it's time to end this agony '26'

197 15 10
                                    

-Budzi się! -Słyszałem krzyk nie wiedząc skąd i od kogo.

Powoli otworzyłem oczy. Zauważając obszar wokół mnie stwierdzić mogłem, że to szpital, a wspomnienia wróciły dopiero po kilku chwilach. Gdy w pełni się ocknąłem, dostrzegłem patrzących na mnie rodziców, Hoseoka oraz Taehyunga.

-C-co? -Jęknąłem.

-Dlaczego do cholery chciałeś się zabić! Co ci strzeliło do głowy! -Denerwował się ojciec, stojąc przy moim łóżku.

-Ah, nie zadawaj pytań na ten temat. Nie chcę o tym myśleć. -Odwróciłem wzrok w drugą stronę. W tamtym momencie pragnąłem tylko na spokojnie wszystko przemyśleć i dojść do tego, dlaczego nie udało mi się popełnić samobójstwa. Nie powinienem już żyć, więc jakim cudem to robiłem?

-Yoongi, samobójstwo to nie jest nic nie znacząca sprawa. Proszę, porozmawiaj z nami. -Prosiła matka, lecz moje zdanie wciąż się nie zmieniało.

-Ten list mnie przeraził, wiesz, jak długo przez niego płakałem? -Dołączył się Jung. -Tae również.

-My z ojcem tak samo. Może byś się nam wytłumaczył? Zrozumiemy cię, nie musisz się obawiać.

-Wybaczcie, ale najpierw chciałbym wszystko sobie przemyśleć. -Oznajmiłem. -Sam. Potem możecie przyjść.

-Huh, jak wolisz.

Kolejno jeden po drugim zaraz po Taehyungu każdy z nich opuścił pomieszczenie. Zostałem sam w pokoju, po chwili zauważając, że to nawet ten sam, co przy incydencie z szafką. Zmarszczyłem brwi, powracając do myśli na temat nieudanej próby samobójczej, a moja głowa wprawiła się ruch.

Czyżbym nie docisnął noża wystarczająco mocno? A może wybrałem złe miejsce?

Pytania nieustannie się tworzyły, kiedy wszystkie odpowiedzi oddalały. Co mogło być przyczyną nieudanej śmierci, gdy przeżycie po tych czynach jest wręcz niemożliwe? Żyły zostały przecięte, lecz ciało... Ciało zostało na ziemi, wraz niewyjaśnionymi myślami i brakiem jakiegokolwiek racjonalnego wytłumaczenia. Od śmierci Jimina minęło sporo czasu, a życie nadal mnie zaskakuje i chyba nie ma zamiaru przestawać.

Wciąż zastanawiałem się nad cudem mojego przeżycia, co w końcu zaczęło mnie męczyć. Nie chciałem, naprawdę nie chciałem, aby coś takiego się wydarzyło i nawet nie spodziewałem, ale tego już nie odwrócę. Postanowiłem nie cofać się już myślami wstecz, tylko brnąć do przodu i spróbować czegoś innego. Bardziej skutecznego.

Ku mojemu zdziwieniu duch chłopaka, którego nie widziałem już od dłuższego czasu skierował na mnie wzrok, a jego wyraz twarzy nie był jednym z tych przyjemniejszych czy weselszych. Patrzył na mnie z nutką złości, wraz ze współczuciem i smutkiem.

-Jimin? -Spojrzałem w kierunku przybyłego chłopaka. -Dawno się nie widzieliśmy.

-Bo miałem do tego powód, a teraz powiedz mi, dlaczego się nie posłuchałeś? -Mówił cicho, jednak stanowczo i pewnie.

-Co masz na myśli?

-Na myśli mam to, że ostrzegałem cię przed samobójstwem. Pamiętasz, jak mówiłem, że nie możesz zabić się prędzej, bo źle się to może skończyć?

-Nie... Oh, no tak. Już sobie przypominam. -Westchnąłem. -Wybacz, jakoś nie przyszło mi to wcześniej do głowy.

-Chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, hyung. Mówiłem przecież, że możesz trafić do Jeongguka.

-Ale jego już nie ma, więc? -Pytałem, nadal nie biorąc tego na poważnie.

-Zostalibyśmy rozdzieleni, chcesz tego?

-Nie, ale chcę być już z tobą i nic mnie przed tym nie powstrzyma! -Podniosłem ton głosu. -Pierdolę ten szpital, muszę próbować jeszcze raz. Czekaj na mnie u góry. -Zacząłem wstawać z łóżka.

-Hyung, nie możesz! Zostaję odsyłany z tego świata kiedy tylko podejmujesz się takich czynów! -Tłumaczył z przejęciem wymalowanym na twarzy, ale mało co słyszałem. Myśli samobójcze zagłuszały mi totalnie wszystko i stan w jakim byłem nie pozwolił na normalne funkcjonowanie. Tęsknota mnie zniszczyła.

Ile sił w nogach wybiegłem z pomieszczenia, a szpitalna koszula mi to utrudniała. Modliłem się, wręcz błagałem, aby nikt nie zatrzymał mnie po drodze. Minąłem jedynie pielęgniarki oraz innych, niezajmujących się mną lekarzy w obawie, że nie uda mi się opuścić budynku. Po tym zapewne byłbym pilnowany i tym bardziej nie dałbym rady dotrzeć do Jimina.

Zbliżałem się do wyjścia. Drzwi znajdowały się w zasięgu mojego wzroku, została mi ostatnia prosta. Kilka kroków, kilka sekund i jedno pchnięcie.

Udało się. Ledwo.

Dostarczając organizmowi świeżego powietrza, podczas stawiania szybkich i pewnych kroków na równym chodniku, ze środka dobiegł głos wołający moje imię. Nie do końca wiedząc co robię momentalnie skręciłem w prawo, udając się na tyły szpitala. Stamtąd, coraz ciężej dysząc biegłem na prosto, nie zmieniając już kierunku, a odgłos kroków za mną, który towarzyszył mi przez połowę drogi zaczął ucichać. Wołanie również ustało, a ja nie czułem niczyjej obecności. Wiedziałem, że jestem całkowicie sam, zatrzymałem się więc i odpocząłem. Kondycji dobrej nie posiadałem, także ucieczka mogła być nieco trudniejsza.

-Popieprzone to wszystko. -Westchnąłem pod nosem do siebie, po chwili wstając i poprawiając włosy ręką.

Byłem w pełni gotowy na każde posunięcie. Uczucie przygnębienia uszło ze mnie tylko po części, jednak wcale się go nie pozbyłem. Zastąpiło je znacznie więcej myśli samobójczych wraz ze złością po nieudanej próbie. Przygotowywałem się do następnego podejścia, lecz nie miałem przy sobie ani jednej rzeczy, której mógłbym w jakikolwiek sposób użyć.

Znajdowałem się w lesie, a moje stopy krwawiły coraz bardziej. Chodzenie po patykach i kamieniach na boso z pewnością nie należało do przyjemnych zajęć, ale musiałem sobie jakoś poradzić. Wchodziłem wgłąb, nie przejmując się, że nawet nie mam już pojęcia gdzie jest wyjście i straciłem poczucie wręcz wszystkiego.

Idąc dalej, na moje szczęście w krzakach natrafiłem na sznur, jakby niemal przygotowany do powieszenia się. Zauważając go od razu do niego podszedłem i chwyciłem, ciesząc się takim obrotem spraw. Uśmiechnąłem się delikatnie, zaczynając poszukiwania co do idealnego miejsca do popełnienia samobójstwa. Niedługo to trwało, gdyż odwracając się za siebie znalazłem drzewo, z wyglądającą na stabilną gałąź, a zaraz pod nim kamień, wielkości wystarczających, aby wszystko poszło sprawnie i tak jak powinno.

Wszedłem na niego, po czym przywiązałem dokładnie drugi koniec liny. Wypuszczając głośno powietrze z ust spojrzałem na efekt końcowy i wziąłem się do roboty. Nikogo nie było w pobliżu toteż nikt mi nie przeszkadzał, co niesamowicie mnie cieszyło. Mogę zrobić to w spokoju.

Stanąłem na palcach, zakładając sznur na szyję. Bez dłuższego zastanowienia rozluźniłem ciało, po czym poczułem dość silny ucisk. Zaczynało brakować mi powietrza.

Oby tym razem się udało...

Jeszcze 4 rozdziały +epilog;)

Myślę, że mogę już zdradzić o jaką niespodziankę wcześniej chodziło.

Będzie druga część After Death ^^

After death |Yoonmin| ✔Where stories live. Discover now