Epilog

3.2K 160 74
                                    

Nie dałem rady.

Jestem beznadziejny. 

Miałem taką kobietę, a coś nie pozwalało mi ruszyć całkowicie do przodu.

Ona nie daje o sobie zapomnieć.

Mój nałóg wraca, a ja nie chcę się go pozbyć.

Chcę się zatracić. 

Wyszedłem pospiesznie z posiadłości Hooda piętnaście minut przed północą. Odpaliłem kolejnego papierosa, idąc do opuszczonego placu zabaw. Ozdobne pudełeczko przypominało mi, czego nie zrobiłem. Wątpię, aby zauważyli nieobecność, zajmie im to jakoś dziesięć minut.

Plac zabaw był otoczony wysokim płotem i mnóstwem tabliczek zakazujących wejścia na ten teren. Przeszedłem sprawnie przez płot, skierowałem się w stronę zardzewiałych huśtawek. 

Siedząc na niej zamarzyłem o byciu dzieckiem. Nie dopuściłbym do tego co się stało. Miałbym normalne życie.

Odpychałem się delikatnie, sprawiając że huśtawka zaczęła się minimalnie poruszać i do tego skrzypieć. Właśnie wtedy dotarło do mnie coś ważnego, coś co wiedziałem od początku jednak silnie zaprzeczałem sam przed sobą.

Ona wygrała.

Mimo wszystko ona wygrała, wiedziała, jak jestem uzależniony od jej osoby. Ona to wszystko wiedziała, a ja zaprzeczałem temu, myśląc naiwnie, że to ja zwyciężę. 

Wyciągam zawiniątko z kieszeni kurtki i rzucam jak najdalej przed siebie, chcąc choć na chwilę zapomnieć. Przestać czuć się jak śmieć na tym marnym świecie. 

Telefon wibruje. 

Dziesięć minut minęło.

Dzwoni Kate.

Odrzuć. 

Pięć minut do północy.

Do kolejnego roku bez niej. 

Do kolejnego beznadziejnego roku.

Przymykam oczy i spuszczam głowę w dół. Nie słyszę nic, jakbym był w zamkniętym pomieszczeniu dźwiękoszczelnym.

- To co, szczęśliwego nowego roku?  

Ten głos.

Podnoszę głowę i widzę tą samą twarz co dwa lata temu, tą twarz, którą widziałem budząc się co rano. Przecieram oczy myśląc, że to kolejny wytwór mojej chorej wyobraźni. Wciąż ją widzę. Wyciągam rękę w jej stronie i opuszkami palców delikatnie dotykam jej aksamitnej skóry. 

- T-ty. 

- Pozwolisz, że usiądę. - Rzuca obojętnie i siada na huśtawce. - Miło wiedzieć, że nie chcesz mnie zabić.  

Patrzę na to i wciąż w to nie wierzę, jednak sądząc po zmęczeniu na jej twarzy, ona przeżywała wszystko tak jak ja, ale cholera. Ona to wszystko zaczęła, a teraz tak po prostu przychodzi i siada obok mnie przed nowym rokiem, kiedy to ja miałem zacząć lepsze życie. To jest po prostu nie możliwe.

-Jak tam twoje życie? - Pyta, a następnie się śmieje. - Wiesz, to w sumie zabawne. Mimo, że wiem co się działo w twoim życiu, pytam. Zabawne jest też to, że siedzę tutaj z tobą, zamiast świętować ten dzień z naszą córką. Kolejny zabawny fakt, masz córkę. Zanim zaczniesz niepotrzebnie pytać, będzie miała trzy lata... A wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze i popieprzone? - Końcowe zdanie wyszeptuje, a ja coraz bardziej tracę zmysły. - Nie przestałam cię kochać. Od tego pieprzonego dnia. Wyobrażasz to sobie? Jestem popieprzona.

To jest irracjonalne.

- Nałogu nie pokonasz, prawda Hemmings? - Pyta i wystawia w moją stronę butelkę jak się okazuje whisky, przyjmuje ją i chcąc poukładać wszystko w głowie, milczę przez jakiś czas.

- Będzie jak dawniej? - Mam małą cichą na dzieje na pozytywną odpowiedź, chciałbym już spokój.

- Luke, nigdy nie będzie jak dawniej. Ja nigdy nie będę taka sama jak na początku, ty również. Nigdy nie będziemy rodziną, mimo że łączy nas córka. Zrobiłam za dużo, a ty za mało...Podnoś ten pieprzony pierścionek i leć do Kate. Zasługujesz na lepsze życie.

Patrzę na profil jej twarzy, a dokładniej na kaptur, ponieważ naciągnęła go mocno na głowę i do tego nie patrzy wprost na mnie jak ja to robię. Gdybym teraz zaczął znalazłbym to cholerne pudełeczko i pobiegł zacząć nowe, lepsze życie. Jednak, czy ja tego chciałem? Czy chciałem "normalne" życie? Czy ja...  Nie mogłem tak postąpić.

Obok mnie siedzi miłość mojego życia, pijąca whisky z gwinta. W domu prawdopodobnie jest moja dwuletnia córka. Wstałem z huśtawki i podszedłem do Anastasii. Dziewczyna podniosła głowę na mnie i uśmiechnęła się minimalnie. Wyrwałem jej butelkę, odrzucając ją w bok. Uklęknąłem, złapałem za jej małe, zmarznięte dłonie i popatrzyłem w jej oczy.

- Nie chcesz tego. - Wypowiada pewnie, kręcąc głową.

- Chcę. Więc pozwól mi.

- Nie pozwolę ci, spierdolić aż tak życia.

- Przez ostatni czas chciałaś doprowadzić mnie do szaleństwa, chciałaś zniszczyć wszystko i wszystkich. Ba, nadal chcesz zniszczyć niektórych. A teraz mówisz mi, że nie chcesz spierdolić mi życia?

- Kontrolowałam wszystko! A przy tobie nie potrafię.

- Dlatego cóż, wyjdź za mnie. Umrzemy razem, albo zabijemy się. Po prostu pozwól mi być blisko ciebie... - Moją wypowiedź przerywa kobieta.

- Ale tak bez pierścionka? - Prycha, uśmiecham się.

♥♥♥

Kochani! Epilog! Wiem, możecie być rozczarowani, że tak szybko koniec, ale to jest dobry moment aby zakończyć historię Luke'a i Anastasii! 

Zaraz jeszcze wstawimy podziękowania! Mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać naszych opowiadań, bo już wkrótce ukaże się kolejne! 

3 części raczej na pewno nie będzie <3 

Kochamy Was i dzięujemy za wszystko!

Julia i Ania

PS. KTO OGLĄDAŁ SKOKI DZISIAJ? KAMIL WYGRAŁ A JA NADAL NIE MOGE TEGO PRZEŻYĆ I JESTEM TAKA DUMNAAAAA AAAAA! A WELLINGER TO TAKI SŁODZIAK, I KAMIL I CAŁA DRUŻYNA POLAKÓW ♥ /Julia (musiałam, wybaczcie)

PS2. Mi się bardzo podoba Epilog, a Wam? Zostawcie swoje opinię, z chęcią poczytamy!

Poszukiwana | L.H. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz