spać. Proszę, puść mnie- jęknęła. 

-Przystanę na twoją prośbę, jeżeli mogę spać z tobą- spojrzała na niego zrezygnowana. 

-Nawet jeśli się nie zgodzę i tak to zrobisz.

-Fakt- puścił ją i obserwował jak dziewczyna przebiera się z powrotem w piżamę, odwrócona do niego tyłem. 

-Dosłownie czuję jak wzrokiem wypalasz mi dziurę w plecach- rzuciła za siebie czym chciała speszyć mężczyznę, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu.  

Narzuciła na siebie szybko koszulkę i wsunęła się pod kołdrę. Tuż obok niej położył się Eric, który wcześniej rozebrał się do bokserek. Mai odwróciła się do niego plecami i całą swoją silną wolą starała się go ignorować. Jej starania poszły na marne, gdy ten przybliżył się i objął ją od tyłu przyciągając do siebie. Dziewczyna na chwilę znieruchomiała, ale po jakimś czasie w końcu się odprężyła i jego bliskość przestała jej przeszkadzać, co więcej, bała się przed sobą przyznać, ale zaczęło jej się to podobać. Czuła się bezpieczna w jego ramionach i właśnie tego poczucia bezpieczeństwa teraz najbardziej potrzebowała. 

~*~

PrzeklętaOnde histórias criam vida. Descubra agora