not just a party '5'

385 39 12
                                    

Po wydarzeniu za garażami, nie wracałem tam już więcej, a Jimina tego dnia po raz kolejny nie zobaczyłem.

.°⚪°.

Spojrzałem na pudełko z pamiątkami, które leżało nadal w tym samym miejscu. Podszedłem do niego, i postanowiłem przeglądać dalej, bo przestałem być wypełniony smutkiem, odkąd chłopak zaczął mnie w pewien sposób odwiedzać. Umożliwiło mi to normalne, codzienne funkcjonowanie.

Otworzyłem je, siedząc przed kartonem pełnym wspomnień. Nieco się bałem, że znowu fala wydarzeń we mnie uderzy, ale mimo wszystko chciałem to zrobić. Odgarnąłem na bok pocztówkę i album, które przeglądałem wcześniej, a pod nimi dostrzegłem zaproszenie. Zaproszenie na urodziny. Po jego otwarciu, wszystko mi się przypomniało.

"Zapraszam Cię na moje urodziny, które odbędą się w dniu 25 stycznia, ok. Godz. 16:30, w moim domu.

Jackson Wang"

Spojrzałem na kalendarz wywieszony na ścianie, przy której właśnie siedziałem.

25 styczeń, godzina 12:59.

Przez te całą sytuację z Jiminem, kompletnie zapomniałem o urodzinach Jacksona, na które zaprosił mnie dzień po śmierci. W pośpiechu wziąłem prysznic, przyszykowałem ubrania, po czym wybiegłem do sklepu, aby kupić prezent. Gdy wróciłem, miałem jeszcze dwie godziny czasu, które postanowiłem przeznaczyć na przeglądanie pamiątek. Usiadłem z powrotem pod ścianą, i wróciłem do poprzedniego zajęcia, a raczej chciałem to zrobić, lecz znowu coś, a raczej ktoś musiał mi to przerwać.

Hobiasz: Też idziesz na urodziny Jacksona?

Odpisałem jedynie potwierdzająco, kiedy zorientowałem się, że dwie godziny minęły dosłownie jak minuta. Usłyszałem dzwonek do drzwi, domyślając się, że to Hoseok, gdyż umówiliśmy się na wspólne pójście.

.°⚪°.

Impreza nie była jakoś szczególnie huczna, przypominała bardziej jakąś małą domówkę. Osób nie więcej niż około dziesięciu, nie licząc mnie i Hobiego. Złożyliśmy solenizantowi życzenia, po czym usiedliśmy przy stole, patrząc jak inni się bawią.

—Nie sądzisz, że to nie na miejscu chodzić na imprezy po śmierci Jimina? —Zapytał Hoseok, spoglądając na talerzyk postawiony przed nim. Co miałem mu powiedzieć, skoro ja go widywałem?

—Nie wiem. —Westchnąłem. —Nie mógłbym zawieść Jacksona.

Chłopak tylko na mnie spojrzał, nie odpowiadając ani słowem, po czym nałożył na talerz ciastko, i zaczął jeść. Siedzieliśmy w ciszy, nic przez jakiś czas nie mówiąc. Zastanawiałem się, kiedy Jimin znowu mnie odwiedzi, bo szczerze mówiąc – czekałem na to. Nie widziałem go już jakiś czas, przez co strasznie mi się on dłużył. Pragnąłem wręcz porozmawiać z nim dłużej niż minutę, jak to za każdym razem było. Domagałem się wyjaśnień ze strony blondyna, ponieważ chciałem wiedzieć jakim cudem mnie odwiedza. Wspominał coś jedynie o pierścionku, lecz wciąż nie wiedziałem co mogło to znaczyć.

—Yoongi, spróbuj! —Zaczął czerwonowłosy, wskazując na jedno z ciast. —Wiesz jakie pyszne? —Ekscytował się. Zaśmiałem się cicho pod nosem, i powrociłem do rzeczywistości.

—Nie dzięki, nie teraz. —Powiedziałem. Hobi dawał dobre rady i był opanowanym człowiekiem, ale jeśli chodziło o jedzenie, potrafił ekscytować się jak pięciolatek.

—To może skoczymy na parkiet, i powywijamy naszymi boskimi tyłkami? Ludziom się spodoba!

—Cukier uderzył ci do głowy? —Prychnąłem, po czym lekko się uśmiechnąłem.

—No chodź! —Wstał, i próbował wyciągnąć mnie na środek za rękę. Mimo tylu nieudanych prób nadal się starał. Czy oni dodali coś do tych ciastek, że się tak zachowywał?

—Nie, Hoseok. Chcesz, to idź sam. —Rzekłem, po czym widziałem jak chłopak wzrusza jedynie ramionami i kieruje się na parkiet. Już po chwili mogłem patrzeć jak wywija pomiędzy ludźmi. Postanowiłem skorzystać z jego rad, i spróbować ciasta, przy czym zaśmiałem się cicho pod nosem.

Stukałem widelczykiem o talerz, unosząc go co chwila do góry. Nie spuszczałem z niego wzroku, gdyż Hobi miał rację – to było naprawdę pyszne. Kiedy skończyłem, postanowiłem jednak unieść wzrok znad stołu, lecz nie spodziewałem się takiego widoku. Jackson wraz ze wszystkimi gośćmi otoczyli mnie w kółko, i spoglądali morderczym wzrokiem.

—To twoja wina. —Rzekł jeden z nich.

Popatrzyłem tylko na niego, z pytającym spojrzeniem. O co im chodziło?

—Przez ciebie Jimin nie żyje! —Wydarł się Jackson.

—Ale jak to przeze mnie? —Zapytałem mniej spokojnie, niż chciałem.

—Nie traktowałeś go wystarczająco dobrze, i miałeś go w dupie. A teraz się jeszcze dziwisz?

—Nigdy nie miałem go w dupie! Co wy w ogóle wygadujecie? —Przestraszyłem się. Przecież byłem dla niego dobry... A oni chcą winę zwalić na mnie, mimo, że to oni w większości byli temu winni. Nie zrobiłem Jiminowi nic złego, a jedyne czego żałowałem było nie zabranie go na przyjęcie tamtego dnia.

—Skończ pieprzyć, nie wywiniesz się. —Rzucił Jackson, po czym poczułem mocne uderzenie w głowę, a jedyne co pamiętam to czarny obraz przed oczami.

.°⚪°.

Ocknąłem się w toalecie, a przy sobie nie miałem kompletnie nic. Ani telefonu, ani portfela. Nie wiedziałem o co im chodziło, i czemu się na mnie uwzięli, skoro to ja byłem z Jiminem, i darzyłem go miłością. Nie oni. Oni go poniżali i wyśmiewali, kiedy tylko była na to okazja, a mi się za to obrywało. Przecież ja go próbowałem przed nimi uchronić, cały czas pocieszałem, i wspierałem. Za jakie grzechy teraz musiałem być uwięziony w jakimś pomieszczeniu, i oskarżony o to wszystko? Życie jest naprawdę niesprawiedliwe.

Powoli wstałem, otrzepałem ubrania i udałem się w kierunku drzwi. Pociagnąłem za klamkę, lecz na nic się to zdało. Były zamknięte. Dostrzegłem jednak obok nich karteczkę z jakimś napisem, więc schyliłem się po nią i odczytałem zawartość.

"Teraz sobie tutaj posiedzisz, a potem skończysz za kratkami. Powodzenia, Yoongi :)"

Hoseok's pov

Kiedy w końcu postanowiłem skończyć kręcić moim zgrabnym tyłkiem, chciałem usiąść z powrotem obok Yoongiego, więc zszedłem z parkietu i udałem się w stronę stolika, przy którym siedziałem. Kiedy jednak podszedłem bliżej, nie zauważyłem przy nim mojego przyjaciela. Zastanawiałem się, czy może gdzieś nie poszedł? Tyle że gdzie niby miał iść? W razie czego, zacząłem go wołać, ponieważ zacząłem się o niego martwić.

—Yoongi?! —Krzyknąłem, lecz usłyszałem jedynie swoje echo. Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, lecz w pewnym momencie po prostu przestałem. Odebrało mi mowę na ten widok.

Na ścianie, jakby czarnym sprayem zaczął pojawiać się napis. Stałem jak wryty, i wpatrywałem się w tamtym kierunku, kiedy liter przybywało, i zaczęło tworzyć się zdanie. Odczytałem je cicho pod nosem, gdy nie dostrzegłem z tamtej strony już żadnego ruchu, a ostatnie słowo spowodowało u mnie dreszcze.

"To nie jego wina. Jimin."

Bum. Kiedyś rozdziały będą dłuższe.

After death |Yoonmin| ✔Where stories live. Discover now