•13•

941 50 29
                                    

~May's Point of Vision~
(Kto czekał? ^·^)

Ocknęłam się w końcu. Otworzyłam sklejone ze sobą powieki i gdy wróciłam "na ziemię" po wstrząsie, jakiego doznałam wcześniej, zaczęłam rozglądać się po otoczeniu.

Leżałam na czymś miękkim. Moje ubrania były podarte, lekko zakrwawione i brudne. Na rękach miałam jednak bandaże. Kostki też były czymś owinięte.

Podniosłam się i usiadłam.

Znajdowałam się w pokoju podobnym do sypialni Anakina. Ściany wykonane z piasku, zamiast płytek ziemia, świeczki, jakiś hałas na zewnątrz...

Wyjrzałam przez okno.

Burza piaskowa. Cudownie. Nie ucieknę, jeśli okaże się, że trzyma mnie tu jakiś psychopata... Chociaż założono mi bandaże i sam fakt, że odebrano tym zwierzętom z wioski wydaje się być pokaźny i wnioskuję, że ktoś chciał mi pomóc.

Wyszłam z pokoju i po cichu skierowałam się do pierwszego lepszego pomieszczenia.

- Wstałaś już? - spytał mężczyzna.

Odwróciłam się na pięcie.

Patrzył na mnie jakiś jegomość trzymający kubek zapewne z herbatą. (Taka druga Shmi wydaje mi się #uzależnienie_od_herbaty)

- Kim pan jest?
- A, wybacz. Jestem Khali, chociaż nazywają mnie Ali. Wyniosłem cię z tej wioski.
- Miło mi. Dziękuję za ratunek, ale kto normalny zapuszczałby się dobrowolnie do wioski Tuskenów?
- Mógłbym spytać o to samo - uniósł brew.
- Cóż... To przez burzę. Zabłądziłam i zemdlałam z wyczerpania długim biegiem... Gdy się obudziłam, byłam przywiązana w jakimś namiocie, wszędzie było brudno, ciemno i tak upiornie... Torturowali mnie i zadali mi dużo bólu... Dziękuję za ratunek.
- Oczywiście, rozumiem. Nie dziękuj. Sam byłem na polowaniu i gdy stałem na klifie, zauważyłem, że wnoszą jakiegoś człowieka do namiotu. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego, więc pod osłoną nocy przybyłem cię uratować. Ale mam takie pytanie... Co robiłaś sama na pustyni?...

- Sprawy osobiste - odparłam.
- Bystra jesteś jak na dziewięciolatkę - uśmiechnął się.

Podniosłam kącik ust, ale dalej pozostałam poważna.

- Czy mogę wiedzieć, jak długo pozostanę w tym... - obróciłam się powoli oglądając brudne ściany - domu...?

- Ile tylko zechcesz. Wiem, że jesteś wyczerpana. Niewielu przeżyło dotąd tortury Tuskenów. Co oni od ciebie chcieli?

- Widzieli mój miecz świetlny. Postanowili mi go zabrać, ale że nie potrafili go włączyć, ani w żaden inny sposób dowiedzieć się, jak działa, wzięli mnie ze sobą. Kazali mi pokazać im, co z mieczem (oczywiście nie wiedzieli, że to miecz) można zrobić i później go oddać.

- Nie zgodziłaś się, prawda? - uśmiechnął się.

- Pff, no jasne że nie. Tukseni to przebrzydłe stworzenia i tyle. Tfu.

- Twarda jesteś - nie przestawał się uśmiechać. - Na prawdę nie możesz mi powiedzieć, co się stało że szłaś sama po pustyni?
- Nie.
- Szybka odpowiedź, rozumiem.
- Dziękuję.
- Czuj się jak u siebie w... Gdzie mieszkasz?
- Daleko stąd.
- Szkolisz się na Jedi pewnie, hm? Pewnie przyleciałaś tutaj z innymi rycerzami.
- Tak. Miałam niedawno przyjaciół, ale... Niedawno.
- Nie wnikam. Czuj się jak w domu.

Ostatni raz się uśmiechnął i wszedł do innego pokoju.

Zostałam sama. Nie wiem co mam myśleć. Uratował mnie. Muszę to solidnie przemyśleć. Opłaca się w ogóle tutaj zostawać?... Mimo wszystko nie ufam mu w stu procentach. Dopiero co go poznałam.

To The End [Anakin Skywalker] //ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now