28

2.9K 127 30
                                    

  W pośpiechu zbierałam moje rzeczy i wrzucałam je do kufra. Za piętnaście minut była zbiórka, a ja nie byłam jeszcze do końca spakowana. Jechałam tylko na tydzień, ale ubrań wzięłam tyle, że starczyłoby mi na pół roku. Winny jest tego Snape, który nie raczył nas poinformować, gdzie jedziemy. Nie wiedziałam, czy spakować ciepłe ubrania, czy letnie stroje. Wzięłam więc to i to.

– Gotowa! – powiedziałam z radością, kiedy spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Teraz wystarczyło tylko zamknąć zapakowany po brzegi kufer. Okazało się to nie łatwym zadaniem, nie pomogło nawet skakanie i siadanie na bagażu. Zrezygnowana postanowiłam użyć magii i powiększyć kufer. Był teraz tak wielki, że ledwo go podniosłam. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy do nich dotarłam byłam już cała czerwona. Nie poddałam się jednak i skierowałam się w stronę Wielkiej Sali. Modliłam się, żeby nikt mnie nie zauważył, bo miałby wielki ubaw. Niestety mniej więcej w połowie drogi usłyszałam, jak ktoś za moimi plecami wybucha śmiechem. Popatrzyłam za siebie. Jęknęłam w myślach. To był Malfoy. Szybko mnie dogonił i szedł teraz wesoły obok mnie.
- Wiem, że cię to bawi, ale mógłbyś mi łaskawie pomóc?! – powiedziałam zła.
- A co bym z tego miał? – spytał chłopak i uniósł brwi do góry.
- Jaki z ciebie... – zaczęłam, ale po chwili coś spostrzegłam – Czekaj, czekaj, a gdzie w ogóle jest twój kufer?
Ślizgon uśmiechnął się przebiegle i wyjął z kieszeni kuferek wielkości dłoni. Zaimponował mi, ale oczywiście nie dałam tego po sobie poznać. Nagle wpadło mi coś do głowy. Szybko wyciągnęłam rękę i zabrałam Malfoy'owi jego bagaż. Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Oddawaj to, Anderson! – krzyknął zły chłopak, próbując bezskutecznie odebrać mi swoją rzecz.
- Oddam, jeśli zrobisz to samo z moim kufrem – zaproponowałam.
- To było nawet sprytne, Anderson. Dziś jest twój szczęśliwy dzień – powiedział chłopak wyjmując różdżkę i szepcząc pod nosem jakieś zaklęcia skierował ją na mój kufer. Ten momentalnie zmniejszył się do rozmiaru dłoni. Podniosłam go i włożyłam do kieszeni.
- Dzięki – powiedziałam i oddałam ślizgonowi jego bagaż.
- Jasne. A teraz rusz się, bo się spóźnimy – odpowiedział ślizgon, jednak mniej chłodno niż zwykle.

Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się jednak, że jesteśmy pierwsi. Nie było jeszcze nikogo, a była za dwie ósma. Oparłam się o ścianę i razem z Malfoy'em w ciszy czekaliśmy na pozostałych. Po chwili zjawił się chłopak, którego imienia wczoraj nie poznałam. Postanowiłam to zmienić.
- Cześć, Emma z Gryffindoru – przedstawiłam się.
- Tom z Ravenclawu. – odpowiedział chłopak i podał mi rękę. Staliśmy teraz tak blisko, że mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Był puszystym brunetem z okularami na czubku nosa. Miał na sobie nieskazitelnie czystą koszulę i krawat z godłem swojego domu. Przeniosłam wzrok na Malfoy'a. Byli swoimi przeciwieństwami. Ślizgon był wysoki, wysportowany i szczerze mówiąc przystojny. Przez szyje miał przewiązany rozwiązany krawat, a jego koszula była efektownie wymięta. Wszystkie dziewczyny na to leciały.
Malfoy chyba poczuł, że się na niego gapię, bo też spojrzał na mnie i uśmiechnął się triumfalnie.

Tom nie okazał się zbyt rozmowny, więc dalej byliśmy skazani na niezręczną ciszę. Po chwili przyszedł Luke, a zaraz potem Snape.
- Skoro wszyscy jesteśmy to idziemy! – zarządził dyrektor i wszyscy ruszyliśmy za nim. Na dworze padał deszcz. Narzuciliśmy więc na siebie peleryny i kaptury. Szłam z przodu i myślałam o miejscu w jakie pojedziemy. Mam nadzieję, że będzie to ciepły kraj, bo nie lubię deszczu. Zwłaszcza, że teraz byłam cała przemoczona. Czułam, jak woda chlupie mi w butach. Cieszyłam się, że się nie pomalowałam, bo wyglądałabym teraz jak mokry szop.
Po piętnastu minutach tej męczarni nareszcie stanęliśmy. Zauważyłam, że jesteśmy w jakimś małym miasteczku. Różniło się ono jednak od miejsc, które wcześniej widziałam. Czuć było tu magię.

Draco and Emma - inna historia (zakończone )Where stories live. Discover now