6. If he breaks your heart like lovers do...

Start from the beginning
                                    

- Część Em - odezwał się.

- Część - wydukałam.

- Jesteś w domu? Możemy się spotkać?

- Spotkać? A Sara?

- Muszę z tobą porozmawiać - westchnął - zobaczyć cię.

- To nie jest dobry pomysł - powiedziałam.

- Em - znów westchnął - tęsknie za tobą - dodał szeptem.

- Mike nie możesz mi tego mówić - odparłam - nie teraz.

- Em, co to był za facet?

- Jaki facet?

- Ten z kawiarni - szepnął - wyszłaś z nim.

- Mike - westchnęłam - nie jestem już - zawahałam się - nie możesz mnie o to pytać. Masz żonę i dziecko. W twoim życiu nie ma - zamilkłam, bo słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Tak bardzo bałam się powiedzieć to na głos. Ciągle liczyłam, że jeśli nie wypowiem niektórych słów, one po prostu nie będą prawdą. To czego nie powiedziałaś, nie liczy się.

- Spotkajmy się - nalegał - musimy porozmawiać.

- Nie możemy - powiedziałam tak cicho, że ledwo mógł to usłyszeć.

- Przyjadę po ciebie - wyszeptał - będę o 21 - oznajmił i rozłączył się. Nie dał mi wyjścia. Nawet, gdyby dał pewnie i tak bym uległa. Tęskniłam za nim. Potrzebowałam go jak powietrza, bo bez niego moje życie wydawało się puste.

Godzina 21.00

Samochód zatrzymał się po drugiej stronie ulicy. Nie odważył się wjechać na podjazd. Nie odważył się nawet wysiąść z samochodu. Stałam jeszcze przez moment przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie. Wmawiałam sobie, że muszę być silna. Nie poddawać się i nie ulec, żadnym pokusą. Miałam na sobie ciemne jeansy, czarne szpilki i niebieską bluzeczkę na ramiączkach. Wzięłam w rękę kopertówkę, w której miałam telefon oraz portfel i wyszłam z domu. Podeszłam, a on otworzył okno i spojrzała na mnie, tak jak patrzył, gdy dopiero zaczynaliśmy się spotykać. Mówił mi tym wzrokiem, że wyglądam obłędnie. Wolałam jednak o tym nie myśleć. Nie teraz, gdy obiecałam sobie, że będę silna.

- Cześć Em - uśmiechnął się szarmancko - wsiadaj - dodał i nachylił się, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Obeszłam samochodu i wsiadłam do środka. Spojrzał na mnie, przesuwając wzrokiem po moim ciele. Zatrzymując wzrok na piersiach, a później na twarzy. Uśmiechnął się, jakby chciał mi powiedzieć, że to będzie interesujący wieczór. Odpalił silnik i ruszył bez słowa.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy wyjechaliśmy z miasta.

- Zobaczysz - szepnął tajemniczo. Żadne z nas nie odezwał się więcej. Czułam tylko jak co chwilę na mnie zerka, aż w końcu położył dłoń na moim udzie. Przesunął ją wyżej, badał moją reakcje. Przygryzłam dolną wargę, aż do krwi, a gdy jego ręką znalazła się już niemal w moim kroku, zatrzymałam ją. Moje ciało drżało, ale nie z podniecenia. Nie był to ten sam przyjemny dreszczyk, który czułam dziś rano z Natem. Było to raczej nerwowe drżenie. Niemal ogarnęła mnie panika, ale ostatkiem sił powstrzymałam się, uspokoiłam. Trzymałam teraz swoją dłoń na jego, a on splótł nasze palce. Nie o to mi chodziło. Chciałam go tylko powstrzymać przed posunięciem się dalej, ale zamiast tego zachęciłam go do chyba czułości. Sama nie byłam pewna jak to określić. Tak na prawdę to go nie znałam. Żyłam z nim tyle lat, a on zostawił mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ja nic o niem nie wiem. Nie znam człowieka, którego kocham. Był zdolny do zdrady, tego byłam pewna, ale nic więcej o nim nie wiedziałam. Dopiero, gdy zaczynałam się podnosić z kolan, na których przez niego się znalazłam, zdałam sobie sprawę z tego, że nie znam jego rodziny, przyjaciół, ani nie wiem nic o jego życiu przede mną. Nauczyłam się nie pytać. Nie chciałam go denerwować, a on nie chciała mówić. Taki układ wydawał się być dobrym, aż coś nie pękło. Zaczęłam pić, gdy byliśmy jeszcze szczęśliwi. Robiłam to zazwyczaj po kłótni z nim. I zdarzało się to coraz częściej, a ja za każdym razem piłam więcej i coraz mniej pamiętałam. Przez mgłę widziałam jego plecy, gdy wychodził trzaskając drzwiami. Słyszałam w głowie jego krzyki i czasem nawet wydawało mi się, że jest w stosunku do mnie agresywny. A później opowiadał mi co tym razem odwaliłam. Tłumaczył sine ramię, czy potłuczone udo tym, że to ja byłam agresywna i rzucałam się na niego. Nigdy nawet przez tą mętną mgłę tego nie pamiętałam, ale zawsze mu wierzyłam. Ufałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi, bo chciał dla mnie jak najlepiej. Jednak od pewnego czasu zaczęłam się zastanawiać, a to co wydawało mi się odkrywać nie było niczym dobrym. Jednak ciągle bardziej wierzyłam jemu niż sobie. Przecież byłam pijana i może faktycznie źle zapamiętałam pewne fakty. Może to ja byłam agresywna i sama nabiłam sobie te wszystkie siniaki, ale coś nie dawało mi spokoju. Podczas jednej z awantur, spadłam ze schodów. Mike tłumaczył później, że potknęłam się, ale ja wciąż miałam ten sen. Śniłam, że uderzył i z nich zepchnął. Czułam się tak jakby tak właśnie to wyglądało. Nawet wspomniałam o tym kiedyś przy nim, na co tylko się roześmiała i powiedział : "Em, przecież ja nigdy bym nie zrobił ci czegoś takiego". Wtedy nie miałam wątpliwości.

- Jesteśmy - oznajmił, a ja dopiero teraz zorientowałam się, gdzie mnie przywiózł. W tym miejscu się poznaliśmy. Kiedyś była tu urocza włoska knajpka i często obywały się w niej typowo włoskie imprezy. Otoczenie bujnego ogrodu i parkiet pod gwiazdami nadawało temu miejscu specyficzny klimat. Dużo wina i tańce, trwające do białego rana sprawiały, że chętnie wracałam. Przypadkiem wpadliśmy na siebie na parkingu, a raczej ja wpadłam na niego. Był początek czerwca i rosnące dookoła dzikie wiśnie, upajały swoim cudnym zapachem. Wysiadałam z samochodu i po kilku krokach potknęłam się, wpadając na niego. Tak, to z pewnością była miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak teraz było całkowicie pusto. Budynek został jakiś czas temu opuszczony i popadł w ruinę. Ze zgrozą pomyślałam, że zupełnie tak samo jak nasze małżeństwo. Milcząc patrzył na mnie, tak intensywnie, że w samochodzie zrobiło się duszno. Wysiadłam i odeszłam kilka kroków. Mimo, że było już całkowicie ciemno, pamiętałam doskonalę drogę do ogrodu. Szłam wąską ścieżką, a on tuż za mną. Słyszałam jego kroki i oddech. Dawno nie byłam tak spięta. Sama jego obecność sprawiała, że moje ciało napinało się jak struna. Podeszłam do pierwszej ławeczki, którą dostrzegłam i usiadłam zakładając nogę na nogę. Zatrzymał się przede mną.

- Chciałeś porozmawiać - powiedziałam, przerywając niezręczną ciszę.

- Tak - szepnął.

- Słucham?

- Em - przykucnął opierając dłonie o moje kolano - jestem cholernym kretynem - milczałam, więc zaczął mówić dalej - nie mogę przestać o tobie myśleć, wiem, kurwa, wiem, że nie powinienem, ale - przerwała, a ja poczułam jak po policzkach ciekną mi gorzkie łzy, jak moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Odepchnęłam jego dłonie i skuliłam się, chowając twarz w dłoniach. Rozpłakałam się. Przez moment nie poruszył się, aż w końcu poczułam jego dłoń. Uniósł moją twarz i nachylając się lekko, złożył na moich usta pocałunek. Rozchyliłam wargi, wpuszczając jego język, odwzajemniłam pocałunek i poczułam bolesny skurcz w żołądku. Zakręciło mi się w głowie. Nawet nie wiem kiedy wstałam, ale teraz on trzymał mnie w mocnym uścisku i całował namiętnie. Jego dłonie przesuwały się po moich plecach. Niecierpliwe palce wdarły się pod bluzkę i gdy powoli zaczął muskać moją skórę, opamiętałam się. Odepchnęłam go i spojrzałam w jego twarz, która wciąż była zbyt blisko.

- Nie - wydyszałam z ciężkim serce. Ciężkim od żalu, może złości.

- Em - szepnął ochryple - kochaj się ze mną - wymruczał, znów mnie do siebie przyciskając - tak jak kiedyś - dodał. Zaśmiałam się. Nie, roześmiałam się jak wariatka. Tak, zwariowałam. Odepchnęłam go mocniej i wzięłam duży zamach, uderzając go otwartą dłonią w twarz. Wściekł się, bo złapał mnie za nadgarstek i szarpnął boleśnie.

- Nie zostanę twoją kochanka - warczałam, próbując się wyrwać. Walnęłam go pięścią w pierś, a on złapał mnie za ramiona, wbijając się w moje usta swoimi. Wyrwałam się i znów uderzyłam go w twarz, ale mocniej, aż zabolała mnie dłoń. Odwinął się i jednym uderzeniem powalił mnie na ziemię. Przesunęłam palcami po policzku, a do oczu napłynęły mi łzy.

- Em - wyszeptał - kurwa - warknął - widzisz do czego mnie zmusiłaś - westchnął ciężko - Boże Em - dodała i przykucnął przy mnie - wszystko w porządku? Proszę Em.

- Nie dotykaj mnie - wydusiłam, gdy pierwszy szok minął. Odepchnęłam jego dłonie i poderwałam się. Próbował złapać mnie za rękę, ale nie zdążył. Wbiegłam między drzewa i ściągnęłam buty. Byłam szybka, więc już po chwili znalazłam się przy jego samochodzie. Wsiadłam na miejsce za kierownicą i z ulgą zauważyłam, że zostawił kluczki. Zawsze to robił, a później ich szukał. Odpaliłam silnik i jak tylko dostrzegłam, że wychodzi z zarośli, ruszyłam z piskiem opon. Puścił się biegiem, ale byłam pewna, że samochodu nie dogoni. Pojechałam nad ocean i na jednej z bocznych uliczek zostawiłam jego auto. Ignorowałam dzwoniący bez przerwy telefon, aż w końcu wyłączyłam dźwięk. Włóczyłam się i ostatecznie zatrzymałam prze pubem.

Pomiędzy słowami...Where stories live. Discover now