Marzec

18 0 0
                                    


Powoli cichły głosy na poligonie, zachodziło słońce. Zasypiali zmęczeni manewrami żołnierze, nieliczni tasowali karty, wyciągali koperty z żołdem. Był marzec, więc wieczór przyniósł upragniony chłód, ale zapomniał o deszczu.

Dla batalionu Tygrysa 2012 rok zakończył coś bezpowrotnie. Minął niecały miesiąc od śmierci Hobbita. Szeregowy Adrian Wood wrócił do domu, pod Arbroath. Nie miał już poderwać żadnej dziewczyny, ani ograć kolegów w karty. Choć honorowy pogrzeb odbył się w Szkocji, koledzy urządzili mu drugą uroczystość na miejscu - mniej oficjalną, bardziej oddającą to, jakim człowiekiem był Wood.

Ten rok ledwo się zaczął, a jednostka utraciła nie tylko jednego ze swoich wiernych synów. Batalion Tygrysa utracił pułkownika niecały miesiąc po śmierci Hobbita. Ten chłodny, marcowy wieczór był czasem pożegnania, na które prawie nikt się nie stawił.

Właściwie żegnał go tylko generał, choć czy to w ogóle było pożegnanie? Stał za biurkiem dotychczasowego pułkownika i patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Rzucił na blat folder, podpisany imieniem i nazwiskiem Bastiana.

- Zgaduję, że to nie gratulacje, sir.

- Należałyby się panu, Moran. Ostatnia akcja wypadła niezwykle pomyślnie. Albo to ogromne szczęście, albo faktycznie rozciągnął pan umiejętności chłopców przez te osiem miesięcy...

- Czuję, że jest jakieś "ale"?

- ...ale dobre szkolenie to nie wszystko. Niektórych zgonów da się uniknąć i dobrze to wiecie. Ponadto ostatnia kontrola wykazała pewne niepokojące tendencje w pańskiej jednostce.

Sebastian poprawił się na krześle. Nie podobał mu się ton generała, który głos i tak już miał upierdliwy. Skończ pierdolić, błagam. Wskazał na folder, leżący na biurku pomiędzy nimi.

- To wyniki kontroli?

- To wypowiedzenie.

---

Rory,

Dziękuję za ostatni list. Przyszedł dwa tygodnie po śmierci mojego przyjaciela i przyniósł mi nadzieję, której ostatnio trochę mi brakuje.

Są rzeczy, w których Armia Brytyjska sobie nie radzi. Pamiętasz, jak opisywałem ci mój pomysł na szkolenie? Udało mi się go rozwinąć przy mojej jednostce, ale kiedy zaczęła przynosić efekty, dali rozkaz: prosty manewr. Tak mi się przynajmniej wydawało, dopóki się nie spierdoliło - zginął jeden z moich ludzi, z którym chyba zacząłem się przyjaźnić. Cała odpowiedzialność za śmierć tego żołnierza przypada na mnie, bo posłałem go w grupie z najlepiej przeszkolonymi ludźmi, a on nie był aż tak dobry.

Właśnie wyszedł ode mnie generał. Trzymam w ręce wypowiedzenie i nie wiem, czy tym chujom naprawdę potrzebna była kolejna bezsensowna śmierć, żeby kogoś wywalić. Z tego, co wykazywały kontrole w temacie mojej jednostki, spokojnie mogli mnie zdegradować. Wywalić zresztą też mogli. Sam się przecież prosiłem.

Przylatuję za trzy dni. Wpadnę do taty, postaram się załatwić sobie jakieś miejsce do spania. Może wrócę do starego domu - o ile nie będę chciał wrzeszczeć, jak tylko wejdę do środka.

Do zobaczenia,

Bastian

PrzeszłośćWhere stories live. Discover now