•9•

1.1K 60 29
                                    

- Cześć, mamo, już jesteśmy! - krzyknął Anakin, kiedy weszliśmy do domu.
- Jesteśmy? - zdziwiła się kobieta.
Po chwili wyszła z małej kuchni.
- Tak, to są rycerze Jedi! Prawdziwi Jedi! Mistrz Qui-Gon i Obi-Wan. A to R2 D2 i Jar Jar - moi przyjaciele.
Wszyscy się przedstawili. Oprócz mnie... Zapomniał o mnie?...
Czyli jednak nie chce się ze mną przyjaźnić. Dobrze zatem. Będzie tak, jak on chce. Będę dlań obojętna.
- A ta miła dama? - spytała w końcu Shmi, z czego się dowiedziałam, gdy witała się z innymi.
Anakin odwrócił się do tyłu. W cieniu przy ścianie zobaczył mnie.
- Ach tak, to May.
Tylko May?... A jednak... Dobrze, tylko Anakinie.
Wszyscy zjedli kolację i Shmi zgodziła się nas przenocować.
Każdy poszedł obejżeć ścigacz, który budował Anakin na wyścig. Ja jednak zostałam ze Shmi i pomogłam jej posprzątać po posiłku.
- Dlaczego z nimi nie poszłaś? - spytała w końcu.
- Nie kręcą mnie takie tematy... Nie znam się na ścigaczach... - odpowiedziałam.
- Hej, wierzę ci, ale jednak widać, że coś jeszcze cię dręczy - uśmiechnęła się.
Ależ on ma miłą mamę.
- Ja... Po prostu boję się ciemności... I chciałam spytać, czy mogę mieć przy łóżku lampkę? - skłamałam. Nie będę jej obarczać moimi problemami. Już sama, widać, że jest zmęczona. W końcu jest niewolniczką...
- Tak, oczywiście, to żaden wstyd. Chodź, pomożesz mi ją zapalić.

Shmi postawiła świecę na moim stoliku nocnym i zamknęła drzwiczki latarenki.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
- Drobiazg, muszę iść zobaczyć, co z nimi, długo nie wracają - odpowiedziała radośnie kobieta i wyszła.

Zostałam sama w pokoju. Zaczęłam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym się zająć. Tak, wiem, że jest późno, ale nie chce mi się spać.

Wyjęłam z pasa miecz świetlny. Obi dał mi go, abym była bezpieczna w mieście.

Wyszłam na dość duży balkon i zamknęłam drzwi. Potrzebowałam samotności. Wyjęłam z kieszeni małą kulkę i opaskę na oczy. Kulkę otworzyłam, a ona wzleciła w powietrze. Tak, to droid treningowy. Zawiązałam opaskę i włączyłam miecz świetlny. Zaczęłam odbijać wiązki lasera, którymi strzelał droid. Nie zadawały jakichś dużych ran, ale ja z powodzeniem świetnie je odbijałam. Ani jedna we mnie nie uderzyła.

Po około pół godziny postanowiłam poszukać reszty.
Kiedy przechodziłam tarasami ujrzałam Qui-Gona rozmawiającego z Anakinem i trzymającego go za rękę. Dyskretnie podeszłam bliżej. Nie zauważyli mnie, to plus. Nie usłyszałam ich rozmowy, ale wyczytałam ich myśli.
CO?! Anakin jest jeszcze silniejszy mocą ode mnie?! Ja... Nie mogę w to ywierzyć. Osunęłam się po ścianie budynku na piasek. Zaczęłam go powoli przesypywać z dłoni do dłoni. Malutkie kamyczki przelatywały mięcy palcami. Zaczęłam płakać. Przecież to ja miałam być wybrańcem. To mi to mówili. Najpierw mnie kochają, mówią, że tylko ja jestem tą jedyną... A teraz staję się nikim w porównaniu z Anakinem. Z jednej strony cieszę się, że on jest szczęśliwy, a wręcz jestem z niego dumna... Nie! On nie jest moim przyjacielem, sam nawet tego chciał.

Wytarłam łzy i wstałam. Udałam się do mojej sypialni, którą dzieliłam na nieszczęście z Anakinem.

Qui-Gon musiał mnie widocznie zobaczyć, ale trudno. Nic mnie już teraz nie obchodzi. Chcę po prostu zostać Jedi i bronić galaktykę. To jedyne, na czym mi zależy. Nie ma uczuć, nie ma przyjaźni.

Ułożyłam się wygodnie w łóżku i od razu zasnęłam.

To The End [Anakin Skywalker] //ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now