jimin • anoreksja

757 154 11
                                    

muszę wam zaznaczyć że śmierci chłopaków nie są przedstawione po kolei, ponieważ to wy wybieracie kolejność 😊 możecie być tylko pewni pierwszej osoby

— On należy do tej grupy osób, które odeszły z własnej winy— Seokjin mruknął cicho wbijając swoje na pozór puste spojrzenie w okno z widokiem na duży plac.

— Jak to z własnej woli? Anoreksja to tez choroba.

— Wiem— chłopak spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę. Przecież zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel był chory— ale on nie jadł bo chciał tego nie robić. Dobrze wiedział jak to się skończy, a mimo to wciąż brnął w te swoje chore ideały, którym nigdy nie dorównał.

— Nie lubił siebie, tak?

— Myśle, że nigdy w życiu nie spotkam drugiej tak zakompleksionej osoby jak Jimin— parsknął cicho choć był jak najbardziej poważny— moim zdaniem był piękny. Duże usta, urzekający uśmiech i uroczo znikające oczy pod pyzatymi policzkami— zaczął wyliczać, w głowie odtwarzając sobie obraz tego na pozór radosnego chłopca.
Jimina też ogarnął smutek.
Ale to nie był taki rodzaj smutku, jaki odczuwał Yoongi. Min nie potrafił cieszyć się z niczego. Wszystko po kolei było dla niego pozornie do niczego. Nic nie równało się ze szczęściem, tak samo jak nic nie szło w parze z radością. Park jedyną rzeczą, której nienawidził najmocniej, był on sam. Wszystko było w porządku, dopóki na siebie nie spojrzał, a przykre myśli o jego pozornej nieatrakcyjności nie zalały jego rozszalałej głowy. Nie mógł skupić się na niczym innym po za palącą potrzebą szybkiego zniknięcia. Najbardziej cieszył się, gdy te nieuniknione dołki łapały go w domowym zaciszu. Wtedy nie musiał martwić się o nic, po prostu zakopując się w pościeli i w taki właśnie sposób spędzając resztę koszmarnego dnia. Czasami jednak mimo starań łapały go okropne ataki paniki na uczelni, czy w innym zatłoczonym miejscu takim jak tramwaj, albo metro. To była jego zmora.

— Próbowałeś mu jakoś pomóc?

— Oczywiście, że tak— pokiwał energicznie głową, bo jakim byłby przyjacielem gdyby patrzył na cierpienie Jimina z boku— próbowaliśmy wielu sposobów. Tych bardziej rozsądnych, jak i najgłubszych. Szukaliśmy dla niego złotego środka.

— Opowiesz o nich? Jestem ciekawy co wymyśliliście— Seokjin uśmiechnął się lekko na te słowa, zadowolony z czystego zaciekawienia mężczyzny siedzącego przed nim.

— Na samym początku próbowaliśmy rozegrać to najzwyczajniej. Przy każdej lepszej okazji mówiliśmy mu rożnego rodzaju komplementy. Wychwalaliśmy wszystko, od jego nie zawsze pasujących do reszty ubioru koszulek, po ułożenie włosów, makijaż, czy nawet pojedynczy uśmiech.

— Nie działało?

— Niestety nie. Dlatego musieliśmy przejść do tych cholernie głupich, ale wydaje mi się, że skutecznych metod— zaczął przypominać sobie jak knuli te wszystkie intrygi w swoim ulubionym miejscu w środku lasu, przy wygaśniętym już ognisku— potrzebne mu było trochę uczucia i bliskości, do takiego raczej doszliśmy wniosku. Jimin nie ukrywał przed nami tego, że jeśli można to tak nazwać przepadał za Yoongim, jednak gdyby ten idiota nadal z nami był, znając go i tak by się nie zgodził na udawanie chłopaka Parka. Nie wiem, czy w ogóle byśmy go o to prosili.

— Wiec kto odgrywał tą rolę?

— Jeongguk— powiedział po chwili znów przenosząc swój wzrok na pusty plac za oknem— gdybym wiedział, że to wszystko skończy się tak nieciekawie, sam bym się zgłosił do tego zadania— westchnął.

— Zorientował się, że to spisek?

— Nie, myśle, że do samego końca nie zdawał sobie sprawy, że jego wielka miłość była tylko elementem całego naszego planu.

— Wiec co was zdradziło?

— Zazdrosna natura Taehyunga— parsknął— upodobał sobie naszego najmłodszego chłopca i nie na rękę było mu dzielenie się nim razem z zakochanym po uszy Jiminem.

— Złamaliście mu serce?

— To było nie uniknione— powiedział markotnie spuszczając w dół swoją głowę— myśle, że właśnie to go zabiło. Nie tak dosłownie, ale każda kolejna rana, rozdrapywała te stare, na pozór zagojone blizny.

Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. W tym momencie pluł sobie w brodę za swoją cholerną naiwność. Nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego mu to zrobili.
Ufał im.
W końcu te kilka chłopaków od tak długiego czasu nazywało się jego przyjaciółmi. Nie dawał po sobie poznać, że był wrakiem człowieka, chociaż podejrzewał, że dobrze zdawali sobie z tego sprawę. Jego serce leżało połamane gdzieś w rogu pokoju, a on jedynie przechodził obok niego z nadzieją, że zapomni, a to nieprzyjemne uczucie pustki minie. W jego głowie rodziło się pytanie, na które nie potrafił postawić sobie odpowiedzi.
Co było w nim aż tak niewystarczające?
Na jego oko wszystko, ale przecież jakaś jedna konkretna rzecz musiała zawinić.
Kiedy tylko w głowie pojawił mu się obraz Taehyunga, zaczynał się oceniać. Nie miał tak smukłej, przystojnej twarzy jak on, jego nogi nie były aż tak szczupłe, brzuch tak płaski a głos kuszący i głęboki, na tyle by jego Jeongguk chciał go słuchać. To nie tak, że od samego początku najmłodszy z przyjaciół wpadł mu w oko. Długo starał się o względy Jimina, a gdy w końcu dostał od niego aż nadto uwagi, po prostu zamienił go na kogoś względnie lepszego. Mimo jasnego przekazu jaki dostał od młodszego, Jimin nie chciał się poddawać. Wciąż miał dziwnego rodzaju nadzieje na to, że zdoła to jeszcze naprawić.
Że zdoła naprawić siebie.
Był przyzwyczajony do głodówek, dlatego jego organizmowi zajęło chwilę, by w jakimiś bardziej namacalny sposób oznajmić mu, że jest na skraju wyczerpania. Nie miał na nic siły, momentami mruganie stawało się dla niego zbyt wielkim wyzwaniem. Żołądek bolał go ściskając się nieprzyjemnie, co było jedyną rzeczą jaka pozwalała mu o nim pamiętać. Nie wiedział kto zaniepokojony jego brakiem na towarzyskich spotkaniach przyszedł do jego mieszkania, sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.
Nie wiedział kto zawiadomił pomoc.
Pamiętał jedynie tą nachylającą się nad nim twarz, pełną bólu i niepokoju.
Twarz osoby, którą najbardziej chciał przy sobie zatrzymać.
Twarz Jeongguka.

𝐝𝐨𝐜𝐭𝐨𝐫 𝐰𝐡𝐨 ↳bts ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz