4 spotkania (dodatek)

1.5K 151 79
                                    



Od autora: Sequel jest niezależny od pozostałych rozdziałów. Jeżeli nie znasz „Nie było warto" nie szkodzi, czytaj śmiało! 

-----


Spotkanie 1

Poznali się przy śmietniku jak jakieś dzieciaki z podstawówki.

Yoongi dobrze pamiętał ten dzień. Było zaskakująco ciepło jak na początek stycznia, a mimo to w dormie panowała epidemia grypy. Z Jiminem było najgorzej. Leżał cały dzień przed telewizorem owinięty w koc, smarkając i żądając herbaty. Wyglądał żałośnie z opuchniętymi oczami oraz czerwonym nosem i Yoongi był skłonny uwierzyć, że na prawdę fatalnie się czuje. To nie tyczyło się za to Tae, który zachowywał się jakby diabeł w niego wstąpił. On tylko pokasływał, ale i tak dostał zakaz wychodzenia z dormu. Po dwóch dniach siedzenia w jednym miejscu energia go rozsadzała. Był nieznośnie głośny. Yoongi naprawdę żałował, że nie poszedł z Namjoonem i Hobim do studia.

Nagle rozległ się huk, potem trzaśnięcie drzwiami i szybkie kroki na schodach.

Przewrócił kartkę, biorąc głęboki wdech. Miał dość. Serdecznie dość. Trzeba było ich zostawić, ale postanowił ulitować się nad Jiminem. Był pewny, gdyby wyszedł, nikt nawet nie zrobi mu tej głupiej herbaty.

Chichot Taehyunga. Kolejne trzaśnięcie drzwiami. Znów kroki na schodach. Właściwie łupnięcia, a nie kroki. To Jungkook zbiegał na dół, przeskakując po dwa stopnie.

-Nie, Kookie, nie!!!

Śmiech, a raczej rechot Tae.

Seokjin też wyszedł, a więc to on, jako najstarszy, powinien iść i uspokoić tych debili.

Docisnął obie dłonie do uszu, próbując skoncentrować się na tekście.

-Nie! Przestań, Kookie! Stop! Już nie będę! Przysięgam! Kookieeeeeeeeeeee!

Rzucił książkę na stół.

Niech to szlag! Czy oni naprawdę musieli być aż tak niedorozwinięci? Dosyć tego!

Wyszarpnął z kosza na śmieci na wpół wypełniony worek. Udając, że nic nie widzi i nic nie słyszy, przeszedł obok Jungkooka przygniatającego Tae do ziemi. Złapał swoją kurtkę w holu.

Miał nadzieję, że maknae porządnie wklepie temu debilowi. Należało mu się.

Wyszedł z bloku tylnymi drzwiami. Jakiś facet stał przy altance śmietnikowej. Palił. Na jego widok Yoongi w pierwszej chwili chciał cofnąć się do budynku. Nie wziął maski, a wcale nie miał ochoty zostać rozpoznanym. Na wszelki wypadek naciągnął kaptur na głowę.

Mężczyzna spojrzał na niego, ale na jego twarzy nie pojawił się ten wyraz ekscytacji czy zaskoczenia, do którego Yoongi się przyzwyczaił. Zdawał się nie poznawać rapera. I dobrze... Coraz rzadziej się to zdarzało. Miło było być anonimowym, szczególnie z workiem śmieci w ręce i klapkami na stopach.

Yoongi wsunął dłoń do kieszeni, szukając kluczy. Zamiast tego wymacał pudełeczko. Włożył je tam wczoraj i zupełnie o nim zapomniał. Powienien bardziej uważać. Gdyby któryś z managerów je znalazł, albo nie daj boże Seokjin, miałby przerąbane. Dostałby kazanie roku.

A może by tak skorzystać? Słońce było naprawdę przyjemne. Zasługiwał na chwilę relaksu. Nie mieli w planach żadnego koncertu, żadnej pracy w studio. Jego głos się szybko zregeneruje.

Wyciągnął paczkę z kieszeni, opierając się o ścianę. Dwa, trzy buszki nikomu jeszcze nie zaszkodziły. Z namaszczeniem wyjął papierosa i wsadził go do ust.

Nie było wartoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz