•5•

1.5K 70 20
                                    

Następnego dnia obudziłam się w swoim łóżku. Pewnie to Obi-Wan mnie tu przyniósł. Pogodziłam się z tym, że nie mam rodziców. Pewnie moc tak chciała... Wyszłam na korytarz i spotkałam Mace'a Windu.
- Dzień dobry, Mistrzu Windu.
- Witaj, May. Co u ciebie?
- Dobrze, właśnie idę na trening. Już nie mogę się doczekać. A Mistrz coś ciekawego dzisiaj porabia? - tak, rozmawiałam z mistrzami jedi tak, jak z przyjaciółmi, bo to byli w istocie moi przyjaciele. Znałam ich od urodzenia, więc swobodnie z nimi rozmawiałam.
- Lecę na misję. Galaktyka w niebezpieczeństwie! Muszę chronić świat!
Obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać.
Jakiś młodzik przechodzący obok nas przywitał się z Macem.
- Mistrzu - ukłonił się.
Windu odpowiedział tym samym.
Chłopiec już miał odejść, gdy Mace go zatrzymał.
- A co z tą damą? - wskazał na mnie.
Młodzik zawstydzony ukłonił się również mnie. Ja także odwzajemniłam gest.
Sfrustrowany chłopiec odszedł, a ja i Windu zaczęliśmy ponownie się śmiać.
- Dobrze, May, ja już lecę. Miłego treningu - poczochrał mnie po włosach i odszedł.
- Do widzenia! - krzyknęłam jeszcze.

Przed drzwiami do komnaty Yody spotkałam jeszcze Ki Adi Mundiego.
- Dzień dobry, Mistrzu - ukłoniłam się.
- Dobry, May! - zamiast się ukłonić, uklęknął, żebym mogła go przytulić. - Co dzisiaj robisz?
- Idę na trening. W zasadzie to pierwszy, bo wczoraj to chyba nie był trening. Nawet nie wiem...
- Rozumiem. Ja lecę na Naboo. Coś znowu z demokracją i polityką, bla, bla, bla... - udał znudzonego.
Zaśmiałam się, a on do mnie dołączył.
- Miłego dnia, May!
- Do widzenia! - przytuliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.

Gdy weszłam do komnaty, Mistrz Yoda powiedział:
- Z własnej woli przyszłaś, ciekawe... Czyżbyś zapomniała o zdarzeniu wczorajszym?
- Nie, Mistrzu. Pogodziłam się z tym i uspokoiłam myśli.
- Zadziwiające... Spokojna jesteś co niemiara. A mądrością nikt ci nie dorówna. Przyjaźnie do świata nastawiona jesteś po tym sądząc, że tak wielu przyjaciół masz. Dar posiadasz... Ale jaki, jeszcze nie wiem ja... Dobrze zatem. Trening czas zacząć... Nie jestem dużą, zieloną żabą!
- Przepraszam, Mistrzu - ze skruchą ukłoniłam się przed Yodą. Odczytał moje dziecinne myśli...
Po chwili jednak zaczął się śmiać, a ja z nim.
- May, trening czeka na nas. Może i dużą, zieloną żabą jestem, ale o twoje wykształcenie dbam.

I tak zaczęłam mój trening jedi.
- Oczyścić umysł musisz z tego, co twą główkę zaprząta. Poczuć moc ty musisz.
Podniosłam wazę i delikatnie opuściłam ją na ziemię.
- Doskonale, postępy robisz ty.

Później przenosiłam już wazę po całej komnacie. Następnie fotel i samego Yodę, który miał z tego taki ubaw, że cały czas się tylko śmiał powtarzając: Tylko mnie nie upuść!
Ale nadal się śmiał. Po treningu usiadłam obok Mistrza i zaczęliśmy medytować. Lubię czuć wewnętrzny spokój.

Pożegnałam się z Yodą i udałam się do sypialni.

Gdy weszłam do pokoju, zauważyłam na kanapie Obi-Wana.
- Cześć! Dzisiaj miałam super trening!
- To świetnie! - szeroko się uśmiechnął. - Ale... Mam sprawę... Bardzo ważną...
- Ja wiem - odpowiedziałam. - czytałam w twoich myślach.
- Jesteś taka utalentowana. Ehh... Czyli już wiesz... Od kiedy?
- Od wczoraj. Czytałam w myślach Mistrza Yody.
- I nie jesteś zła?
- Nie. Pogodziłam się z tym, że nie mam rodziców. Wiem, że robiłeś to dla mojego dobra - przytuliłam go.
- Masz dopiero cztery lata, a naprawdę dobre serce - uśmiechnął się. - Chodź, mam coś jeszcze dla ciebie - zawiązał mi chustkę na oczach. Chwyciłam go za rękę i poszliśmy. Czułam, że idziemy cichym korytarzem, później schodami, znowu korytarzem i wychodzimy na zewnątrz.
- Teraz możesz już zdjąć chustkę - powiedział zadowolony.
Zdjęłam ją z oczu i ujrzałam mój ulubiony balkon pełen przyjaciół z Zakonu Jedi. Na samej górze wisiał napis: ,,Sto lat, May!".
- Wszystkiego najlepszego!!! - krzyknęli wszyscy.
Przytuliłam Obi-Wana, a później wszystkich gości pokolei. Zdmuchnęłam świeczki i pomyślałam życzenie - takie samo, jak przy spadającej gwieździe. Może będzie większe prawdopodobieństwo, że się spełni?

Po udanej imprezie poszłam prosto do łóżka. Dzisiejszy dzień był wspaniały. Dostałam strasznie dużo prezentów. Od wujka Qui Gon'a - zbudowany przez niego w dzieciństwie miecz świetlny, od Mace'a Windu - szatę jedi, od Ki Adi Mundiego - szkicownik, od Obi-Wana - ogromnego, pluszowego Banthę, a nawet od Yody - małą toaletkę. Tak, małą toaletkę. Śliczną, drewnianą toaletkę ze złotymi zdobieniami w kwiaty. Jest przepiękna. Oczywiście dostałam o wiele więcej prezentów, które bardzo mi się podobają. Są to na przykład sukienki, prawdziwe, wysokie buty jedi i inne super rzeczy.

Jestem ciekawa, czy jutrzejszy dzień będzie równie dobry jak ten. Muszę się porządnie wyspać, bo rano zaczynam trening.

To The End [Anakin Skywalker] //ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now