•10•

1.1K 64 39
                                    

Obudziłam się wcześnie rano. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w kierunku młodego Skywalkera. Spał.

Po 10 minutach patrzenia jak leży w bezruchu wstałam, gdyż uznałam, że to niedorzeczne. Nie mam zamiaru patrzeć na niego przez resztę mojego życia.

Wyszłam na balkon i podparłam się łokciami o balustradę. Kiedy chłopiec poleci razem z nami już nic nie będzie takie samo. Nie wiem, czy zostanie, czy poleci z nami, ale z rozmowy, którą wczoraj wieczorem zdołałam usłyszeć, wnioskuję, że to więcej niż bardzo prawdopodobne. Znam wujka Qui-Gon'a jak nikt. I wiem, że nie odpuści takiej okazji. Nie rozumiem tylko... Czy ja im nie wystarczę? Przecież... Jestem silna mocą. Jestem wybrańcem. Powtarzali mi to przez całe życie. Nikt nie podniesie na mnie ręki, bo wszyscy mnie uwielbiają. Jestem jak taki bożek w świątyni Jedi.

- Nie myśl za dużo o sobie, - usłyszałam za plecami znajomy głos - pomyśl o innych.
- Już myślałam. Nic mi to nie dało. Wszystko nagle się zepsuło.
- Cóż znaczy, zepsuło?
- Nie rozumiem, dlaczego Skywalker miałby lecieć z nami, Obi-Wanie.
- Hm, ja też nie do końca zwykle rozumiem mojego mistrza, ale o to w tym wszystkim chodzi.
- A dokładniej?
- Słucham?
- Co chcesz przez to powiedzieć??
- Nieważne, czy rozumiesz, czy nie. Rób, co podpowiada ci moc.
- A nie serce??
- Uczucia musisz schować głęboko. Przywiązanie prowadzi tylko do zguby...

Po czym odszedł nie dając mi dojść do słowa.

[...]

Długo jeszcze myślałam tego dnia o Anakinie, o mocy, radzie i o tym, co mówił mi Obi-Wan.
Dlaczego przywiązanie prowadzi do zguby?
Przecież więzi umacniają człowieka, nieprawdaż?
Ach, nieważne. Kiedy w milczeniu jadłam śniadanie z innymi słuchałam opowieści Qui-Gon'a i Skywalkera.

- Tym razem na pewno mi się uda - gorączkował się Anakin.
- Wyścig Boontha to nie jest nic przyjemnego, młodzieńcze - odparł wujek. - Cało wychodzi z niego tylko garstka śmiałków.
- Ja jednak nie odpuszczę!
- Ten wyścig to dla niego priorytet - zaczęła Shmi. - Buduje swój pojazd od nie pamiętam jak długiego czasu.
- To nie byle jaki pojazd! To śmiagacz, mamo!
- Przepraszam, synku. Wiem, że nie znam się na tych rzeczach, ale jednak wiem więcej o ludziach pustyni niż ty. Są na prawdę niebezpieczni. Podczas wyścigu strzelają do zawodników...
- Mamooo... Znowu to samooo???...
- Synku, to nie jest bezpieczne... Ja...
- Tak, doskonale wiem, co mi powiesz. Nie zgadzasz się na to, tak wiem! Ale teraz na pewno mi się uda!!
- Ja w niego wierzę - powiedział wujek.
- Ja takie 50 na 50 mu daję - dorzucił Obi.
- A ja nadal uważam, że to zły pomysł - wtrąciła Shmi. - A ty, May, co myślisz?
- Ja?...
- Tak, kochana. Nic nie powiedziałaś od rana. Nawet jak pytałam, czy chcesz herbatę, nic nie mówiłaś i nie zrobiłam. Dalej mam przez to wyrzuty sumienia.
- Co do herbaty to niech się pani nie kłopocze. A co do tego... Innego... Uważam, że wszyscy mają mnie gdzieś i jestem po prostu wam zbędna! Dlatego jeszcze dziś stąd ucieknę! Zobaczycie...

Wszyscy zamilkli. Qui-Gon popatrzył na tatę wzrokiem typu: ,,Co ty do niej znowu powiedziałeś?..."
Shmi przestała dzwonić łyżeczką przy mieszaniu herbaty, a Anakin zaczął się głośno śmiać.

Zebrało mi się na płacz. Dotknęłam swojego pasa, by upewnić się, że mam tam dalej mój miecz, po czym gwałtownie wstałam, krzesło się przewróciło, i wybiegłam z domu.

OBI-WAN'S POINT OF VISION:
Popatrzyłem na mistrza, on popatrzył na mnie. Mistrz popatrzył na Shmi, ona popatrzyła na mistrza. Shmi popatrzyła na mnie, ja popatrzyłem na Shmi.

Wszyscy popatrzyliśmy na Anakina.

- No co? - spytał. - Dzikie to było.

[...]

Dokończyłem gryźć kromkę chleba i wstałem.
- Mistrzu, pójdę poszukać małej.

Qui-Gon tylko kiwnął głową i wyszedłem z domu.

[...]

Długo błądziłem po mieście szukając May, ale nigdzie jej nie było. Pytałem kupców, czy nie widzieli przypadkiem dziewczynki, po czym opisywałem jej wygląd. Nikt nie widział nikogo podobnego. Zacząłem się martwić.

Słońce sięgało zenitu, gdy zauważyłem mężczyznę z płaszczem małej.

- Skąd to masz?! - krzyknąłem w stronę tubylca.
Ten wystraszony zaczął uciekać.

Oczywiście zaczął się pościg. (Ogólnie to musicie mi wybaczyć, staram się unikać powtórzeń, ale czasem mi nie wychodzi...)

Goniłem go 10 minut, a gdy skręcił w ciemną uliczkę już miałem go w garści.

Włączyłem mój miecz świetlny i po chwili mogłem zauważyć podpartego pod ścianę uciekiniera szukającego czegoś do ucieczki ze ślepego zaułka.

Jego starania poszły jednak na marne, gdyż chwyciłem go za gardło i przyłożyłem bardzo blisko twarzy niebieskie ,,ostrze". Krople potu świadczyły o tym, że odbył dzisiaj długą podróż przez pustynię. Chusta była brudna. Ewidentnie był na pustyni.

- Skąd masz to cacko? - wskazałem na płaszcz May.

Milczał.

Zacieśniłem ucisk na szyi mężczyzny.

- Znalazłem, nie zabijaj mnie!
- Gdzie znalazłeś?

Milczenie.

- Gadaj!! - potrząsnąłem nim jak lalką.
- Na pustyni! Podczas burzy piaskowej coś przeleciało mi przed oczami i chwyciłem to. Jak się okazało, był to mały kawałek materiału, za mały dla dorosłego, prędzej na dziecko, więc nie rozumiem, czemu się tak unosisz!
- A tak się składa, że znam to dziecko!

Milczenie.

- Widziałeś je?!
- Nie. Tylko słyszałem jakieś strzały jakby z blasterów. I okrzyki. Tak. Okrzyki. Tuskenów.
- Na moc... - zbladłem.
- Puść mnie już człowieku! Nic więcej nie wiem!
- To dlaczego uciekałeś?
- Mam stracha przed władzami i porządkiem. Wszystko mącą. Żyć ci nie dają.

Zapadła cisza.

- Masz nikomu nie gadać o tym co się tutaj stało, jasne?

Cisza.

- Jasne?!
- Tak, puść mnie już!

Znów cisza.

- Dobrze... Ale najpierw oddaj!
- Nie! Znalazłem! Moje!
- ODDAJ!! - przyłożyłem miecz świetlny do jego czerwonego od mojego ucisku gardła.

Puścił płaszcz, a ja wyrwałem go z jego obrzydliwych rąk i pobiegłem dalej.

Hej, hej, hej!

Wybaczcie mi tak długą nieobecność, ale nie miałam motywacji do pisania dalszego ciągu tej książki...

Myślałam, że to po prostu wielkie... *khem, khem*... (nie będę się tutaj tak wyrażać c: )
Ale gdy zobaczyłam te wyświetlenia

--> Prawie 1 tyś pod samą książką.
--> Pod każdym rozdziałem niecałe 100 wyświetleń,

Gwiazdki i te komentarze! Ludziska, dajecie mi taką motywację, że zaczynam to pisać i jest to dla mnie przyjemność!

Bardzo wam dziękuję, miłej resztki świąt i no... Do zobaczenia dalej =^·^=

                                       ~Mary

PS: Dziękuję za motywację, róbcie to dalej, proszę, to takie miłe <3

To The End [Anakin Skywalker] //ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz