23.| To zrozumiałe

1.5K 91 22
                                    

Nowy Orlean, 2022

Damon przewrócił oczami, wpatrując się w swoją partnerkę. Nie rozumiał, dlaczego dla Eleny tak ważne było, żeby Caroline jej wybaczyła. Uważał, że powinna sobie to odpuść. Blondynka już jasno dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z tą drugą.

– Dlaczego ci tak zależy?

Elena ciągle myślała, jak może przeprosić swoją byłą przyjaciółkę. Bardzo jej na tym zależało. Chciała, żeby dawne czasy wróciły. Pragnęła, żeby było tak jak dawniej. Wszyscy razem w Mystic Falls. Ciągle chodziła po salonie, nie mogąc się skupić na niczym innym niż na Caroline. To ją przemęczało.

– A dlaczego ma mi nie zależeć? – spytała Elena, obserwując Damona, jak nalewał sobie ulubiony trunek do szklanki. – Chcę, żeby było tak jak dawniej.

– Czyli? Wszyscy żyjący w Mystic Falls. My oboje mieszkający razem i z moim braciszkiem plus z twoim. Caroline i Bonnie odwiedzaliby nas, żeby wymyślić jakiś plan przeciw czemuś, co ma nadejść. Z Mattem, który jako jedyny pozostał człowiekiem. Żyjąc tak jak kiedyś, bez żadnych pierwotnych, czy tam głupiej Pierce. Właśnie tego chcesz, Eleno.

– Co w tym złego?

– Caroline się zmieniła. Jej życie już nie jest takie jak dawniej. Jestem pewny, że nie będzie chciała, żeby wszystko wróciło do normalności. Barbie stworzyła sobie nową rodzinkę.

– Wciąż nie rozumiem – odparła, a Damon westchnął.

– Czego tutaj nie rozumiesz, Eleno? Nasza Barbie już ma nowych przyjaciół. Znalazła swoje miejsce przy pierwotnych i przy Katherine. Pierce była z nią przez pięć lat, a ciebie to zżera. Twój największy wróg zaprzyjaźnił się z twoją byłą przyjaciółką.

Elena wreszcie zrozumiała, że wcale nie chciała, żeby Caroline znów stała się jej przyjaciółką, tylko chciała zemsty na Katherine za te wszystkie lata. Nie mogła pojąć, jak jej największy wróg mógł zająć jej miejsce.

– Chyba masz rację, Damon.

– Wracamy do Mystic Falls? – zapytał, lecz brunetka pokręciła tylko głową.

– Jeszcze nie, chcę jeszcze tutaj zostać – rzekła Elena. – Sądzę, że warto lepiej poznać Nowy Orlean.

Salvatore przekręcił oczami, ale nic nie powiedział. Zamiast tego napełnił całą szklankę i wypił do dna bursztynowy płyn.

***

Rebeka zamknęła oczy, które po chwili otworzyła, słysząc, że ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała na człowieka, który postanowił przerwać jej spokój. Zirytowała się, gdy ujrzała Marcela. Nie przepadała za nim, a do tego był jej starą miłością. Zakochała się w nim jeszcze, gdy w Marcellusie płynęła ludzka krew. Już jej dawno przeszło, ale nie potrafiła zapomnieć, że Marcel, zamiast wybrać ją, to stanął za jej bratem, pragnął zostać wampirem. Klaus dał mu ultimatum, że albo będzie z Rebeką, ale nie zostanie krwiopijcą, tak jak zawsze chciał, albo na zawsze zapomni o siostrze Niklausa. Marcel wybrał to drugie, a Rebeka w tym czasie została zasztyletowana.

– Zły dzień? – spytał, kiedy zamówił alkohol.

– Nie powinno cię to obchodzić – odpowiedziała. – Lepiej, żebyś sobie poszedł, bo twój dzień może być zły.

– Jak zawsze wredna, zła i podła, taka jak zapamiętałem.

– Marcel, odpuść sobie. Nie chcę cię uszkodzić.

– Wow, czym zasłużyłem na twoją dobroć? Już dawno byś mnie rozszarpała.

– Uwierz, że chcę to zrobić z przyjemnością, ale sądzę, że mojemu bratu to się nie spodoba. – Mikaelson spojrzała w oczy Marcela – więc zabierz swoje cztery litery albo ja to zrobię.

W tym czasie ktoś podszedł do Marcela, prosząc go na obok. Rebeka odetchnęła z ulgą i zamówiła kolejnego drinka. Zirytowała się, gdy znowu wyczuła, że ktoś się do niej dosiadł.

– Marcel, powiedziałam ci, że... och, Stefan – powiedziała zaskoczona, widząc blondyna. Mimowolnie się uśmiechnęła do wampira. Siostra Klausa była mocno związana ze Stefanem w latach dwudziestych i do tej pory jej ta miłość nie przeszła, lecz pierwotna potrafiła żyć z tym uczuciem. – Co tutaj robisz? Nie jesteś zajęty z Caroline? – dodała z nutą zazdrości. Mimo że zaprzyjaźniła się z Forbes, to nie potrafiła przestać być zazdrosna. Żałowała, że to ona nie może spędzić tego czasu ze Stefanem co Caroline.

– Caroline została ze swoją matką. Chce jak najwięcej czasu poświęcić swojej rodzicielce – odparł. – Jeszcze nie wiadomo, czy jej mama przeżyje, więc Caroline chce być przy niej cały czas – dopowiedział.

– To zrozumiałe – rzekła, a jej zazdrość ustąpiła współczuciu. – Zazdroszczę jej, że może mieć taką wspaniałą matkę. Moja chciała zabić mnie i moje rodzeństwo. Trochę kiepsko.

– Faktycznie kiepsko – podsumował.

***

Stanął przed nią i się uśmiechnął, obserwując tę twarz, którą tak bardzo pragnął widzieć każdego ranka. Jej kąciki ust się uniosły, dotykając jego policzka. Z miłością patrzyła się na mężczyznę, którego uważała za jedynego. Od zawsze tak było i nawet ucieczka przez pięćset lat tego nie zmieniła. Kochała go od zawsze. Nigdy nie potrafiła przestać. Czasem musiała zapomnieć o tym uczuciu, żeby nie zwariować. Wtedy pomagały jej wyłączone emocje, ale teraz tego nie potrafiła powstrzymać. Pragnęła go.

– Katerina – wyszeptał, ciesząc się ich chwilą. – Tak bardzo tęskniłem za tobą.

– Elijah, ja również – odparła brunetka. Delikatnie cmoknęła jego wargi, rozkoszując się, że może być w tej chwili z nim. Oboje potrzebowali swojej bliskości.

– Kocham cię – wypowiedział.

– Ja ciebie też – rzekła, nie potrafiąc się przestać uśmiechać – tylko szkoda, że to tylko twój sen – dodała, a po chwili pierwotny obudził się w swojej sypialni. Westchnął, patrząc się w sufit. Tak bardzo pragnął, żeby ten sen był rzeczywistością.

– Katerina – wypowiedział, dotykając swoich ust. Żałował, że nie ma przy sobie kobiety, którą kocha ponad wszystko. Pragnął tylko jej, niestety los był innego zdania. Ciągle coś stawało na ich drodze, nie pozwalając być razem. Usłyszał pukanie do drzwi, co go nieco zdziwiło, bo był w końcu środek nocy. Wytężył słuch, a w tym czasie wrota od jego sypialni zaczęły się otwierać. Elijah nie spodziewał się ujrzeć swojej ukochanej. Katherine uważnie śledziła wzrokiem jego pokój, aż spojrzała na Elijah'ę.

– Coś się stało? – spytał.

– Nie całkiem – odparła. – Miałam dziwny sen, taki rzeczywisty. Był bardzo dziwny. Byłeś tam ty i byłam tam ja. – Usiadła na jego łóżku, nie spuszczając jego z oczów. – Wyznałeś mi tam swoje uczucia. Powiedziałeś, że mnie kochasz, a ja odpowiedziałam, że ja ciebie też. Myślałam, że to działo się naprawdę, ale rozczarowałam się, gdy otworzyłam oczy. Coś ważnego zrozumiałam.

– Co dokładnie? – odparł z nadzieją.

– Że nigdy nie przestałam cię kochać. Od zawsze byłeś dla mnie ważny, Elijah. Może nie byłam najlepszą osobą, ale ja ciebie naprawdę kocham. Nie potrafiłam przestać, mimo że próbowałam. Kocham cię, Elijah.

– Och, moja Katerina – wyszeptał i dotknął jej policzka. – Tak bardzo czekałem na tę chwilę. Też cię kocham – dodał, a ich wargi się połączyły. Całowali się, tak jakby nie było jutro. Tęsknili za sobą, mimo że przez ostatni czas byli dla siebie na wyciągnięcie ręki. Oboje poddali się uczuciu, a wampiryzm wziął tutaj w górę. Pogłębili się w sobie, ciesząc się, że mogą wreszcie być przy sobie. W końcu byli rozdzieleni przez wiele lat.


Wiecznie młodzi | Caroline & Klaus + Katherine & ElijahWhere stories live. Discover now