8

3.5K 167 31
                                    

Obudziłam się o szóstej rano. Byłam strasznie zmęczona. Przez całą noc śniła mi się mroczna postać, którą narysowałam wczoraj. Oby Dumbledore wiedział kto to jest.
Po szybkiej porannej toalecie spakowałam moją torbę z książkami i ruszyłam na śniadanie. Idąc do Wielkiej Sali natknęłam się na Zacka i Malfoy'a. Z nich są na prawdę papużki nierozłączki.
- Hej, Emma – przywitał mnie brunet.
- Cześć, Zack – odpowiedziałam.
- Mam pytanie. Robisz coś dzisiaj o szesnastej? – spytał chłopak.
- Nie... – odparłam po namyśle.
- To świetnie. Bo chciałem cię zapytać czy zgodzisz się przejść ze mną po błoniach? – spytał Zack i spojrzał na mnie wyczekująco. Szybko zaczęłam analizować wszystkie za i przeciw. Wyszło na to, że chyba nic się nie stanie, jeżeli się zgodzę.
- Jasne, do zobaczenia! – powiedziałam z uśmiechem i odeszłam w kierunku Wielkiej Sali. Naglę coś mi się przypomniało. Pobiegłam za chłopakami i po chwili ich dogoniłam.
- Ej, Zack. Ale to nie jest randka? Idziemy jako przyjaciele?- zawołałam łapiąc oddech.
- Przyjaciele? Kiedy ty się urodziłaś Anderson? – wtrącił się Malfoy.
- Daruj sobie komentarze, Malfoy. – powiedziałam oschle nawet na niego nie patrząc.
- Nie odzywaj się tak do mnie, wariatko – odgryzł się urażony ślizgon.
- To ty się pierwszy odezwałeś – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie podskakuj Anderson, bo wiesz jak się to kończy.
- Zack? – posłałam chłopakowi pytające spojrzenie.
- Jasne, idziemy jako przyjaciele – zgodził się chłopak.
- No to... do zobaczenia! – odparłam zadowolona z siebie.

Reszta przedpołudnia minęła mi bez większych przygód. Uczyłam się i nadrabiałam zaległości, aż wreszcie wybiła szesnasta. Zmieniam T-shirt i zarzuciłam szatę. Poszłam w kierunku drzwi prowadzących na błonia. Zobaczyłam, że Zack już na mnie czeka.
- Witaj, ślicznie wyglądasz. – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Hmm... ty również – rzuciłam. Chociaż miałam ochotę odpowiedzieć ,,Ta... Wyglądam tak samo jak zawsze..."
- Gotowa na spacer?
- Oczywiście – burknęłam, bo nie wiedziałam co innego mogę odpowiedzieć na takie pytanie: że nie jestem gotowa na spacer?
Wyszliśmy na błonia. Pogoda była piękna. Świeciło słońce, niebo było bezchmurne, a drzewa mieniły się kolorami. Jak ja kocham jesień...
- Ładnie tu – szepnęłam.
- Ładniejsze są twoje oczy – odpowiedział uwodzicielsko chłopak.
- Wiem. Mam oczy, jak gwiazdy, jedno wyżej, drugie niżej – zażartowałam.
Świetnie mi się z nim rozmawiało, co chwilę się śmiałam i wygłupiałam. Humor mi dopisywał.
W pewnym momencie chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął. Razem wpadliśmy w ogromną kupę liści. Zaczęliśmy się nimi rzucać. Śmiałam się przy tym jak wariatka. Kiedy nam się znudziło odezwał się Zack:
- Przepraszam cię za Malfoy'a. On nienawidzi Gryffindoru.
- Chciałabym to usłyszeć od niego – spojrzałam na zegarek. Była za dwadzieścia szósta.
- Muszę już iść – powiedziałam niechętnie.
- No weź, zostań jeszcze chwilę – zaczął namawiać mnie chłopak.
- Przepraszam cię, ale jestem z kimś umówiona – Powiedziałam i wstałam. Wtedy zauważyłam Malfoy'a. Stał schowany za drzewem. Co on tutaj robi? Skoro się ukrywa na pewno nie znalazł się tu przypadkiem. Postanowiłam zobaczyć jego myśli, musiałam się dowiedzieć, co knuje ślizgon. Skupiłam się na Malfoy'u, na jego myślach i zobaczyłam...
,, Malfoy i Zack siedzieli razem na czarnej sofie. Rozmawiali.
- Wkurza mnie ta Anderson – powiedział w pewnej chwili blondyn.
- Mi się nawet podoba. Niezła jest! – odparł na to Zack.
- Chyba nie chcesz się z nią umówić!? – krzyknął oburzony Malfoy. Jednak po chwili dodał:
- Z resztą i tak się jej nie podobasz...
- Słucham!? Założę się, że do końca tygodnia będzie moja.
- Przyjmuje zakład – odpowiedział pewny wygranej Malfoy. – Jeżeli ona cię nie pocałuję do piątku to wygrywam..."

Nie mogłam w to uwierzyć. Co oni sobie wyobrażają? Zack udaje miłego tylko po to żeby wygrać zakład. Obaj traktują mnie jak przedmiot. Zobaczymy, kto tu wygra. Popatrzyłam na Zacka, on również wstał. Momentalnie się do niego zbliżyłam i pocałowałam prosto w usta. Zdumiony brunet oddał pocałunek. Wtedy się od niego odsunęłam i krzyknęłam z całej siły:
- Przegrałeś zakład Malfoy!
- Skąd wiesz? – zapytał stojący naprzeciw mnie chłopak.
- A ty jesteś jeszcze większym dupkiem – powiedziałam i uderzyłam Zacka z całej siły w policzek. Odwróciłam się i odeszłam zastawiając ślizgonów samych.

Nie byłam smutna. Raczej trochę zła, ale czułam satysfakcję... Odniosłam małe zwycięstwo. Co prawda musiałam pocałować tego oszusta, ale było warto. Mam nadzieję, że to nauczyło coś Malfoy'a i przestanie robić takie głupie zakłady, tylko dla zabawy.Tak rozmyślając dotarłam do gabinetu dyrektora. Zapukałam w ogromne drzwi i weszłam do środka. Pokój był przepełniony najróżniejszymi przedmiotami. W śród nich zauważyłam nawet Tiarę Przydziału. Na ścianach wisiały ruszające się obrazy, a na środku pokoju przy biurku siedział profesor.
- Witaj, Emmo – odezwał się.
- Dzień dobry profesorze. Przyniosłam panu mój rysunek. – powiedziałam i położyłam moje dzieło na biurku. Nauczyciel spojrzał na nie, a jego twarz przyjęła dziwny wyraz.
- Tak jak myślałem. Osobą, którą namalowałaś jest Lord Voldemort...
Dumbledore opowiedział mi o nim wszystko. Nie wiedziałam, że na świecie istnieje tak zły człowiek, który w dodatku ma mnóstwo zwolenników zwanych śmierciożercami. Nawet w świecie tak idealnym jak świat magii istniało zło.
- Czy ty naprawdę widzisz myśli pana Malfoy'a? – spytał mnie nagle profesor.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Skąd on w ogóle o tym wie?
- Tak mi się wydaje. – powiedziałam niepewnie.
- To niesamowite. – odparł dyrektor. – Najzdolniejsi czarodzieje trenują legimencję latami, a ty ją pojęłaś w niecały tydzień. Nigdy nie spotkałem równie zdolnej czarownicy... – profesor zerknął na mnie znad swoich okularów-połówek, a ja się uśmiechnęłam i zarumieniłam.
- Do widzenia, panno Anderson – powiedział i mrugnął do mnie.
Nie było jeszcze późno, dlatego postanowiłam pójść do biblioteki i wysłać list do cioci. Napisałam jej, że u mnie jest wszystko w porządku i czuje się świetnie. Opowiedziałam ze szczegółami o tym jak zostałam przydzielona do Gryffindoru i o Amandzie i Davidzie. Kiedy już skończyłam poszłam do sowiarni wysłać list. Spotkałam tam jakąś ślizgonkę. Wykorzystałam tę okazję i weszłam do jej umysłu. Nie znalazłam tam nic ciekawego, ale ucieszyłam się, że mi się udało. Szło mi coraz lepiej.

Następnego dnia obudziłam się nadzwyczaj późno, ale przecież była niedziela. Ubrałam się szybko i pobiegłam na śniadanie. Kiedy weszłam do sali zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą. Nie miałam pojęcia, o co im chodzi. Na odpowiedź nie musiałam jednak długo czekać, bo podeszła do mnie Amanda i David.
- Czy to prawda, że pocałowałaś Zacka Morgana, a później go spoliczkowałaś? – spytała podekscytowana dziewczyna.

Draco and Emma - inna historia (zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz