5-Przełamujemy bariery

Start from the beginning
                                    

-Uwierz mi ja też- powiedział a jego ,,grupa wsparcia" stała i patrzyła się na nas z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Oj chyba zapomnieli jak wczoraj skończył Mike.

-Do zobaczenia za pięć minut na boisku szkolnym. 

Cała ich grupka odwróciła i poszła a ja odwróciłam się do moich przyjaciół oczywiście Jace jeszcze do nich nie należy ale przekonuje się do niego. Vi stała z pięknym szatańskim uśmiechem , a Jace chyba z przerażeniem na twarzy  jeszcze mnie nie zna więc pewnie się przeraził że laska ma walczyć z ,,mięśniakiem" sam na sam , ale to tylko stereotypy trzeba przełamywać bariery i robić nie możliwe.

-Vi wezwij pogotowie i powiedz że to co zawsze niech jeszcze wezmą dodatkowe bandaże.

-Po co ci te bandaże.-spytała zdziwiona  

-Czuje że ten debil wywinie jakąś sztuczkę i na pewno nie będzie fajnie jak zabraknie im bandaży-odpowiedziałam pewnie, przytaknęła i poszła zadzwonić po Toma naszego znajomego który pracuje na Pogotowiu.

-Chodź Jace pomożesz mi coś znaleźć-poszłam a Jace za mną 

-Nie boisz się że cię pobije albo no nie wiem  coś ci się nie stanie? A po za tym ty będziesz walczyć w butach na obcasie i w takim stroju.

-Wiem że jesteś nowy i mnie nie znasz ale uwierz że sobie poradzę a poza tym - wtedy odwróciłam się do niego i go przytuliłam po chwili odwzajemnił mój gest- bardzo ci dziękuje za to że chciałeś się za mną wstawić kiedy zaczął mnie wyzywać  i masz zajebiste perfumy-zaciągnęłam się jego zapachem i pocałowałam go w policzek.

-Zawsze do usług-parsknoł śmiechem

-Dobrze a teraz chodź bo muszę skopać mu dupę- uśmiechnęłam się do niego szczerze co odwzajemnił  

Kiedy znaleźliśmy się już na boisku szkolnym blondasek pocałował mnie w czoło i w policzek dla innych wyglądaliśmy jak para ale dla nas to była koleżeństwo ? Tak chyba tak mogę nazwać naszą relacje. Zauważyłam Vi i dała mi znak że wszystko załatwione a ja poszłam na boisko gdzie mój przeciwnik stał i czekał aż się pojawię.

-No nareszcie. Myślałem już że  odpuściłaś sobie ze strachu

-Śmieszny jesteś. -Przeleciał wzrokiem po  moim ciele.

-Chyba nie zamierzasz walczyć w tym czymś- wskaz na moje cudowne buty z ćwiekami.

-Masz jakiś problem z moimi butami.

-Oczywiście że nie, jeszcze łatwiej będzie mi cię pokonać.

-Nie bądź taki pewny siebie bo pozory mylą-na udowodnienie moich słów zrobiłam przejście w przód tak umiem zrobić takie rzeczy bo chodziłam na akrobatykę w młodości a w tych butach to łatwizna dla mnie. 

Justin stał z otwartą buziom na mój wyczyn a ja dopiero się rozkręcam.

-Zaczniemy czy będziesz tak stał jak kołek i nic nie robił. Bo serio czekam na ten ,,wpierdol''

-O czym ty mówisz ?? Aaa dobra zaczynamy- przewróciłam oczami na jego zachowanie. Sam chce walczyć a potem zapomina co chciał. Całe życie z debilami.

Zaczął mnie atakować  a ja się broniłam, szybko mi się znudziło więc ja zaczęłam atakować a on ledwo nadążał za mną.Serio ja daje połowę z tego na co mnie stać a ten już wymięka. Dobra czas to zakończyć . 

-TY SKURWIELU!!!!!!!!!!!- ten dupek miał za paskiem nóż i przecioł mi rękę  nim a poza ty to nic mi nie jest.

-Rączka zabolała uważaj bo się jeszcze rozpłaczę- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem a następnie wypluł krew i złapał się za bolący brzuch.

Nowo narodzonaWhere stories live. Discover now