* R O Z D Z I A Ł 19*

229 29 12
                                    

Poczuł, jak ktoś go całuje, w czoło jednak nim zdążył zerknąć chłopaka, już niebyło. W powietrzu wisiały tylko jego pożegnalne słowa.

- Zegnaj kochanie - wyszeptał, dławiąc się śliną i krystalicznymi kropelkami. - Pamiętaj, że Cię kocham. - I zawszę będę."

Na te słowa zerwał się z łóżka jak oparzony. Odłączył wszystkie kabelki, włącznie z kroplówką, przez co odrobinę zakręciło mu się w głowie. Szybko przeszedł, przez próg pokoju i wzrokiem zaczął szukać bruneta jednak jego starania szły na marne, Wrócił do pokoju, głośno westchnął i zobaczył jakiś liścik na stole. Podszedł więc do tego miejsca, chwycił karteczkę i zaczął czytać. Wiadomość, była krótka i treściwa, ale pełna bólu o cierpienia. Dylan, pomimo tego, że zerwał z nim, wcale tego nie chciał, ale musiał to zrobić, dla jego bezpieczeństwa. Dla blondyna, było pewne, że jego ukochany obwiniał się to, co wczoraj zrobił. Bolało go, to, że ciemnooki prosił go, o to by o nim zapomniał i zaczął żyć od nowa, ale to nie było takie proste. W końcu, stracił wszystko „przyjaciół, karierę, rodzinę ", więc jedyne co mu zostawało, to być i walczyć o swojego Aniołka. Nie mógł mu pozwolić upaść i zatracić się, w tym pieprzonym świecie, pełnym różnych świństw. Nie mógł mu pozwolić odejść, chociaż bardzo go kochał. Nie mógł mu pozwolić żyć bez niego, bo to by go zabiło.

Życie, bez kogoś kogo kochamy, ale puszczamy wolno, to największe samobójstwo.

Życie, bez ukochanej osoby i patrzenie jak ona żyję szczęśliwie, to równie wielkie samobójstwo.

Ale, życie bez jedynego twojego powodu, dla którego jeszcze żyjesz, to już zabójstwo.

Bo nie tyle zabijasz siebie, co własną śmiercią, zabijasz drugiego człowieka.

Dlatego też, postanowił, że za wszelką cenę nie odpuści swojego Aniołka. W celu spełnienia swojego planu, wziął plecak, który leżał na zawieszony o barierkę, łoża szpitalnego. Założył go sobie na plecy poczym ostrożnie wymsknął się, z pokoju. Powoli przechodził koło ludzi i lekarzy na korytarzu, ale robił to, na tyle sprytnie, że nikt nie zauważył, że jest uciekinierem. Stanął przed windą i nacisnął odpowiedni guziczek, po którym usłyszał, że winda wjeżdża na jego piętro. Po chwili, metalowe drzwi się otworzyły, na co blondyn wszedł do środka. Miał szczęście, że nikogo, w środku nie było, bo inaczej mogłoby się to, skończyć z pomocą ochrony. Ponownie wcisnął na guziczek, z numer „0", a następnie oczekiwał, że wajcha od razu zjedzie na sam dół. Niestety zatrzymała się przy pierwszym piętrzę, wykonując te same poszczególne czynności, które wykonywała, przy uchylaniu drzwi.

Nagle przed nim pojawiła się znajoma twarz brunetki, o czarnych oczach. Uśmiechnął się, w jej stronę poczym chwycił za rękę i pociągnął, w kierunku małego i ruchomego pomieszczenia.

- Mógłbyś się chociaż przywitać - oznajmiła oburzona, na co Thomas wywrócił oczami.

- Przepraszam - wyszeptał poczym ją mocno przytulił. - Hej młoda.

- Hej stary - przywitała się, odwzajemniając przytulasek. - Miło Cię, w końcu, zobaczyć, ale co, Ci się stało?

- Ciebie też i długa historia - oświadczył, uśmiechając się do niej. - Ale musisz mi pomóc. - Chodzi, o Dylana. - dodał, zaciskając palce, w pieści.

- Co mam robić? - zapytała, od razu gotowa do realizacji planów.

- Pomóc mi się stąd wymknąć i znaleźć twojego brata. - powiedział, całe zdanie, na jednym wdechu. - Nie mogę go stracić. - wyszeptał, a po jego policzku zleciała drobna łza. - Nie mogę.

- Możesz mi powiedzieć, co się dzieję?

- Zerwał ze mną, bo wczoraj wziął prawdopodobnie narkotyki, a potem mnie pobił. - szybko wytłumaczył Rose całą sytuację, na co dziewczyna strasznie się zmartwiła daną sytuacją. - I myśli, że jest cholernym potworem i na niego nie zasługuję. - Już dłużej nie potrafił utrzymywać łez i właśnie z tego powodu jego policzki, była całe mokre.

Mój Książę →Ɗуℓмαѕ → ZakończoneWhere stories live. Discover now