R. D W U D Z I E S T Y

1.1K 118 8
                                    

a/n: za błędy mówię - sorki.

Siedziałem po turecku na łóżku, masując obolałą nogę Nialla, na której już nie było śladu po wbitych kłach. Cieszyłem się, że jego organizm stawał się silniejszy, bo dzięki temu blondyn nie czuł więcej bólu. Poza tym to ułatwiało wiele spraw, na szczęście.

- Wyjedźmy gdzieś - poprosił cicho chłopak, unosząc się i obecnie podpierając na łokciach, by lepiej mnie widzieć. Patrzył na mnie uważnie - na mnie i moją zaskoczoną minę.

- Słucham? - myślałem, że się przesłyszałem. Niall chciał wyjeżdżać? Wyjeżdżać gdzieś ze mną?

- Wyjedźmy gdzieś - powtórzył, siadając, więc zabrałem dłonie z jego dłoni. Sam usiadł w ten sam sposób, co ja, zasłaniając chorą nogę - Gdzieś... Gdziekolwiek. Wyjedźmy gdziekolwiek na parę dni, Zayn... Byśmy mogli odpocząć choć na moment od wszelkich zmartwień - zagryzł delikatnie dolną wargę. Nie spuszczał ze mnie spojrzenia i rozmyślał nad czymś intensywnie.

- Skąd pomysł, że potrzebuję odpoczynku.

- Zdaję sobie sprawę z tego, co obecnie dzieje się w tym mieście i w jego otrębach. Jestem bardziej świadomy, niż ci się wydaje. Te wszystkie sytuacje sprawiają... - wziął głęboki wdech, gdy zabrakło mu powietrza - Sprawiają, że stajesz się bardziej zestresowany i nerwowy, a te dwie emocje wcale nie pomogą ci w rozwiązaniu zagadek na temat zaginięcia tych wszystkich omeg - pochwycił w dłonie, te moje i byłem zdumiony jego czynem - Po prostu ja widzę u ciebie to zmęczenie.

- Nie rozumiem skąd u ciebie to przejęcie, Niall - zabrałem ręce, patrząc na niego z beznamiętną miną, mimo że w głowie kłębiło się od najróżniejszych pytań.

- Nie pytaj mnie o to, ponieważ sam nie wiem - przyznał szczerze i odsunął się ode mnie, pod samą ścianę, o którą się oparł - Może po prostu... Może myślę, że nie jesteś już tym samym Zaynem?

- Huh? - ściągnąłem brwi.

- Niby wciąż jesteś tym samym oschłym i nieprzewidywalnym wilkiem... Chodzi mi o to, że już nie widzę tego łobuzerskiego błysku w twoich oczach, tego konkretnego uśmiechu... Odkąd tu jestem ani razu nie usłyszałem żadnego żartobliwego, uszczypliwego tekstu do żadnej osoby z twojej strony. Nie potrafisz wyluzować i nie przejmować się błahostką... Po prostu, mimo że wydajesz się być tą samą alfą, nie jesteś nią.

- Nie jestem?

- Zagubiłeś się gdzieś wśród tych wszystkich oskarżeń ze strony innych, różnych plotek, wśród tych wszystkich złych, negatywnych rzeczy. Nie jesteś sobą, Malik.

Odetchnąłem głęboko, przesuwając się na skraj łóżka. Postawiłem nogi na podłodze, po czym wstałem, patrząc w oczy Niallowi, mrużąc te swoje.

- To nie te rzeczy zmieniły mnie na to, co jest teraz - wskazałem na siebie - To naprawdę nie one. Jedynie brak twojej obecności, nic więcej.

- Dobrze wiesz, że sam doprowadziłeś do mojego odejścia.

- Wiem - wysyczałem, zaciskając dłonie w pięści - Nie masz pojęcia jak doskonale o tym wiem.

- Nie oczekuj niczego ode mnie - burknął pod nosem.

- Dlaczego miałbym?

- Widzę, że tak jest. Widzę to po twoich oczach. Ciemnieją.

- Nie chcę niczego od ciebie - powiedziałem lodowato, następnie wychodząc z trzaśnięciem drzwi - Niczego! - Dlaczego krzywdziłem sam siebie w ten sposób?

Omega || ziall  ( II CZĘŚĆ ALFY ) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz