najpiękniejsza

556 93 3
                                    

Lauren POV

-Ile czasu można wybierać jedyną bluzkę? -mruczę do siebie, w momencie, w którym zerkam na zegar. -Camila jak się nie pośpieszysz to będziemy spóźnione! -krzyczę przechodząc do sypialni.

Brunetka stoi przed lustrem w i przegląda się w nim. Już mam mówić, że za moment spóźnimy się do Dinah, ale gdy widzę łzy w jej oczach coś mi na to nie pozwala.

-Lo? Powiedz mi, co ty we mnie widzisz? -szepcze cicho. -Jestem przeciętna z wyglądu, nie wyróżniam się z tłumu i nie mam żadnych specjalnych talentów. -ociera łzy, które zaczynają spływać po jej policzkach. -Do tego mam wrażenie, że oglądasz się za innymi. -dodaje.

Wolno oblizuję usta, które zdążyły wyschnąć. Podchodzę do niej i obejmuje ją od tyłu w pasie, opierając głowę o jej ramię. Całuję ją w szyję i uśmiecham się delikatnie, gdy widzę na policzkach Camili lekki rumieniec.

-Nie mów tak Camzi. Jesteś najpiękniejszą istotką na świecie i wiesz co? Może nie masz żadnych talentów i może nie wyróżniasz się z tłumu, co sobie wmawiasz, ale jestem zakochana w tobie po uszy. A to co mówiłaś o oglądaniu się za innymi jest totalnym idiotyzmem. Powiedz mi, jak miałabym spojrzeć na inną osobę, gdy jestem w związku z chodzącą boginią? -uśmiecham się szeroko i puszczam ją.

-C-Chodźmy już... -wciąga na siebie moją czarną bluzkę i wychodzi z pokoju.

***

Nie mam pojęcia, którą godzinę siedzimy u Dinah. Czas trochę się dłuży, ale gdy widzę jak Camila pociesza blondynkę to nie mam siły odezwać się nawet słowem.

-Lauren? Podasz mi chusteczki? -brunetka odwraca się do mnie, odsłaniając przy okazji zapłakaną przyjaciółkę.

Sięgam po opakowanie leżące na stole i podaję je dziewczynie. Przyglądam się jej ruchom, gdy ociera łzy z policzków Dinah. Szczerze to nie rozumiem dlaczego ona tak bardzo rozpacza za Normani. Rzuciła ją nie dając wytłumaczyć jej całej sytuacji, a teraz ryczy jak dziecko. Co innego gdyby czarnoskóra przyznała się do tego, że ją zdradziła. 

W momencie, w którym wyczuwam dziwną aurę, która nie zwiastuje nic dobrego, do drzwi ktoś zaczyna pukać.

-Pójdę otworzyć. -mówię cicho i wstaje z kanapy, która robiła za moje dotychczasowe siedzisko.

Przechodzę przez salon i w momencie, w którym wchodzę do przedpokoju czuję dziwnie znajome uczucie. Naciskam powoli klamkę, by ujrzeć niebieskowłosą dziewczynę, której nie widziałam od dobrych pięciu lat. Wygląda na zdyszaną, bo chyba przed momentem biegła.

-Lauren... -bierze głęboki oddech. -To uwolniło się poraz kolejny. -zaczesuje włosy do tyłu.

Zamieram w miejscu. Jeśli to się uwolniło to całe miasto jest w niebezpieczeństwie.

~

Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, ale nic nie obiecuję!!

Ł.Z

Ammit || Camren ✖ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz