2. Just a voice like a riot rocking every revision.

12 2 0
                                    

20.04.2014.

Całą noc nie zmrużyłam oka. Ciągle myślałam o jego telefonie. Wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam zatrzymać tego młyna, który nakręcał się w mojej głowie. Pozbieraj się dziewczyno, bo nic dobrego z tego nie będzie. Musiałam oczyścić umysł. Ubrałam się i wyszłam pobiegać. Przynajmniej z tego wszystkiego odzyskam dobrą formę. Było przed szóstą, więc ulice były zupełnie puste. Przebiegłam aleją i ruszyłam w stronę oceanu. Widok fal i muzyka, którą się teraz karmiłam dawała mi pewnego rodzaju ukojenie. Uspokajała moje zszargane nerwy. Z pewnością rozwód był najgorszym co mi się w życiu przytrafiło. Choć nie do końca go pamiętam. Byłam tak pijana, że sędzia kazał wyprowadzić mnie z sali. Jak przez mgłę widzę tylko minę Mika i słyszę jego krzyk. Jednak nie jestem przekonana czy tak naprawdę było. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że na pewno go błagałam choć i tego nie pamiętam. Jednak odkąd mnie zostawił błagałam żeby wrócił tysiące razy i zawsze w takim stanie, że patrzył na mnie z pogardą. Tak. Mój były mąż gardził mną. Obiecywał, że będę mogła na niego liczyć, ale nie mogłam. A odkąd urodziło się ich dziecko było tylko gorzej. Właściwie życie zawdzięczam mamie, bo to ona mnie znalazła po tym jak przeczytałam na witrynie internetowej jego nowej żonki, że są najszczęśliwsi na świecie i próbowałam odebrać sobie życie. Mama nosiła mnie pod sercem, a ja chciałam zniszczyć ją przez własną głupotę. Wydaje mi się, że to właśnie wtedy podjęłam pewne decyzję. Gdy widziałam jak załamana jest moja kochana mama i jak wylewa przeze mnie łzy. Jak bardzo się boi mnie stracić. Tamtego dnia przestałam pić. Mama dała mi życie po raz drugi. I to dla niej postanowiłam być silna. Nie dla siebie. Dla niej. I dla bezwarunkowej miłości, którą kiedyś sama pragnęłam poczuć do własnego dziecka. Zatrzymałam się przed kawiarnią, bo zapach kawy był tak cudowny, że nie mogłam się powstrzymać. Rozsiadłam się przy stoliczku na zewnątrz w samym rogu i ściągnęłam adidasy. Ułożyłam wygodnie stopy na krześle naprzeciw mnie i czekałam na kelnera, który już zdążył mnie zauważyć. Już po chwili rozkoszowałam się świeżo paloną mocną kawa i powoli znów pogrążałam się w myślach. Odchyliłam się na krześle i zamknęłam oczy. Ze świata muzyki wyrwał mnie czyjś dotyk. Gwałtownie drgnęłam i spojrzałam na osobę, która śmiała naruszyć mój spokój. Mike podniósł moje stopy, usiadł i położył je sobie na kolanach. Chciałam je zabrać, ale nie pozwolił mi na to. Kiedyś, gdy byliśmy świeżo po ślubie często siadywaliśmy tak w ogrodzie. Masował wtedy delikatnie moje stopy tak jak teraz.

- Co tu robisz? – zapytałam drżącym głosem wyjmując słuchawki z uszu.

- Miałem nadziej cię tu spotkać – uśmiechnął się. Otworzyłam usta, może nawet chciałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle.

- Chciałem cię zobaczyć – powiedział wprawiając moje serce w niemal stan przed zawałowy. Nigdy w najśmielszych snach nie spodziewałam się jego tutaj. W głowie przerabiałam tysiące scenariuszy, ale nie, tego się nie spodziewałam.

- Nie rozumiem – wyjąkałam walcząc z własnym oddechem.

- Sam jeszcze tego nie rozumiem Em – mruknął słodko się do mnie uśmiechając. Z pewnością, gdyby chciał mógł by mnie teraz mieć. Bo w jego uśmiechu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wcześniej nigdy nie wierzyłam, że istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia, ale jak tylko go zobaczyłam wiedziałam. Mężczyzna moich marzeń. Zdradzający pierwsza, drugą i może dziesiątą żonę.

22.04.2014.

- Emily? – odezwała się młoda kobieta. Oderwałam wzrok od okna i zerknęłam na nią. Uśmiechała się zachęcająco. Chyba było nowa, bo pewnie bym ją zauważyła, a już na pewno ona wiedziałaby, że nie trzeba mnie zachęcać.

- Tak – odpowiedziałam.

- Pan doktor już czeka – powiedziała wskazując mi drzwi.

- Dziękuję – powiedziałam już do jej pleców. Nie lubię tego miejsca. Czuję się tu jak wariatka. Nie wiem nawet czy te terapie cokolwiek mi dają. Choć pewnie tak, a przynajmniej mogłam się wygadać komuś kto nie rozpowie tego nikomu. Nie mam przyjaciół, więc w gruncie rzeczy psycholog robi za mojego najlepszego przyjaciela. Szkoda tylko, że nawet go nie lubię.

- Dzień dobry – odezwałam się od progu.

- Witaj Emily – podniósł wzrok z nad notatek – usiądź proszę. Napijesz się czegoś?

- Nie, dziękuję.

- Dobrze. Zacznijmy. Na czym ostatnio skończyliśmy?

- Mówił pan o pracy nad samooceną.

- I jak ci idzie?

- Nie wiem. Chyba dobrze. Biegam. Pracuje nad ciałem.

- A nad psychiką? Wychodzisz gdzieś?

- Biegam na zewnątrz.

- Emily – zmarszczył brwi. To jest mój problem. Często mówię nim pomyślę, a mój cięty język nie pomaga w relacjach z innymi ludźmi. Nie jest tak, że kogoś obrażam, albo oceniam specjalnie. Po prostu wypowiadam zbyt często myśli, które z pewnością powinnam zatrzymywać dla siebie. może właśnie dlatego nie mam przyjaciół. Gdy byłam jeszcze z Mike'm często spotykaliśmy się z innymi ludźmi. Chadzaliśmy do klubów i w tysiące innych miejsc, ale to byli jego przyjaciele. Myślałam, że są nasi, ale opuścili mnie jak on w najgorszym momencie życia.

- Przepraszam – westchnęłam – nie wychodzę.

- Dlaczego? – przyglądał mi się uważnie z nad okularów.

- Boję się, że nie jestem jeszcze dość silna, żeby oprzeć się pokusie.

- Czyli uważasz, że jesteś słaba? – zapytał, zapisując coś w swoim notesie. Często zastanawiałam się co on tam takiego ciekawego notuje. Czasem przez myśl przechodziło mi, że może maluje małe kotki, albo pieski. Uśmiechnęłam się.

Z gabinetu wychodziłam z głową pełną nowych nadziei. Za każdym razem pomimo wcześniejszych wątpliwości jest tak samo. Wychodzę stąd zadowolona i zapewniona o swoich postępach. Nie cofać się tylko brnąc na przód naprzeciw problemom. A dziś zostałam dodatkowo pochwalona, że dałam sobie radę nie wybuchając płaczem, nie rzucając się na jego szyję i przed wszystkim nie prosząc by wrócił zwyczajnie rozmawiając z byłym mężem. Mogę powiedzieć, że sama jestem z siebie dumna.

Pomiędzy słowami...Where stories live. Discover now