paskudztwo

707 114 21
                                    

-To jest krew demona, Camila. Demona, który rzucił na ciebie jakąś klątwę.

-Przecież to niemożliwe! Sama tak mówiłaś! -wyrzucam ręce w powietrze.

-Kłamałam, okej? Ale tylko i wyłącznie dlatego, by cię chronić. -podchodzi do mnie. -Poza tym to nie jest jakaś wymagająca klątwa. Wystarczy odprawić rytuał, w którym poświęcimy twojego kota i będzie dobrze. -wskazuje palcem na zwierzę, które siedzi na kanapie.

Przykładam dłoń do skroni. To wszystko nie ma sensu. Demon, rytuał, krew z kratki wentylacyjnej! Może jeszcze Lauren powie mi za chwilę, że tak naprawdę jest wróżką i pochodzi z innego wymiaru, co?

-Hej Camz... Wiem, że to może jest dla ciebie dziwne, ale jeśli mi zaufasz to będzie dobrze. Przynajmniej powinno. -jej ręka delikatnie przesuwa się po moim ramieniu. -A co do twojej myśli, że jestem wróżką to ten, nie jestem nią. -na jej twarzy pojawia się uśmiech.

Co do cholery?! Jak ona to zrobiła?!

-Kiedyś ci powiem, okej? -sięga po kubek z podłogi. -To się przyda.

Dobra, to zaczyna robić się przerażające. Lauren umie czytać w moich myślach, wie jak działają klątwy i umie je łamać. A żeby tego było mało umie zidentyfikować krew demona. To chore.

Szatynka wkłada palec wskazujący do kubka i przykłada go do mojego czoła.

-Co ty robisz? -szepczę, gdy rozmazuje ciecz.

-Hmm... W tym momencie próbuję przełamać pierwsze zabezpieczenie klątwy. -mówi to w taki sposób jakby robiła to od zawsze. -Bo robię.

-Mogłabyś nie czytać w moich myślach? -prycham.

Dziewczyna wywraca oczami. Wyciąga z kieszeni scyzoryk i otwiera go. Przykłada ostrze do wewnętrznej strony swojej dłoni i przecina skórę na głębokość trzech, czy czterech milimetrów.

-Daj mi dłoń. Mamy mało czasu, a potrzebuję twojej krwi. -po jej palcach spływa ciemnoczerwona, wręcz czarna krew.

Z niechęcią wyciągam dłoń w jej stronę. Zielonooka patrzy mi przez chwilę w oczy, po czym nagle przecina moją dłoń.

-Dawno tego nie robiłam. -na jej twarzy pojawia się grymas. -Mam nadzieję, że twoja podłoga nie wchłania płynów. -wylewa resztę zawartości kubka na podłogę i przykuca przy plamie.

-No chodź tu! Nie będę cię przecież zapraszać. -wzdycha.

Siadam obok niej i przyglądam się plamie. Szatynka ciągnie moją rękę do cieczy. Kilka kropel mojej krwi łączy się z tą z podłogi. Lauren robi to samo ze swoją dłonią i w tym momencie plama zaczyna dziwnie bulgotać.

Na jej twarzy pojawia się głupi uśmiech. Bierze do ręki kubek i wrzuca do niej plamę, która jest teraz dziwnym, czarno-czerwonym glutem.

-Jak będziesz miała jakieś problemy z klątwami, urokami czy innymi tego typu zaklęciami to dzwoń. Ja teraz spadam, bo muszę uporać się z tym czymś. -zagląda do kubka. -Paskudztwo. -na jej twarzy pojawia się grymas. -Ogólnie to jak będziesz się dziwnie czuć to dzwoń. Prawdopodobnie nie złamałam tej klątwy tak jak było trzeba, więc skutki uboczne mogą być różne. Narka! -wychodzi z salonu z moim ulubionym kubkiem i znika.

~

Ten rozdział jest bezsensu wrr.

Ł.Z

Ammit || Camren ✖ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz