[18]

1.2K 68 9
                                    

01.01.2018

Drogi pamiętniku,
czy coś.

Zacznijmy od tego, że wciąż nazywam się Basil Young - choć już niekoniecznie mam siedem lat. No cóż, bądźmy szczerzy, chwyta mnie starość, bo mam już szesnaście wiosen na karku.

Okej, początek zaliczony. Początki zawsze są najtrudniejsze, więc przejdźmy dalej.

W tym roku mija dziewięć lat, odkąd został dodany tu ostatni wpis. Dziennik jest potargany w wielu miejscach, tusz rozmazał się na wszystkich kartkach, więc nie wiem dokładnie, co wcześniej tam pisałem.

Ale spokojnie. Pamiętam niemal wszystko, co się rozgrywało w tamtych czasach. Myślę, że moje dzieciństwo miało duży wpływ na mój obecny stan i charakter.

Poza tym czuję się jak skończony idiota, że mam szesnaście lat (rocznikowo!) i oficjalnie postanawiam kontynuować ten dziennik. Tak, dziennik, bo już nie przesadzajmy - pamiętnikiem tego nazywać nie będę.

Jedynie intryguje mnie osmalona kartka w dzienniku przed moim wpisem. Ktoś ją podpalił i doskonale wiem kto, choć nie wiem po co i co na niej pisało. Ale spokojnie, dowiem się. Kiedyś.

W zasadzie, to nie wiem jakim cudem i w jakim celu Cię odzyskałem - ba, nie wiem, w jaki sposób Cię straciłem. Choć to może kwestia tego, przez kogo Cię straciłem i przez kogo odzyskałem.

Ten dziennik jest prawie w całości o Jake'u, więc może rozwińmy jego wątek. Przez cholerne dziewięć lat mijaliśmy się ciągle, a teraz nawet nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zamienię z nim słowo. Wrócił najebany (i prawdopodobnie naćpany) z imprezy ze swoimi koleżkami, po czym zataczając się oznajmił matce, że jest homoseksualny. Matka wpadła w szał. Jak to się skończyło? Wypieprzyła go z domu. A on wyglądał, jakby się z tego cieszył.
Szczęściarz.

Ale bądźmy szczerzy, to było po prostu idiotyczne. Czasem mam wrażenie, że mój brat jest idiotą. A potem zdaję sobie sprawę, że to nie wrażenie - Jake był, jest i będzie idiotą.
Moim idiotą.

A po tej jakże cudownej gównoburzy straciłem już nadzieję, że ten nowy rok będzie lepszy - bo nie będzie. Nawet, jeśli oficjalnie ja i Jake jesteśmy od dziewięciu lat skłóceni, to jego "dzień dobry" z rana poprawiało mi humor i dawało kolejne nadzieje, że może będzie lepiej.

A kiedy matka wyrzuciła jego rzeczy z domu, poczułem wyjątkowo przytłaczającą samotność. W pierwszej chwili poszedłem do starej kryjówki mojej i Jake'a (która już ledwo się trzyma, choć widziałem, jak Jake ukradkiem tam chodził i naprawiał szkody)... A tam na ziemi leżał właśnie ten dziennik.

Czy to była sugestia, że powinienem go kontynuować?

Bo jeśli tak, to zakończyło się to tym, że wywaliłem dziennik przez okno. A to wszystko było winą ostatniego wpisu z 2009 roku. Mam zamiar jeszcze odkryć, co kryje się za spaloną kartką, ale dopiero kiedy sytuacja trochę ucichnie...

No, a po dziennik ostatecznie wróciłem. Ale i tak czuję się jak skończony idiota, że w ogóle coś tu piszę.
Trudno.

Swoją drogą, dzisiaj są urodziny Harry'ego. Zdechnij w piekle, sukinsynie. Wszystkiego najgorszego.

Do następnego.

Basil

❝zakazany owoc❞Where stories live. Discover now