yoongi • depresja

1.4K 167 39
                                    

— Ten był pierwszy?— mężczyzna zadał pytanie, które jednak na długą chwilę zawisło w powietrzu bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Zapach świeżo zaparzonej pomarańczowej herbaty, unosił się w pomieszczeniu z dużego, kolorowego kubka, który trzymał w dłoniach. Nie do końca pozytywne wspomnienia uderzyły w niego nieprzyjemnie pozostawiając po sobie jedynie niesmak i nieco żalu. Nie potrafił się go pozbyć, tak samo jak i wybaczyć mu, że został sam. To był jedyny problem Seokjina, a raczej tak mu się właśnie wydawało.
Samotność.

— Dziś możesz opowiedzieć o jedynym. Nigdzie nam się nie spieszy.

Wiedział o tym.
Nie miał zamiaru przytaczać historii każdego ze swoich przyjaciół dzisiejszego dnia.

— Yoongi zaraz po mnie był w naszej grupie najstarszy— odezwał się po długiej chwili stwierdzając, że nadszedł na to najwyższy czas. W końcu nawet terapeucie mogła skończyć się do niego zdrowa cierpliwość, co nawet specjalnie by go nie zdziwiło. Potrafił być irytujący, tak samo jak i bardzo małomówny. Wszyscy mu powtarzali, że miał trudny charakter.

— Myślisz, że to dlatego odszedł jako pierwszy?

To pytanie nieco zbiło go z tropu. Gdyby wiek był tym wyznacznikiem, to on najpierw musiałby opuścić grupę, a mimo to wciąż tu był.
I tylko on mógł o nich opowiedzieć.

— Nie, po prostu było mu źle. Nie potrafił być szczęśliwy, zresztą nikt nigdy nie próbował go zmuszać by właśnie takie był. Mogliśmy jedynie karmić go kłamstwami, że kiedyś będzie lepiej. Chyba nigdy nam w nie, nie wierzył. Był mądry i myślał racjonalnie, przez co zbyt ciężko było mu marzyć. Mocno stąpał po ziemi, a smutna i ponura rzeczywistość pochłaniała go coraz mocniej i mocniej.

— Płakałeś za nim?

— Nie— pewność w jego głosie zdziwiła również jego samego i to nie tak, że Seokjin go nie lubił, czy nie żałował, po prostu miał świadomość, że jego przyjaciel w końcu zrobił to co chciał i poczuł ulgę, której tak desperacko poszukiwał— ale Jimin płakał. Nie mogliśmy go uspokoić, nawet zabierając go w nasze ulubione miejsce.

— To w lesie?

— Yhym. Wszystko mu go przypominało. Chyba daliśmy mu się za bardzo do niego przyzwyczaić— westchnął mając sobie odrobine za złe, to, że nie uświadomił Parka w kilku kwestiach nieco wcześniej— Ale to nie jest historia o Jiminie— szybko zakończył tą myśl, nie chcąc dłużej rozwodzić się nad tematem chłopaka, który zaplanował rozwinąć kiedy indziej.

— Tylko Jimin za nim płakał?

— Oczywiście, że nie— bez potrzeby oburzył się, jednak miły uśmiech mężczyzny zapewnił go, że nie miał na myśli wbrew pozorom nic złego— Jeonggukowi też było przykro, ale myśle, że to dlatego, że nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje.

— Mówiłeś, że za sobą nie przepadali.

— Bo to prawda— pokiwał głową. Zaimponowało mu to, jak mężczyzna uważnie go słuchał. Chyba jako pierwsza osoba w jego dwudziesto pięcio letnim życiu— Yoongi zawsze był dla niego opryskliwy, nazywał go dzieciakiem i traktował tak jakby młodszy nigdy niczego nie wiedział. Okropnie się tym irytowali, ale mimo to potrafiło mu być z tego powodu przykro. Jeongguk nie chciał, by kogokolwiek zabrało. Nawet takiego wrednego Mina. Bez niego nasza grupa nie była już taka sama.

— Chcesz powiedzieć o nim coś jeszcze?

— A chcesz usłyszeć jak go poznałem?— odpowiedział pytaniem na pytanie, chodź dobrze znał na nie odpowiedź. Nie musiał nawet na nią czekać— ukradłem mu kiedyś plecak— zaśmiał się w ten typowy dla siebie sposób— chodziliśmy razem na uczelnie, to była ekonomia. Mój plecak też był czarny, jak z resztą wszystko co ubierał na siebie Yoongi. Lubił ten kolor, w sumie naprawdę do niego pasował. Powiedział mi później, że mnie kojarzył chodź nadal nie wiem skąd, dlatego gdy zobaczył podręcznik z moim imieniem i nazwiskiem, wiedział do kogo się zwrócić. Najpierw był naprawdę zły. Krzyczał na mnie, powtarzał ciagle, że to moja wina, chodź przecież dobrze o tym wiedziałem. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy i dlaczego zostaliśmy przyjaciółmi. Tak po prostu się stało i chodź czasami chciałem, to nie potrafiłem tego żałować.

Trochę zaczęły przeszkadzać mu te codzienne spotkania. Były najzwyczajniej w świecie męczące, ale nie potrafił ich po prostu odmówić, albo powiedzieć, że dziś od tak nie przyjdzie. Zjawiał się na każdym, nawet jeżeli nie miał siły, czy chwile wcześniej przechodził jeden z typowych dla siebie ataków.
Tak było i tym razem.
Siedział z nimi dobre kilka godzin, mimo, że praktycznie nie odzywał się ani słowem. Chciał po prostu na nich popatrzeć. Zapamiętać rysy ich twarzy, każdy najdrobniejszy uśmiech, czy grymas. Chciał zabrać ze sobą tylko te najlepsze wspomnienia.
Paradoksalnie chciał wiedzieć za czym będzie tęsknił najmocniej.
Jego życie było pełne wzlotów i upadków i chodź czasami w głowie kiełkowała mu myśl, że jest panem swojego świata, to i tak wiedział, że siedzi na samym dnie.
Nie było już dla niego ratunku, mimo, że tak długo go szukał.
Nie miał daleko do domu.
Z całej siódemki, to właśnie on szedł najkrócej do swojej oazy spokoju, za co był w stanie codziennie dziękować Bogu, gdyby w niego wierzył. Dziś czuł, że jest z nim źle. Przygnębienie nie odstępowało go na krok mimo wesołych śmiechów i rzekomo dobrej zabawy. Wiele razy chciał zakończyć swoje życie, jednak zawsze w pewnym momencie powstrzymywała go myśl, że to nie ta pora. Chciał wszystko zakończyć, a dzisiejsze pożegnanie było jego ostatnim. W brew pozorom Min Yoongi był tchórzem. Bał się bólu, tak samo jak nagłej śmierci, dlatego postanowił zrobić to tak, by mieć z tego jeszcze trochę ostatnich korzyści i dobrej zabawy. Otworzył butelkę drogiego szampana, którą chował w szafie z ręcznikami, w obawie przed Namjoonem, który czasami lubił zastanawiać go swoimi niezapowiedzianymi wizytami, a z łazienkowej szafki nad zlewem wyciągnął kilkanaście opakowań przypadkowych leków, które gromadził już kupę czasu.
Jak się upije to będzie mu łatwiej.
Rozsiadł się na swojej miękkiej kanapie w małym salonie i włączając telewizor upił dużego łyka alkoholu, co jakiś czas do ust wrzucając po kilkanaście pigułek. Nie zwrócił uwagi na to, że zaczyna się nimi dławić, tak samo jak i na to, że jego oczy stały się okropnie przekrwione, a skóra nabrała dziwnego, nieznanego mu dotąd odcienia.
Wtedy nie myślał już o niczym.
Nie miał czasu żałować, czy cieszyć się z podjętej przez siebie decyzji.
Zamknął zmęczone powieki, delikatnie rozchylając wąskie usta, z których chwilę wcześniej zniknął przyjemny, malinowy kolor, by wydać z siebie ostatnie tchnienie.
Właśnie o tym marzył Min Yoongi.

Cześć i czołem dzieciaczki
Ja tez nie spodziewałam się nowego ficzka, ale mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu. Nieco się różni od poprzednich, będzie tez o wiele krótszy, bo czeka nas tylko 7 rozdziałów- każdy przeznaczony dla jednego członka, a na samym końcu cała sytuacja jaka ma miejsce zostanie wyjaśniona. Mam nadzieje, ze dacie radę dotrwać do tego momentu, buziaczki

𝐝𝐨𝐜𝐭𝐨𝐫 𝐰𝐡𝐨 ↳bts ✔️Where stories live. Discover now